Dobry sezon dla polskiej turystyki to tylko pozory. Nie jest wesoło

Branża turystyczna przeżywa trudne chwile. Problem mają duzi i mali. Hotelarze liczą straty i czekają na lepsze czasy.

Publikacja: 20.07.2020 14:33

Dobry sezon dla polskiej turystyki to tylko pozory. Nie jest wesoło

Foto: Fot. Pixabay

Właściciele hoteli mają problemy z płynnością finansową. Mimo trwających wakacji zainteresowanie wypoczynkiem jest dużo mniejsze niż np. rok temu. Powód? Koronawirus. Pomóc ma bon turystyczny. Czy wystarczy? Zdania są podzielone, ale wszyscy mówią jedno – nie zaszkodzi.

Sezon na półmetku

Według czerwcowych badań Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego aż 87 proc. hoteli ma problemy z utrzymaniem płynności finansowej. W dwóch trzecich obniżono ceny, by przyciągnąć gości. W wielu ograniczono obsługę. Dużo więcej jednak zrobić się już nie da.

– Stoimy pod ścianą – mówi Janusz Wasilewski, właściciel dwóch pensjonatów na Mazurach. I wyjaśnia, że konkurencja jest ogromna, zainteresowanie mniejsze niż zwykle w wakacje, a koszty spowodowane przez zarazę spore.

– Dla wielu z nas problemem stają się powoli koszty wzmożonej dezynfekcji pokoi i części wspólnych w pensjonatach. Nie mówiąc już o częstszej wymianie pościeli, ręczników itd. Taki stan trwa już kolejny miesiąc, a środki, z których korzystamy, stale drożeją – dodaje Wasilewski.

Robert Kostrzewa wraz z bratem prowadzi mały hotelik w Szczawnicy. – Musieliśmy zwolnić połowę personelu. Większość prac wykonujemy dziś sami. Czasem pomagają przyjaciele – mówi „Życiu Regionów”. I to, jego zdaniem, zdecydowało o tym, że jeszcze nie zamknęli interesu., choć oszczędności już nie mają, a długi rosną.

CZYTAJ TAKŻE: Turystyka: nowa opłata nie trafi do gmin

Jak długo jeszcze przetrwa na rynku? – Trudno powiedzieć. Czekamy do jesieni, a potem z nadzieją na piękną zimę i miłośników białego szaleństwa – przyznaje. Ma nadzieję, że marzec 2020 roku już się nie powtórzy, będzie można powoli spłacać długi, a może nawet myśleć o niewielkich inwestycjach.

Mniej optymizmu wykazuje Rafał Karpiel, do niedawna właściciel sporego pensjonatu na Podhalu.

Działalność zamknął w marcu, kiedy pojawiły się pierwsze rządowe obostrzenia. Do dziś nie uruchomił pensjonatu.

– Dałem sobie szansę, ale w czerwcu zainteresowanie było znikome. Zdarzały się takie dni, kiedy telefon cały czas milczał. Dla wynajmu dwóch, trzech pokoi nie opłacało się uruchamiać tej całej koronawirusowej machiny, przeróbek itd. W dodatku dużo mówiło się o gigantycznych karach za niedopełnienie wymogów sanepidu – mówi „Życiu Regionów”. A przecież, jak podkreśla, nie wszystko zależy od właściciela.

O sprzedaży na razie nie myśli, bo i zainteresowanie tego typu inwestycjami jest dziś znikome. – Czekam na lepsze czasy – dodaje.

Cudowny bon

Do przedsiębiorców takich jak nasi rozmówcy rękę wyciągnął właśnie rząd. W minioną środę Sejm uchwalił ustawę o polskim bonie turystycznym. Ma to być wsparcie dla polskich rodzin oraz branży turystycznej, która szczególnie ucierpiała – i nadal cierpi – z powodu koronawirusa. Świadczenie w formie bonu – w wysokości 500 zł – będzie przysługiwało każdemu dziecku. Bon nie będzie miał formy gotówkowej, środki nie będą wpłacane na konta rodziców. Będzie to cyfrowe świadczenie udzielane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, z którego rozliczać będą się mogli przedsiębiorcy turystyczni lub organizacje pożytku publicznego, które zarejestrują się w Polskiej Organizacji Turystycznej.

Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich nie ma większych złudzeń. – Każda forma wsparcia jest dziś dobrze widziana, bo sytuacja jest naprawdę trudna. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że sam bon branży turystycznej na nogi nie postawi – uważa Wójcik. Jego zdaniem kluczowe dla być albo nie być na rynku są dziś dwie sprawy.

CZYTAJ TAKŻE: Był przemysł, będzie atrakcja. Jak naśladujemy Zagłębie Ruhry

Po pierwsze, ciekawa oferta, czyli coś więcej niż czyste pokoje, zadbana łazienka i dobra kuchnia. Po drugie, atrakcyjne położenie. – Nadszedł czas dla ludzi kreatywnych – uważa Wójcik i podaje przykład.

Na Podlasiu całkiem dobrze prosperuje dziś pewne gospodarstwo agroturystyczne. Malutki hotelik i ogromna posiadłość. Jej właściciele postawili na zioła i z nich żyją. Zajmują się ich uprawą, prowadzą warsztaty, uczą, jak je zbierać i co z nich można zrobić. Zainteresowanie pobytem w tym gospodarstwie jest spore i nawet koronawirus tego nie zmienił.

A sam bon? Pewnie nie przesądzi o tym, że pięcioosobowa rodzina, która nie miała planów urlopowych, nagle zdecyduje się na dwutygodniowe wczasy nad morzem. Być może jednak stać ich będzie na przedłużony weekend na Mazurach.

Cios dla małych i dużych

Problem, jak się okazuje, dotyczy nie tylko małych hoteli i pensjonatów. Ludzie unikają także hoteli molochów.

Marek Kamieński, biegły sądowy, ekspert do spraw turystyki, potwierdza nam, że duże hotele cieszą się dziś mniejszym zainteresowaniem niż pensjonaty czy agroturystyka.

– Niektóre duże hotele w ogóle się nie otworzyły. Powodem są obostrzenia, jakie nałożono na ich właścicieli w związku z pandemią. Duże problemy mają hotele miejskie nastawione na klienta biznesowego, a takich jest dziś dużo mniej – mówi. I dodaje, że u klientów panuje dziś przekonanie, że w mniejszych ośrodkach jest bezpieczniej, co niekoniecznie musi być prawdą. Nie bez znaczenia są również ceny. Klienci częściej wybierają dziś tańsze noclegi i pobyty.

Czynnik ekonomiczny w przypadku wyboru miejsca i formy wypoczynku w tym roku odgrywa zasadnicza rolę. Dowód? Najnowsze badania rynku. Wynika z nich, że jedna trzecia Polaków chce wydać na tegoroczne wakacje nie więcej niż 3 tysiące złotych na rodzinę. Takie wyniki przyniosło badanie przeprowadzone przez Santander Consumer Bank. „Zdecydowanie w Polsce i nie za drogo” – to obraz tegorocznych wakacji, który wyłania się z najnowszego raportu „Polaków portfel własny – wyjątkowe lato”.

CZYTAJ TAKŻE: Wakacje w mieście? To nie problem, ale w reżimie sanitarnym

Według autorów raportu tegoroczne wakacje będą bardzo trudne dla branży turystycznej. „Mimo stopniowego znoszenia obostrzeń epidemicznych w hotelach czy pensjonatach wciąż obowiązują dodatkowe restrykcje i limity. Loty z Polski zostały wznowione w połowie czerwca, pierwsze czartery ruszyły jednak dopiero na początku lipca, i to tylko na europejskich trasach” – czytamy w raporcie.

Wakacyjna oferta biur podróży jest o wiele skromniejsza w tym roku, co wiąże się nie tylko z ograniczeniami związanymi z pandemią koronawirusa, ale też z mniejszym popytem na takie wyjazdy. Polacy co prawda tęsknią za śródziemnomorskimi plażami, egzotycznym azjatyckim jedzeniem czy zagranicznymi zabytkami, wakacyjny wyjazd za granicę rozważa jednak zaledwie 7,3 proc. ankietowanych przez SCB.

Z regionów
W całej Polsce organizowane są śniadania wielkanocne dla potrzebujących
Z regionów
Samorządy nie radzą sobie z cyberbezpieczeństwem
Z regionów
Polskie miasta inwestują w żłobki. Nowe placówki są coraz bardziej ekologiczne
Z regionów
Jarmarki wielkanocne: w tym roku więcej rzemiosła, mniej „chińszczyzny”
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Z regionów
Jarmark odpustowy Emaus nadal przy krakowskich Błoniach