Tylko w Katowicach podczas każdych wyborów trzeba zapewnić obsadę aż dla 169 komisji – a więc oznacza to przynajmniej 850 osób. – Do tej pory nie tylko nie mamy tylu zgłoszeń, ale też prawie codziennie otrzymujemy rezygnacje od osób, które wcześniej zgłosiły się do tej pracy – mówi Marcin Krupa.
To samo widzi prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. – Od czasu wprowadzenia stanu epidemii brak jest chętnych do pracy w obwodowych komisjach wyborczych, a osoby zgłoszone jeszcze przed wprowadzeniem stanu zagrożenia nawet w 90 proc. składają rezygnację. A termin zgłaszania kandydatów do OKW upływa 10 kwietnia – mówi.
Zauważa, że w poprzednich wyborach 32 proc. członków OKW stanowili seniorzy, zawsze chętnie angażujący się wybory i uzupełniający składy komisji przy dużych problemach z ich skompletowaniem. W Poznaniu potrzeba optymalnie 2200 członków OKW. Przy składach minimalnych 5-6 osobowych komisje są niewydolne organizacyjnie, aby zapewnić sprawne głosowanie – wylicza prezydent Jaśkowiak.
CZYTAJ TAKŻE: Test dla krajowych platform IT. Jak państwowe systemy radzą sobie z przeniesieniem życia do sieci?
Zwraca uwagę na jeszcze inną rzecz. – Szpitale w stanie epidemii powinny działać w pełnej gotowości dla ratowania zdrowia i życia pacjentów. Angażowanie służb medycznych w przygotowanie procesu głosowania w tych podmiotach w czasie zwalczania epidemii choroby COVID-19 jest niezrozumiałe dla personelu medycznego i samych wyborców – mówi Jaśkowiak.
Jego zdaniem, niewykonalne staje się dopisywanie wyborców do spisów wyborczych. – Ta czynność jest właściwie zawieszona, zatem należy spodziewać się po ponownym otwarciu urzędów znacznej liczby wyborców, chcących się dopisać do spisu w krótkim czasie. Jeżeli byłoby to na poziomie „tylko” 50 proc. z liczby z ostatnich wyborów do Sejmu i Senatu (w Poznaniu było to 22 tys., w tym ok. 18 tys. elektronicznie), to i tak jest trudne do wykonania z uwagi na absencję kadr – mówi prezydent Poznania.
Przypomina, że obwodowe komisje wyborcze działają ze wsparciem kadrowym pracowników samorządowych. W Poznaniu jest to blisko 700 osób, część z już nich deklaruje, że nie będą podejmować się dodatkowych zadań związanych z obsługą wyborów wskazując na ryzyka.
Bezpieczeństwo najważniejsze
W Gdańsku do powołania są 202 obwodowe komisje wyborcze, co oznacza ok. 2 tys. osób niezbędnych do pracy w nich. – Zaplanowane szkolenia dla tych 2 tys. osób to jest cykl sześć szkoleń mniej więcej po 300 osób. Nie wiem, jak w świetle kolejnych obostrzeń, o których we wtorek słyszeliśmy te szkolenia miałby się odbyć? – pyta Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska.
CZYTAJ TAKŻE: Rodzice nie muszą płacić za żłobki. Ale nie we wszystkich miastach
Przypomina, że w ostatnich wyborach parlamentarnych 13 października 2019 roku, w głosowaniu korespondencyjnym wzięło udział ok. 70 osób, a przez pełnomocnika głosowało ponad 200 osób.
– Teraz głosowanie korespondencyjne dla osób powyżej 60. roku życia będzie dotyczyło w Gdańsku powyżej 120 tys. osób – mówi prezydent Dulkiewicz.
I pyta, kto miałby zając się przygotowaniem całej obsługi głosownia korespondencyjnego związanego nie tylko z przygotowaniem pakietów, wyborczych, ale także ale także ich wysyłką, potwierdzeniem odebrania, a następnie odebraniem głosu oddanego korespondencyjnie. – Te wszystkie czynności muszą być wykonane – szacujemy – przez kilkaset osób. Jak w sytuacji tych kolejnych ograniczeń związanych z epidemia koronawirusa je zrealizować? – zastanawia się prezydent Gdańska.
Podkreśla, że w tych warunkach, w których przyszło nam dzisiaj funkcjonować społecznie, zorganizowanie wyborów 10 maja, ale przede wszystkim te czynności przygotowawcze, wymagające wielokrotnego kontaktu grup, byłyby po prostu złamaniem prawa. – Nie wiem, czy na te osoby też byłaby nałożona kara, o której mówił pan premier wielokrotnie: między 5 tys. a z 30 tys. zł – mówi prezydent Dulkiewcz.
Także prezydent Lublina Krzysztof Żuk podnosi, że organizacja tych wyborów w czasie epidemii przy obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa zarówno członkom komisji, jak i wyborcom praktycznie niemożliwe.
– Niemożliwa jest również z punktu widzenia organizacyjnego czy logistyczno-organizacyjnego. 208 obwodowych komisji wyborczych jest w Lublinie, ale 62 komisje zlokalizowane są w zasobach, które nie stanowią własności miasta. Te lokale są właśnie wypowiadane, albo są zamknięte i nie ma do nich dostępu. Na blisko 1,8 tys. członków komisji, to jest optymalny stan, zgłosiło się do 20 marca tylko ośmiu chętnych – zauważa prezydent Lublina.
CZYTAJ TAKŻE: Samorządowcy do Senatu: trzeba odrzucić zmiany w kodeksie wyborczym
W Warszawie do powołania jest ponad 700 obwodowych komisji wyborczych, w których zasiada ok. 4 tys. osób. – Jak w warunkach epidemii rekrutować osoby do nich? Część osób, która się zgłosiła, wycofała swoje zgłoszenia – mówi Karolina Gałecka, rzecznik stołecznego ratusza. Dodaje, że władze Warszawy apelują o przełożenie wyborów. – Nie było kampanii wyborczej, jest ogromne ryzyko zarażenia koronawirusem, a zamysł, by wszyscy głosowali korespondencyjnie, to narażenie na zakażenie innych grup osób: jak kurierzy czy listonosze – zauważa Karolina Gałecka.
Podkreśla, że rekrutacja do komisji i przeszkolenie członków jest niemożliwe. – My nie możemy narażać ludzi, bo ich bezpieczeństwo jest najważniejsze, te wybory powinny zostać przełożone – uważa rzecznik prezydenta Trzaskowskiego.
Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, mówi, że art. 7 ustawy o samorządzie gminy wśród zadań własnych o charakterze obowiązkowym wylicza ochronę zdrowia. – I ja chcę się z tego wywiązać –podkreśla prezydent Wrocławia.
Przypomina, że także konstytucja w art. 68 zapewnia każdemu prawo do ochrony zdrowia, a na organach władzy publicznej – w tym samorządach – spoczywa dbanie o to podstawowe prawo.
– Nie wiem, po co ta gra z wyborami, nie wiem, po co straszenie komisarzami. Samorząd jest od tego żeby dbać o bezpieczeństwo i zdrowie obywateli. Ja tym się zajmuję w pierwszej kolejności – mówi prezydent Sutryk.