Dwie trzecie rodzimych startupów (65 proc.) znajduje się w pięciu miastach: Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Lublinie i Trójmieście. Mocną pozycję ma też Poznań. A rośnie znaczenie takich ośrodków jak Białystok. Poza tym wiele młodych, innowacyjnych spółek stawia na inne miasta (m.in. Rzeszów, Łódź czy Katowice). Owo mocne rozproszenie wyróżnia Polskę na europejskiej scenie startupowej.
CZYTAJ TAKŻE: Startupy motorem zmian
Mathias Pastor, szef francuskiego akceleratora The Family, na łamach branżowego serwisu Sifted.eu tłumaczył niedawno: Polska jest całkiem dużym rynkiem, ale jest dość zdecentralizowana. W przeciwieństwie do Francji i Wielkiej Brytanii, które koncentrują w swoich stolicach większość działalności gospodarczej, a tym bardziej tej technologicznej, polski ekosystem składa się z kilku niemal równorzędnych „węzłów”.
A to może być problem.
Lokalna specyfika
Na ten wyraźny trend rozdrobnienia wskazuje Julia Krysztofiak-Szopa, prezes Startup Poland. – Mamy w Polsce kilka miejsc, o których możemy mówić jako o gęstym startupowym środowisku. Wcześniej w czołówce wymieniano Warszawę i Kraków, ale gdy weźmiemy pod uwagę zaludnienie regionów, okazuje się, że Wrocław i Lublin wyprzedzają Małopolskę. Ciekawe zjawisko obserwujemy też w Białymstoku, gdzie powstają startupy „deep tech”, wykorzystujące najtrudniejsze, najbardziej innowacyjne technologie – tłumaczy.