W ostatni czwartek i piątek w powiatowych urzędach pracy na Opolszczyźnie zarejestrowało się ponad 380 Polaków, którzy ostatnio pracowali za granicą. Renata Cygan, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu, twierdzi, że tych rejestracji było nieco więcej niż przed wybuchem epidemii, ale nie jest to znaczący wzrost. Ten może jednak nastąpić w kolejnych dniach i tygodniach – bo część Polaków wracających z zagranicy od czasu ogłoszenia stanu epidemicznego od razu trafia na domową kwarantannę.
CZYTAJ TAKŻE: Oto interaktywna mapa koronawirusa w Polsce
Po jej zakończeniu część z migrantów zarobkowych może się zgłosić po polski zasiłek dla bezrobotnych do urzędów pracy. Mogą się tam także pojawić ci, którzy na razie mają jeszcze pracę za Odrą, ale których w nadchodzących dniach dotknie kryzys związany z koronawirusem. Jak przyznaje Renata Cygan, urząd dostaje już sygnały z lokalnych agencji pracy tymczasowej, które wysyłały pracowników za granicę, a teraz muszą ściągać ich z powrotem do kraju. W kryzysowych sytuacjach firmy zaczynają zwykle cięcia zatrudnienia od pracowników tymczasowych z zagranicy. Potwierdza to Paweł Nowak, naczelnik Wydziału Badań i Analiz Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie, przypominając, że według danych Eurostatu (z 2018 r.) Polacy mieli największy udział w tzw. wahadłowych migracjach zarobkowych na terenach przygranicznych Unii.
Masowo nie wracają…
Liczbę pracowników mieszkających w Polsce, w tym w woj. zachodniopomorskim, i dojeżdżających do pracy w Niemczech szacowano wtedy na ok. 125 tys. osób (ok. 30 proc. z nich stanowili budowlańcy).
– Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Europie i związane z nią zamknięcie granic może nieść ze sobą poważne konsekwencje dla transgranicznych rynków pracy. Z jednej strony może się to wiązać z pogłębieniem deficytu pracowników w Niemczech, a z drugiej przyczynić się do zubożenia części gospodarstw domowych w kraju – ocenia Paweł Nowak.