To „zasługa” pandemicznych obostrzeń, które spowodowały, że miasta są cichsze, spokojniejsze i przyciągają zwierzynę. Zwierzęta wychodzą też w poszukiwaniu pożywienia. Samorządy w różny sposób próbują rozwiązać te sytuacje.
CZYTAJ TAKŻE: Katastrofa odwołana? Duże miasta radzą sobie z koronakryzysem
Zwierzyniec na ulicach
Obecność saren i dzików na ulicach Krakowa od dawna nie jest rzadkim zjawiskiem. Zwierzęta te od zawsze można było spotkać, ale głównie na terenach peryferyjnych osiedli np. w Wadowie, Kościelnikach, Kantorowicach czy Wyciążu. Znacznie więcej sygnałów o ich obecności – a zwłaszcza dzików straż miejska notuje od marca ubiegłego roku, czyli od czasu pojawienia się obostrzeń związanych z pandemią.
– Na dziki skarżą się mieszkańcy osiedli przy ul. Ceglarskiej, Ruczaju, os. Podwawelskiego a także Skotnik czy Borku Fałęckiego. To rejony sąsiadujące z lasami więc nic dziwnego, że gdy w mieście zrobiło się spokojniej, zachęcone tu właśnie wyszły – przekonuje Marek Anioł, rzecznik krakowskiej straży miejskiej.
Podobnie jest we Wrocławiu, gdzie dzikie zwierzęta można spotkać najczęściej właśnie na styku siedlisk ludzi i terenów zielonych.