– Na koniec 2020 r. mieliśmy 74 powiaty ze stopą bezrobocia poniżej 5 proc., podczas gdy rok wcześniej było ich aż 132 – wyliczył Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, na podstawie ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Dobra i zła wiadomość
To zarówno dobra, jak i zła informacja. Dobra, bo wciąż można wymienić wiele miejsc w Polsce (co piąty powiat w kraju), gdzie bezrobocia praktycznie nie ma, a znalezienie pracy po jej utracie jest stosunkowo łatwe. To głównie miasta, otaczające je miejscowości i te powiaty, gdzie działa dużo silnych firm. Pierwsza piątka pod względem najniższej stopy bezrobocia to Katowice (1,7 proc.), Warszawa (1,8 proc.), Poznań, powiat poznański i powiat kępiński (po 2 proc.).
Gorzej, że równie duża jest grupa powiatów, które utraciły miano rynku pracy o naturalnym bezrobociu (tj. wskaźnik przekroczył tam 5 proc.). Dotyczy to np. Łodzi (wzrost stopy bezrobocia w ciągu roku z 4,8 do 5,9 proc.), Lublina (z 5 do 5,6 proc.), Rzeszowa (z 4,8 do 5,7 proc.), czy Kielc (z 4,9 proc. do 5,6 proc.).
CZYTAJ TAKŻE: Kryzys nie oszczędza nikogo, cierpią bogaci i biedni
Pocieszające może być, że wzrost nie był tam wyjątkowo duży, znacznie gorzej pandemia obeszła się z prawie 30 powiatowymi rynkami pracy, gdzie stopa bezrobocia wzrosła o 2 pkt. proc. i więcej, podczas gdy średnio w kraju wzrost wyniósł 1 pkt.