Ten największy w kraju operator miejskiej komunikacji, który
działa już w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu, wciąż szuka blisko 40 kierowców
do 130-osobowego zespołu mającego prowadzić 49 nowych mercedesów na 11
bydgoskich liniach: 51, 53, 55, 56, 58, 62, 67, 69, 73, 76 oraz 85. Mają być
obsługiwane przez Mobilis przez najbliższe 9 lat, do 2031 roku.
Kłopoty kadrowe przewoźnika nie są zaskoczeniem, bo na brak kierowców narzekają miejskie spółki przewozowe praktycznie w całej Polsce. Przypadek Mobilisa jest jednak tym ciekawszy, że postanowił on sięgnąć po kandydatów z zagranicy, w dodatku tej bardzo odległej. Okazuje się, że w grę wchodzi zatrudnienie m.in. Hindusów. Firma ma negocjować ich zatrudnienie w rozmowach z agencjami pracy tymczasowej.
Czytaj więcej
Sytuacja finansowa samorządowych spółek przewozowych staje się coraz gorsza. Powodem jest nie tylko wzrost kosztów paliw i energii, ale także spadek wpływów i braki pracowników.
Mobilis szuka kierowców na bydgoskie trasy różnymi sposobami. Przykładowo finansuje i reklamuje kursy na prawo jazdy kat. D dla osób, które nie mają uprawnień, a także ogłasza się w portalach i serwisach ogłoszeniowych, skierowanych do poszukujących pracy. W Bydgoszczy oferuje im m.in. zatrudnienie na podstawie umowy o pracę, szkolenia z topografii miasta, 100-procentowo płatne nadgodziny wraz z systemem premii, prywatną opiekę medyczną czy pomoc w zakwaterowaniu. Zatrudniająca w całym kraju blisko tysiąc osób spółka ma w przyszłym roku otrzymać za obsługę bydgoskich linii autobusowych 26 mln zł. W ubiegłorocznym przetargu pokonała 3 konkurentów: lokalne MZK, konsorcjum PKS-ów i wożące pasażerów do tej pory Irex-Trans.
Ale nie tylko Mobilis ma w Bydgoszczy kłopoty ze znalezieniem kierowców. Miasto już z początkiem ubiegłego miesiąca musiało m.in. z tego powodu wprowadzić ograniczenia w funkcjonowaniu komunikacji. Jak zapowiedziano w komunikacie, postanowiono dostosować rozkłady jazdy do możliwości kadrowych.
- Mimo ogromnego wzrostu kosztów i pogłębiającej się luce na rynku pracy kierowców zdecydowaliśmy się ograniczyć ofertę w sposób minimalny, na poziomie 6-7 proc. – informował bydgoski Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Podał przy tym, że redukcja dotyczy kursów z najmniejszą liczbą pasażerów.
Czytaj więcej
Władze Zielonej Góry znalazły receptę na drogi prąd w publicznej komunikacji. Tamtejszy Miejski Zakład Komunikacji postanowił zainwestować w energię ze źródeł odnawialnych.
Podobne działania podejmują także inne miasta. W Rzeszowie Zarząd Transportu Miejskiego zdecydował o zawieszeniu części kursów. Z kolei w Szczecinie, z powodu braku motorniczych, już dokonano cięć w częstotliwości jazd komunikacji tramwajowej: liczba tramwajów na ulicach zmniejszyła się o 20 proc. A to nie koniec, bo kierownictwo szczecińskiego Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego ostrzega: - Problem będzie narastał.
Już w maju w Krakowie autobusy MPK nie wyjechały na zaplanowane 13 tys. kilometrów tras, a spółka pilnie poszukiwała 70 kierowców i 30 motorniczych, gdyż dotychczasowi mieli być być przeciążeni pracą. Także w maju zabrakło autobusów m.in. na liniach lokalnych podwarszawskiego Piaseczna.
Jednym z powodów kadrowych kłopotów miejskich przewoźników jest odpływ kierowców pochodzących z Ukrainy. Kolejną – niskie wynagrodzenia i brak pieniędzy na podwyżki wskutek załamania przychodów w czasie pandemii.