Wykluczeni z życia przez lata

Publikacja: 11.06.2019 13:08

Wykluczeni z życia przez lata

Foto: Shutterstock

Są w Polsce powiaty, w których trzeba przejść 10 km pieszo, by dojść na przystanek autobusowy. A tam jedno połączenie na dzień…

Prawie 14 mln osób w Polsce  doświadcza tzw. wykluczenia transportowego. To np. problem z dojazdem do pracy, lekarza, szkoły, a nawet brak jakiejkolwiek możliwości wyjazdu z własnej miejscowości. Dziś do 26 proc. sołectw w Polsce nie dociera jakikolwiek transport publiczny. – Brak dobrych połączeń transportowych i komunikacji publicznej jest jednym z powodów umierania miast – alarmują eksperci.

Z raportu „Niepotrzebny region. Wykluczenie transportowe Małopolski wschodniej” przygotowanego przez ekspertów Klubu Jagiellońskiego wynika, że liczba mieszkańców Nowego Sącza w ciągu 20 lat może się zmniejszyć z tego powodu o blisko 11 tys. To nie jest problem tylko jednej miejscowości.

A przecież od lat to kierowcy twierdzą, że ich życie nie jest łatwe. To co mają powiedzieć pasażerowie publicznego transportu zbiorowego? Mieszkańcy mniejszych i większych miast i miasteczek? Wprawdzie rząd podejmuje próby zmiany tego stanu rzeczy, ale dotychczasowe skutki tych działań są marne. Dowód? Pierwszy projekt noweli ustawy o publicznym transporcie drogowym nosi datę 23 lutego 2018 r. Od tamtego czasu  był wielokrotnie zmieniany. W marcu tego roku opublikowany został kolejny projekt zmian.

Co proponuje rząd? Obligatoryjny zakres planowania przewozów mocno się w nim skurczył. Zniknęły zapisy o połączeniach pomiędzy siedzibami władz powiatów i pomiędzy stolicą powiatu a stolicami gmin. Plany transportowe, poza samorządami organizującymi komunikację miejską, muszą teraz tworzyć tylko województwa. Powiatom usunięto wiele obowiązków transportowych, choć przecież – według rządowych zapowiedzi – to one mają reaktywować połączenia autobusowe.

Racje samorządów

Co o propozycjach rządu myślą samorządowcy? Związek Województw RP: „Projekt przypisuje obowiązek zorganizowania publicznego transportu zbiorowego wyłącznie marszałkom województw w zakresie wojewódzkich przewozów, a tym samym zmusza się samorządy do finansowania takich linii komunikacyjnych ze środków publicznych”.

CZYTAJ TAKŻE: Lokalny transport: pieniądze nie wystarczą

– W naszej ocenie decyzja dotycząca uruchomienia przewozów wojewódzkich powinna zostać w delegacji dla organów, które będą odpowiedzialne za ich organizację i finansowanie na podstawie uchwalonych planów zrównoważonego rozwoju. Wykluczenie wykonywania przewozów komercyjnych w ramach przewozów wojewódzkich spowoduje naruszenie oraz ograniczenie praw przedsiębiorców wynikających z art. 22 konstytucji oraz ustawy o swobodzie działalności gospodarczej – uważa Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego.

Marszałek województwa dolnośląskiego z niepokojem obserwuje zmiany wprowadzające przymusowe utrzymanie rozdrobnienia rynku przewozów autobusowych i znacznie utrudniające poprawę jakości taboru, a także podające w wątpliwość ekonomiczną sens zakupu nowych autobusów przez przewoźników – w połączeniu z wprowadzeniem szczególnych preferencji dla obecnie funkcjonujących przewoźników (niezależnie od jakości świadczonych przez nich usług) zahamuje rozwój jakościowy drogowego przewozu osób.

PKS-y w odstawkę

Oznacza to utrwalenie oraz pogłębienie różnic między transportem powiatowym i gminnym a transportem miejskim i kolejowym. Niektórzy samorządowcy zwracają też uwagę na potencjalnie niebezpieczne dla przewoźników i operatorów niedopowiedzenie przekazania „innych informacji związanych z przewozem osób”, co jest praktycznie nieograniczonym narzędziem służącym do pozyskiwania informacji od operatorów i przewoźników.

W Małopolsce z kolei przypominają, że plan transportowy jest aktem prawa miejscowego, którego uchwalenie, a także wprowadzenie w nim zmian wymaga stosowania określonej procedury. Nie należy więc w nich określać planowanych rozkładów jazdy, które ulegają częstym zmianom.

Kolejny z marszałków podkreśla, że biorąc pod uwagę, iż gminy średnio w 2017 r. udzielały zezwoleń na trzy linie komunikacyjne, na obszarze gmin nie ma w ogóle pola do konkurencji i podstawowym problemem jest znalezienie jednego przewoźnika, który podjąłby się przewozów. Z tego też względu system powinien dopuszczać na obszarze gmin możliwość ustanowienia strefy prawa wyłącznego, co pozwoliłoby zagwarantować stabilność pracy przewozowej chociażby jednemu przewoźnikowi, a mieszkańcom względną stabilizację połączeń komunikacyjnych.

Czasy jednej państwowej firmy, która organizuje transport w całym kraju, już minęły. Żeby jednak zorganizować działający transport publiczny w całej Polsce, potrzebne jest prowadzenie skutecznej polityki publicznej. O to od lat apelują samorządy. Problem w tym, że trzeba mieć na nią centralny dobry pomysł.

Czekanie na rząd nie pomogło

Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze i Klub Jagielloński skierowały więc wspólną petycję do premiera i marszałka Sejmu, przedstawiając własną „piątkę transportową”. Decyzja w sprawie petycji, mimo aktywności jej autorów, jeszcze nie zapadła. I jak słyszymy, w obecnej kadencji niewiele już pewnie da się zrobić.

Główne hasło petycji brzmi:  Nie ratujmy PKS-ów. Organizujmy transport publiczny. Jej autorzy proponują motywować powiaty i gminy do integracji z innymi jednostkami samorządowymi.

CZYTAJ TAKŻE: Samorządy: Zróbmy „piątkę transportową”

Jak chcą to zrobić? Proponują, by samorządy dostawały premię za współpracę. Tak, żeby ich autobusy nie dojeżdżały tylko do granic powiatów, ale kursowały również pomiędzy stolicami dwóch sąsiadujących powiatów. To jednak nie wystarczy. Potrzebne są proste przepisy.

Tymczasem ustawa o publicznym transporcie zbiorowym jest zagmatwana i przeregulowana. – Często w gronie osób zajmujących się transportem zbiorowym kłócimy się między sobą, co dany przepis oznacza i jak powinien być interpretowany. Polska ustawa o transporcie zbiorowym ma 55 stron, gdy tymczasem jej czeski odpowiednik ma jedynie 12. I jak pokazuje przykład naszego południowego sąsiada, tam transport publiczny może funkcjonować praktycznie perfekcyjnie – podsumował Bartosz Jakubowski, ekspert ds. spraw transportu.

Są w Polsce powiaty, w których trzeba przejść 10 km pieszo, by dojść na przystanek autobusowy. A tam jedno połączenie na dzień…

Prawie 14 mln osób w Polsce  doświadcza tzw. wykluczenia transportowego. To np. problem z dojazdem do pracy, lekarza, szkoły, a nawet brak jakiejkolwiek możliwości wyjazdu z własnej miejscowości. Dziś do 26 proc. sołectw w Polsce nie dociera jakikolwiek transport publiczny. – Brak dobrych połączeń transportowych i komunikacji publicznej jest jednym z powodów umierania miast – alarmują eksperci.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Metrorower nie powinien mieć żadnych granic
Transport
Nie ma zgody na plany poszerzenia dolnośląskiego odcinka autostrady A4
Transport
Kolej wyda 5 mld zł na zwiększenie liczby pociągów i skrócenie czasów podróży na Śląsku
Transport
Kuszenie wyborców wizją bezpłatnej komunikacji miejskiej. Czy to zadziała?
Materiał partnera
Dolny Śląsk inwestuje w kolejne nowe pociągi