Wykluczenie dużych miast

Teraz rząd stawia zdecydowanie na mniejsze ośrodki kosztem dużych - mówi <span class="Lead - rozmowca">Rafał Bruski</span>, prezydent Bydgoszczy.

Aktualizacja: 20.12.2019 18:35 Publikacja: 20.12.2019 18:35

W naszym raporcie „Potencjał inwestycyjny polskich miast” zwracamy uwagę, że Bydgoszcz zmieniła swój profil – z miasta kojarzonego z przemysłem w miasto kojarzone z IT. Jak to się udało?

Liczba miejsc pracy w tej branży – IT – zwiększyła się w ostatnich ośmiu latach z tysiąca do 10 tys. To sukces firm i sukces miasta. Miasto mocno wspierało tę branżę, np. poprzez szybkie decyzje dotyczące lokalizacji biurowców, bo wiemy, że ta branża głównie na nich się opiera. Poza tym miasto zaangażowało się mocno w nabór pracowników, nie tylko w Bydgoszczy, ale też poza miastem. Później to jest już efekt kuli śnieżnej. Przedsiębiorcy z tej branży – i nie tylko – mówią, że jeśli jest tu 10 tys. informatyków i będą potrzebowali kolejnych dla nowej firmy lub poszerzenia działalności, to na pewno 100 znajdą, w najgorszym wypadku podkupując ich innym firmom. Ta liczba pracowników gwarantuje, że nabór do pracy – rzecz kluczowa i najtrudniejsza – zakończy się sukcesem. Wiele osób dojeżdża, liczę na to, że kiedyś ci ludzie, którzy pewnie na weekendy wracają do swoich miast, staną się mieszkańcami Bydgoszczy. Przyciąganie inwestorów to efekt wielu działań, ale sami inwestorzy doceniają nasze podejście, potencjał miasta i korzystne decyzje, które są tu podejmowane. To widać. Na przykład w ubiegłym roku gigant informatyczny – firma Atos – przeniósł swoją siedzibę z Warszawy do Bydgoszczy.

Czy liczą się konkretne, jednostkowe decyzje, czy jednak w tym przyciąganiu inwestorów konieczne jest stworzenie pewnego ogólnego procesu?

Na początku rola miasta była większa i bardziej aktywna, teraz, jak już wspomniałem, działa efekt kuli śnieżnej. Chociaż oczywiście uwaga musi być cały czas. Podam przykład – Atos chce się przenieść do Bydgoszczy, ale nie ma swoich biurowców, potrzebuje powierzchni. Informuje dewelopera odpowiednio wcześniej, by miał czas przygotować projekt. Deweloper zwraca się do miasta. Tu ważna jest aktywna rola miasta. Po to, by deweloper mógł złożyć deklarację firmie, że za rok, półtora będą mogły powstać miejsca pracy dla 100–500 osób, by cały proces przeszedł szybko i sprawnie, rola miasta jest kluczowa. Gdyby nie było możliwości powstania tych dodatkowych powierzchni, inwestor pewnie by się tu nie przeniósł. Rolą miasta jest ułatwianie procesów inwestycyjnych dla tych, którzy np. budują przestrzenie dla nowych miejsc pracy.

Ale to chyba nie wszystko?

Ważna jest też współpraca z uczelniami. Chociaż tu rola miasta jest nieco mniejsza. Chodzi o odpowiadanie na potrzeby rynku w tych sektorach, gdzie one występują. Oczywiście np. w branży informatycznej specjalizacji jest mnóstwo. Od zarządzających bazami danych po programistów czy grafików itd. To jest kilkadziesiąt zawodów. Każda specjalizacja jest wąska w swoim obszarze. Pojawia się więc kwestia współpracy z uczelniami, by jak najszerzej kształcić przyszłe kadry. Reforma szkolnictwa wyższego temu nie sprzyjała, niektóre kierunki zostały zlikwidowane. Ale inne powstały w ich miejsce. Dla przyszłych potencjalnych pracodawców ta kadra się bardzo liczy.

Czyli uwaga miasta, ratusza i prezydenta musi być cały czas.

To kwestia przede wszystkim zbudowania pewnej kultury organizacyjnej i nastawienia. Gdy spotykam się z biznesem, czasami są to bardzo szerokie spotkania, to mówię: proszę państwa, wiemy, że proces inwestycyjny to czasem ponad 20 różnych uzgodnień. Ale zachęcam, przyjdźcie do ratusza, zobaczymy, co da się zrobić, dajcie nam szansę. W zarządzaniu miastem wyznaję zasadę, że dla inwestorów zawsze mam czas. Dziś dostaję telefon, jutro jest spotkanie. Najczęściej to się dzieje, gdy ktoś szedł zwykłą ścieżką i napotkał na niej turbulencje. To zdarza się nawet w moim urzędzie. Wtedy ja przyglądam się sprawie.

A na ile zmienia się podejście i oczekiwania samych inwestorów, np. wobec sfery „miękkiej” w miastach, poza twardą infrastrukturą?

Ok. 20 proc decyzji inwestycyjnych to decyzje pod wpływem tych „miękkich” elementów. To siłą rzeczy staje się bardzo ważny czynnik. Co istotne np. dla kadry zagranicznej, to możliwość kształcenia dzieci. Bydgoszcz ma szkołę międzynarodową; powstawała, gdy tworzyła się tu jednostka NATO. Dziś szkołę prowadzi Uniwersytet Kazimierza Wielkiego. To jest bardzo ważny bonus dla menedżerów, pracowników przy podejmowaniu decyzji o przeniesieniu się do miasta.

A na ile liczy się położenie Bydgoszczy oraz infrastruktura komunikacyjna miasta?

Tylko sama informacja, że powstanie droga S5, spowodowała, że Bydgoszcz znalazła się na bardzo wysokich miejscach potencjalnego rozwoju dla branży logistycznej. Z Bydgoszczy rzeczywiście bardzo łatwo wszędzie dojechać. Branża logistyczna zaczęła to natychmiast dyskontować. Przez ostatnie trzy lata przybyło kilkadziesiąt hektarów terenów logistycznych, hal. Tego typu bodziec był dla branży ważny. To nie zabiera terenów pod inne inwestycje, dzieje się głównie na obrzeżach miasta. W dynamice wzrostu jesteśmy tu bardzo wysoko. Tu ważne były decyzje na szczeblu centralnym co do rozwoju infrastruktury drogowej. Bydgoszcz jest też centralnie położona, jeśli chodzi o szlaki kolejowe oraz energetyczne. O tym ostatnim mało osób jeszcze wie, ale dla wielu firm, które potrzebują sporo energii elektrycznej, kwestią rozwoju jest jej dostęp. Ze względu na nasze położenie w Bydgoszczy problemów z prądem nie ma.

Jako prezydent urzędujący od 2010 roku widzi pan różnicę w traktowaniu miasta przez obecną władzę i poprzednią? Chodzi o inwestycje, komunikacje, rozwój.

Oczywiście, że widzę. Te duże inwestycje, o których mówiłem, to przede wszystkim konsekwencje decyzji poprzedniego rządu PO–PSL. Ten rząd je realizuje. Dużych inwestycji za obecnego rządu w mieście nie przybyło. I mówię tak nie dlatego, że jestem z innej opcji politycznej albo że jestem złośliwy. Co gorsze, dotyczy to wszystkich dużych miast. Teraz rząd stawia zdecydowanie na mniejsze ośrodki kosztem dużych. Są programy rządowe, które wręcz omijają miasta wojewódzkie. Są to programy drogowe, smogowe i tak dalej, np. Mosty dla Regionu. W naszym nie ma żadnego, o mieście nie wspominając. Samo bycie miastem wojewódzkim, dużym miastem wyklucza na starcie. Co najmniej pięć–sześć takich takich programów mógłbym wymienić. I to jest coś, co ogranicza nasz rozwój. Bo to pieniądze zapewniają rozwój. A te rządowe trafiają teraz gdzie indziej.

Wracając do naturalnych atutów miast, to ich posiadanie chyba do niczego samo w sobie nie prowadzi.

To prawda. Dla Bydgoszczy ważna jest rzeka – Brda. Gdy sięgniemy do historii miasta, to największy okres jego rozkwitu przypadł na czas od powstania Kanału Bydgoskiego. Miało w Polsce powstać 12 ośrodków portów, na drodze konwencji AGN. Gdyby rząd konsekwentnie realizował ten kierunek, to byłby to kolejny impuls rozwoju. W mieście partnerskim Bydgoszczy, czyli w Mannheim, jest drugi co do wielkości w Niemczech port rzeczny, który generuje 20 tys. miejsc pracy. Drugi obszar, który my już teraz wykorzystujemy, to turystyka rzeczna. Zdarzają się tacy turyści. Ale przede wszystkim nasza rzeka jest bezpieczna pod względem powodziowym. Zbliżenie miasta do rzeki nie jest takie trudne jak w miastach, gdzie tak nie jest. My nie musimy się oddalać z atrakcyjną infrastrukturą. Brda jest uregulowana. To pozwala na inwestycje. Co ważne, kilkanaście lat temu rzeka była zanieczyszona. To się zmieniło, mamy pierwszy stopień czystości. Rzekę wykorzystujemy maksymalnie jak się da, organizując zawody pływackie, triathlonowe itd. Mamy w sercu miasta perełkę – Wyspę Młyńską. Mieszkańcy lubią spędzać tu czas, dbamy o to, by tak było.

Na ile mocno miasta rywalizują nie tylko o inwestorów, ale też o mieszkańców?

Dla każdego samorządu to jest kluczowa sprawa. Duża część dochodów miasta jest z PIT. Bydgoszcz jest na wolnej, ale spadkowej krzywej zaludnienia według GUS. Te przepowiednie od dawna się jednak nie sprawdzają. Wyludniamy się na korzyść otoczenia, czyli powiatu. Trzeba działać razem. Stworzyliśmy stowarzyszenie z ościennymi gminami. Trzeba było ich przekonywać na przykład do utworzenia podmiejskiej komunikacji. Codziennie do Bydgoszczy dojeżdża ok. 30 tys. osób – do pracy i szkoły. Otwarcie się na sąsiadów powoduje, że wzajemnie się wspieramy. Jeździmy razem na targi, realizujemy wspólne projekty. Lepsze to niż inwestycja w drugiej części Polski.

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10