Jadąca jedną z ulic kobieta wjechała swoim samochodem w rozlewisko wody znajdujące się na skrzyżowaniu. Pogoda była bardzo trudna, padał intensywny deszcz. Po wjechaniu w kałużę samochód musiał się zatrzymać i uległ zalaniu. Konieczne okazało się wezwanie lawety. Za naprawę samochodu po zalaniu kierująca musiała zapłacić przeszło 13 tys. zł, co potwierdzała faktura. W związku z tym właściciel auta zwrócił się do miasta z wnioskiem o odszkodowanie.
Miasto po przeprowadzonym postępowaniu wyjaśniającym uznało, że nie ponosi odpowiedzialności za zdarzenie, i odmówiło zapłaty odszkodowania, uzasadniając decyzję m.in. tym, że nie odnotowano nieprawidłowości w wykonaniu zadań oczyszczania przez firmę sprzątającą.
Sąd rejonowy, do którego trafiła sprawa, uznał m.in., że właściciel auta, wbrew obowiązkowi wynikającemu z art. 6 kodeksu cywilnego, nie wykazał winy i bezprawności po stronie miasta. Sąd uznał również, że brakuje dowodów potwierdzających wysokość roszczenia, gdyż nie przedstawiono żadnych dowodów z wyjątkiem faktury, która miała charakter dokumentu prywatnego. Sąd wskazał, że podstawą ewentualnej odpowiedzialności miasta był art. 415 k.c.
CZYTAJ TAKŻE: Mało pieniędzy na lokalne drogi
Sprawa po wniesieniu apelacji trafiła do sądu okręgowego. W uzasadnieniu właściciel auta wskazał, że za szkodę odpowiada podmiot odpowiedzialny za niedrożność studzienek, co było przyczyną powstania rozlewiska. Miasto odpowiada jako zarządca drogi. Z tego, że władze samorządowe powierzyły oczyszczanie jezdni przedsiębiorstwu, nie wynika, iż zakres powierzonych zadań był adekwatny do potrzeb, a prace sprzątające były monitorowane. Za szkodę w ocenie właściciela auta odpowiada także przedsiębiorstwo, tj. za własny delikt polegający na zaniechaniu prawidłowego wykonywania zadań powierzonych uchwałą rady miejskiej.