Majówka pod koniec maja: desperacka próba pokrycia strat

Postulat części gmin mazurskich, by przesunąć majówkę, dzieli ekspertów. Rząd na razie nie skomentował pomysłu.

Publikacja: 25.04.2021 18:32

Zakaz otwarcia hoteli i miejsc noclegowych będzie obowiązywać co najmniej do końca długiego majowego

Zakaz otwarcia hoteli i miejsc noclegowych będzie obowiązywać co najmniej do końca długiego majowego weekendu.

Foto: Fot. Pixabay

Gabinet Mateusza Morawieckiego przedłuża obostrzenia covidowe. Już wcześniej zapowiedział, że zakaz otwarcia hoteli i miejsc noclegowych będzie obowiązywać co najmniej do końca długiego weekendu. Ogłosił to ze sporym wyprzedzeniem. Tłumaczył, że chodzi o to, by nie robić turystom nadziei i żeby niepotrzebnie nie rezerwowali miejsc noclegowych, bo majówki w tym roku nie będzie.

Sposób na straty

Problem w tym, że długi weekend majowy to ważny okres dla firm działających w branży turystycznej i usługowej. Miejscowości turystyczne zapełniają się wtedy gośćmi, którzy szukają odpoczynku po długiej zimie. Samorządowcy nie kryją więc rozczarowania decyzją rządu.

– Nie podlega dyskusji to, że brak majówki oznaczać będzie straty dla branży hotelarskiej, ale też gastronomicznej i innych usługowych. Straty poniosą też gminy, bo jak nie przyjadą turyści, to nie będzie wpływów z różnych podatków i opłat – mówił nam Arkadiusz Klimowicz, burmistrz Darłowa.

W tej sytuacji samorządy szukają sposobów na choćby częściowe podratowanie swoich budżetów i budżetów firm działających na ich terenie. – W związku z odwołaniem przez rząd tegorocznej majówki Stowarzyszenie Wielkie Jeziora Mazurskie wystąpiło do premiera o jej przełożenie – powiedział nam przed tygodniem Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek. – Wygląda na to, że pandemia hamuje, może więc, gdyby przesunąć długi weekend majowy o dwa albo trzy tygodnie, przedsiębiorcy mogliby dostać możliwość zarobienia pieniędzy, a ludzie mogliby wreszcie nieco wypocząć – tłumaczył.

CZYTAJ TAKŻE: Dolny Śląsk z nowym wsparciem dla branży turystycznej

O szanse powodzenia postulatu Stowarzyszenia Wielkie Jeziora Mazurskie zapytaliśmy resort rozwoju, którego szef Jarosław Gowin często rozmawia z przedsiębiorcami o różnych formach pomocy. Do chwili zamknięcia tego wydania gazety resort nie odpowiedział na nasze pytania.

To jak zmiana czasu?

– Jest końcówka kwietnia, firmy mają plany produkcji, grafiki pracy, wyznaczone terminy kontraktów, które muszą wypełnić. Nagłe wprowadzenie dodatkowego dnia wolnego od pracy w drugiej połowie maja zaburzyłoby to wszystko. Oznaczałoby ogromne zamieszanie – mówi Michał Borowski, ekspert Business Centre Club. Tłumaczy, że firmy musiałyby przeorganizować pracę, zachęcić załogi do tego, by nadrobiły dodatkowy dzień wolny. To zaś wiązałoby się zapewne z dodatkowymi kosztami. – Przedsiębiorcy lubią i potrzebują stabilności. Nie tylko w podatkach, także w codziennym prowadzeniu biznesu i w jego otoczeniu – mówi ekspert BCC. Przypomina, jakie zamieszanie i dezorganizację wywoływało niespodziewane zamykanie różnych branż niemal z dnia na dzień, a potem ich otwieranie i za chwilę znów zamykanie. – A przecież za każdym razem, gdy ogłaszano otwarcie, hotel czy restauracja musiały się przygotowywać do uruchomienia działalności. Musiały szykować pokoje, dogrzewać je, robić zakupy, kompletować załogę – przypomina Michał Borowski.

Przyznaje, że żyjemy w czasach bardzo ciężkich i niestandardowych. – Są branże, które ucierpiały bardzo mocno. Fitness jest zamknięty praktycznie od roku. Gastronomia od pół roku, a przecież wyłączona była także wcześniej. Cierpi turystyka i wiele innych. Nie dziwię się więc, że szukają one sposobów ratunku i na pewno byłyby za tym, by rząd ogłosił przesunięcie długiego weekendu. Z drugiej strony są duże biznesy i branże mniej dotknięte skutkami pandemii, na przykład fabryka, która zatrudnia 1000 osób, która ma ustawioną produkcję, kontrakty, zamówiony transport swoich wyrobów. Tu perspektywa jest z pewnością inna. I pomijając wątpliwości prawne związane z możliwością nagłego wyznaczenia dodatkowego długiego weekendu, trudno pogodzić te różne interesy i zadowolić wszystkich – mówi ekspert BCC.

Pod postulatem Stowarzyszenia podpisuje się Andrzej Sadowski, ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha. – To trochę jak ze zmianą czasu z zimowego na letni i odwrotnie. Umawiamy się, że raz doba ma 23 godziny, a następnym razem 25 – mówi Andrzej Sadowski. I przekonuje, że w obecnej sytuacji kryzysowej każde rozwiązanie, które może pomóc zniwelować koszty i straty, powinno być wdrażane.

CZYTAJ TAKŻE: Majówki nie będzie. „To są koszty. To jest tragedia”

– Rząd pokazał wiele razy, że może niemal z dnia na dzień wprowadzić dowolne przepisy, także te zapisane w ustawach. W tym przypadku nic go to nie kosztuje, za to zyskuje wizerunkowo, bo pokazuje, że słucha głosu obywateli i potrafi wdrażać rozwiązania, które służą społeczeństwu – mówi szef Centrum im. Adama Smitha. – Ale jest warunek. Musiałoby to być realizowane w układzie jeden do jednego, czyli zabieramy wolne 3 maja i dajemy, powiedzmy, 21 maja – zastrzega zaraz. Tłumaczy, że pozwoliłoby to ograniczyć koszty takiego rozwiązania w firmach, które normalnie działają i nie odczuwają dotkliwie skutków pandemii.

Gabinet Mateusza Morawieckiego przedłuża obostrzenia covidowe. Już wcześniej zapowiedział, że zakaz otwarcia hoteli i miejsc noclegowych będzie obowiązywać co najmniej do końca długiego weekendu. Ogłosił to ze sporym wyprzedzeniem. Tłumaczył, że chodzi o to, by nie robić turystom nadziei i żeby niepotrzebnie nie rezerwowali miejsc noclegowych, bo majówki w tym roku nie będzie.

Sposób na straty

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Smart City: Jakie są wyzwania dla rozwoju technologicznego miast
Z regionów
Wójt, który wygrał wybory jednym głosem: U nas każdy głos się liczy
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Koniec z wieloletnimi prezydentami i burmistrzami
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Ilu posłów zostanie prezydentami?
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza