– Transport kolejowy dla Polaków jest wciąż jednym z najistotniejszych środków transportu – potwierdza Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli. Pasażerów wciąż przybywa. Dowód? W 2011 r. na terenie tylko sześciu województw: dolnośląskiego, małopolskiego, mazowieckim, śląskiego, wielkopolskiego i lubelskiego, przewieziono 131,5 mln pasażerów, w 2016 r. już 143,7 mln, a w 2018 – blisko 160 mln.
Fotolia
O tym, że jest to sprawa rzeczywiście ważna, świadczyć mogą częste kontrole tej branży przez Najwyższą Izbę Kontroli. Wyniki raportów nie są jednak zadowalające. Krótko mówiąc: kolej wymaga zmiany. Szykuje je właśnie rząd. Projekt nowelizacji ustawy o transporcie kolejowym właśnie trafił do Rządowego Centrum Legislacji. Dzięki niemu przywrócona ma zostać szansa dla stu miast liczących powyżej 10 tys. mieszkańców na dostęp do transportu szynowego. W 1990 r. w Polsce funkcjonowało 26,2 tys. kilometrów linii kolejowych, w tym linii normalnotorowych było ok. 24 tys. km. Z biegiem lat sytuacja zmienia się diametralnie. Pod koniec 2017 r. w Polsce w eksploatacji było 19,2 tysiące km linii, w tym 18,7 tys. km linii normalnotorowych.
CZYTAJ TAKŻE: Szybciej koleją wokół metropolii
Jednym ze skutków zmniejszenia długości eksploatowanych linii kolejowych jest pozbawienie stu miast liczących powyżej 10 tys. mieszkańców dostępu do kolei. Likwidacja lub brak eksploatacji np. 7 tys. km linii kolejowych, oznacza – w uproszczeniu – także brak dostępności kolejowej w pasie o powierzchni 70 tys. km². Efekt? Mniej więcej jedna piąta powierzchni Polski (i zamieszkałej na niej ludności) została pozbawiona dostępu do transportu kolejowego. Skutki są opłakane. Obszary te tracą na atrakcyjności osadniczej czy inwestycyjnej. Ludzie stamtąd wyjeżdżają i dlatego w większej mierze podlegają one wyludnieniu i degradacji gospodarczej. Niska dostępność transportu oznacza także niższą dostępność ulg na przejazdy koleją – dla nauczycieli, uczniów, emerytów czy osób niepełnosprawnych.