Katastrofa odwołana? Duże miasta radzą sobie z koronakryzysem

Pandemia nie oszczędziła nikogo, ale szczególnie dotknęła małych miejscowości. Gorzej może być w tym roku.

Publikacja: 14.03.2021 16:03

Wpływy Szczecina z podatku PIT spadły w ubiegłym roku aż o 5,8 proc. To najwięcej wśród dużych miast

Wpływy Szczecina z podatku PIT spadły w ubiegłym roku aż o 5,8 proc. To najwięcej wśród dużych miast

Foto: adobestock / Dariusz

W kontekście swoistego przeciągania liny między samorządowcami a rządem, gdzie powinny trafiać w pierwszej kolejności fundusze na odbudowę po pandemii, „Życie Regionów” przyjrzało się, kto mógł ponieść największe straty. Wyniki są dosyć zaskakujące.

W naszych analizach pod lupę wzięliśmy informacje o wpływach z podatku PIT, jako jednego z ważniejszych wskaźników kondycji finansowej, dla 300 miast, z grudnia 2020 r., jakie przedstawia Ministerstwo Finansów. To wstępne dane i samorządy mogą jeszcze dokonywać korekt swoich wyników.

Katastrofa odwołana

Nasze zestawienie pokazuje po pierwsze, że w porównaniu z obawami z połowy roku wyniki budżetowe za cały 2020 r. nie wyglądają dramatycznie źle. Przypomnijmy, że w maju wpływy z PIT spadły o 30–40 proc. i gdyby taka sytuacja miała się utrzymać do końca roku, groziłoby to bankructwem wielu jednostek. Na tym tle spadek dochodów z PIT o 2,5 proc. na koniec roku (dla wszystkich samorządów) i 3,3 proc. dla miast w naszej analizie to dobry wynik.

CZYTAJ TAKŻE: Unia Metropolii Polskich: preferowany większy udział w PIT i CIT

Po drugie, nieco mniej dotknięte przez kryzys pandemiczny, przynajmniej w zakresie wpływów z PIT, wydają się miasta największe, o liczbie mieszkańców powyżej 200 tys. Ich łączne dochody z tego podatku okazują się o 460 mln zł, czyli 2,7 proc., mniejsze niż rok wcześniej (przy czym kwotowo najwięcej mogła stracić Warszawa – ok. 175 mln zł, a procentowo Szczecin – 5,8 proc.). Za to w miastach małych, poniżej 50 tys. mieszkańców, średnie straty sięgają 4,4 proc. rok do roku (choć kwotowo to mniej – 110 mln zł dla prawie 220 podmiotów).

Trzeba przy tym zaznaczyć, że w tej grupie widać znaczące rozpiętości pomiędzy poszczególnymi miejscowościami. Są tu i takie miasta, gdzie wpływy z PIT nawet wzrosły w porównaniu z 2019 r. (np. w Krynicy Morskiej o 2,5 proc.), ale i takie, gdzie można mówić o pewnym załamaniu tego źródła dochodów (np. Szczawno-Zdrój – o prawie 14 proc.).

Wszędzie jest gorzej

Nieco większy spadek PIT  w małych miastach to zaskoczenie. Przykładowo z badania „Polskie miasta w czasach pandemii” przygotowanego przez Polski Instytut Ekonomiczny wynika, że największe miasta (te powyżej 100 tys. mieszkańców) czują się najbardziej poszkodowane, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie koszty finansowe pandemii. W tej grupie aż 96 proc. badanych miast deklaruje, że ich sytuacja finansowa pogorszyła się przez pandemię, wśród miast średnich (20–100 tys. mieszkańców) uważa tak 86 proc. badanych, a wśród miast małych (poniżej 20 tys.) – 76 proc.

CZYTAJ TAKŻE: Raport: Finanse 80 procent miast ucierpiały w pandemii

Samym samorządowcom z mniejszych miejscowości trudno ocenić, kto ewentualnie poniósł większe straty. Każdy samorząd ma swoją lokalną specyfikę i trudno tu generalizować, choć im bardziej zdywersyfikowana lokalna gospodarka, co jest charakterystyczne dla wielkich miast, tym mniejsze ryzyko, że kryzys jednej branży (np. turystycznej czy szeroko pojętego przemysłu czasu wolnego, z czym mamy do czynienia w czasie pandemii) zdemoluje lokalny budżet.

Za to nasi rozmówcy podkreślają, że dla wszystkich pandemia była i jest ogromnym wyzwaniem, które kosztowało ich wiele wysiłku.

Rynek ucierpiał

– Pandemia uderzyła nas na tyle, że w ubiegłym roku byliśmy w dochodach 4–5 mln do tyłu. Dokładne dane jeszcze są wyliczane – mówi nam Krzysztof Dąbrowski, zastępca burmistrza miasta Sokołów Podlaski (woj. mazowieckie).

""

regiony.rp.pl

– Taki spadek wynika z sytuacji na rynku pracy i słabszej kondycji przedsiębiorstw. Występuje wyraźne spowolnienie gospodarcze, stąd zmniejszają się wpływy z tytułu podatku PIT czy CIT. Odczuwamy też utratę w dochodach z tytułu podatków lokalnych, chcąc nie chcąc musieliśmy wziąć byka za rogi, tniemy koszty, cały czas szukamy oszczędności, ale też wspieramy przedsiębiorców, stosując ulgi w podatkach, odraczając terminy płatności, także w staraniach o dotacje i programy pomocowe rządowe i unijne – wylicza.

Dochody z PIT Świdwina (woj. zachodniopomorskie) spadły rok do roku o 1,25 mln zł (ok. 8 proc.). – Dla takiego miasta jak nasze to duży ubytek. Choć nie jesteśmy gminą turystyczną, nasz rynek pracy trochę osłabł, część punktów gastronomicznych zamknęła się na dobre, część osób zawiesiła działalność, niektóre firmy musiały zwolnić ludzi. To wszystko przekłada się na nasz budżet – wyjaśnia  Magdalena Grad, skarbnik Świdwina.

Fundusze pomagają

Pani skarbnik podkreśla, że sytuację pogarszała mniejsza subwencja oświatowa, choć wydatki na ten cel stale rosną. – Nie jest łatwo, staramy się pozyskiwać jak najwięcej dotacji zewnętrznych, by w jak najmniejszym stopniu ograniczać inwestycje – dodaje.

CZYTAJ TAKŻE: Finanse samorządów w 2021 roku. „Prognozy MF są zbyt optymistyczne”

Jadwiga Skórcz, skarbnik Złotowa (woj. wielkopolskie), przyznaje, że najgorszy był II kwartał 2020 r. – Ale od września sytuacja zaczęła się wyraźnie poprawiać. Spadku dochodów z PIT nie dało się uniknąć, ale nie były one tak ogromne, jak by się można było spodziewać. Za to dochody z CIT okazały się zaskakująco wysokie, na koniec roku dostaliśmy aż o 70 proc. więcej, niż planowaliśmy – wylicza skarbnik. Dzięki temu cały ubiegłoroczny budżet zanotował – zamiast założonego deficytu – niewielką nadwyżkę. Skarbnik przyznaje, że dużym zastrzykiem pieniędzy dla miasta było też łącznie 2,7 mln dotacji Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych.

Giżycko (woj. warmińsko-mazurskie) dostało z RFIL 4,7 mln zł (tylko z I transzy), a burmistrz Wojciech Iwaszkiewicz zaznacza, że była to pomoc na wagę złota. – Nasze straty z tytułu pandemii szacujemy na ok. 2–3 mln zł, więc dotacja z funduszu dała nam pewien zapas i pozwoliła nawet na uzyskanie nadwyżki w budżecie – mówi burmistrz.

Wojna trwa

– Poza tym, mimo wszystko sytuacja na naszym lokalnym rynku nie była ostatecznie taka zła – dodaje Iwaszkiewicz. Okazuje się, że letni sezon turystyczny był na Mazurach wyjątkowo udany, dzięki czemu firmom udało się nadrobić straty z maja i czerwca.

Bardziej obawiamy się tego roku. Nie wiemy, jak długo potrwa pandemia, jak długo będziemy tkwić w zamrożeniu. Oszczędzamy w naszym budżecie gdzie się da, bo wojna ciągle trwa – ostrzega burmistrz Giżycka.

Maciej Wróbel, wiceburmistrz Kętrzyna

Nasze ubytki w PIT i CIT sięgnęły ok. 2 mln zł, jeszcze większym problemem jest niewystarczająca subwencja oświatowa. Obecnie pokrywa tylko 49 proc. potrzeb, kilka lat temu sięgała 60 proc. Wdrożyliśmy konieczny program oszczędności, co przyniosło nam 4,5 mln zł. Przed nami spore wydatki inwestycyjne, chcemy skorzystać z funduszy UE, stąd musimy zbudować odpowiednią zdolność kredytową. Oczekiwalibyśmy większego wsparcia ze źródeł zewnętrznych, dotacje z RFIL są dobre, ale nie pokrywają wszystkich strat.

Iwona Górecka—Sęczek, skarbnik Świnoujścia

Na pandemii ucierpieliśmy dwojako, jako miasto uzdrowiskowe i jako miasto przygraniczne. Straciliśmy dużą część dochodów z opłaty uzdrowiskowej, targowiska przygraniczne przestały działać, wprowadziliśmy ulgi w czynszach dla firm itp. To co nas uratowało, to ograniczenie podróży zagranicznych Polaków. W efekcie latem co prawda ubyło nam kuracjuszy, za to inni turyści chętnie wybierali nasze miasto. Moglibyśmy życzyć sobie więcej takich sezonów, ale obawiam się, że to szybko nie nastąpi.

Piotr Janowski, sekretarz Białogardu

W 2020 r. wzrost wpływów z PIT, z czym mieliśmy w mieście do czynienia przez ostatnie lata, gwałtownie wyhamował. To efekt zmian w systemie podatkowym, które uszczuplają dochody samorządów, jak i pandemii. Zanotowaliśmy też mniejsze wpływy z innych źródeł, np. transportu miejskiego, a ponosiliśmy stałe koszty utrzymania zamkniętej infrastruktury, np. pływalni czy centrów kultury. Staramy się nie ograniczać inwestycji publicznych.

W kontekście swoistego przeciągania liny między samorządowcami a rządem, gdzie powinny trafiać w pierwszej kolejności fundusze na odbudowę po pandemii, „Życie Regionów” przyjrzało się, kto mógł ponieść największe straty. Wyniki są dosyć zaskakujące.

W naszych analizach pod lupę wzięliśmy informacje o wpływach z podatku PIT, jako jednego z ważniejszych wskaźników kondycji finansowej, dla 300 miast, z grudnia 2020 r., jakie przedstawia Ministerstwo Finansów. To wstępne dane i samorządy mogą jeszcze dokonywać korekt swoich wyników.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse w regionach
Inwestycje – busola samorządności
Finanse w regionach
NIK: rząd PiS ręcznie sterował finansami JST. "Nieudolne reformy i klientelizm"
Finanse w regionach
Minister finansów: System finansowania samorządów wymaga radykalnej zmiany
Finanse w regionach
Rząd przedstawi szczegóły o finansach samorządów w ciągu miesiąca?
Finanse w regionach
Wszystkie regiony Polski gonią unijną zamożność, ale w różnym tempie