Zawłaszczanie terenów gmin wiejskich nie jest demokratyczne

Są przypadki, że miasta zajmują duże obszary gmin wiejskich i dalsze funkcjonowanie takiej gminy jest trudne lub wręcz niemożliwe – mówi Stanisław Jastrzębski, wójt gminy Długosiodło i szef zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.

Publikacja: 02.03.2025 21:00

Zawłaszczanie terenów gmin wiejskich nie jest demokratyczne

Foto: mat. pras.

Jak duży obszar zajmuje gmina Długosiodło?

Gmina Długosiodło zajmuje ok. 300 km kw.

Z Długosiodła do najbliższego dużego miasta jest dość daleko, a Ostrów Mazowiecka raczej nie zechce powiększać się kosztem pana gminy. Ale problem jest, bo większe miasta chcą się rozrastać kosztem mniejszych sąsiadów. Jak zdaniem Związku Gmin Wiejskich powinno się zmienić przepisy, by nie tworzyć zachęt do wrogich przejęć?

Poruszamy tę kwestię jako Związek nie z uwagi na moją gminę, tylko bardziej jako problem ogólnokrajowy. Od lat obserwujemy nasilający się proces zawłaszczania terenów sąsiednich gmin przez rozlewające się miasta.

Sprawa jest o tyle bulwersująca, że dotyczy najczęściej terenów dobrze zurbanizowanych, na które gmina wyłożyła duże pieniądze, zbudowała tam całą infrastrukturę. Mieszkańcy miast najczęściej, kupując działki i budując swoje domy na terenie gminy wiejskiej, robią to świadomie. Po pierwsze, liczyli, że jest taniej, po drugie, że będą tam dostrzegani, ważniejsi, bezpieczniejsi itd., a do pracy nadal będą jeździć do miasta. I nikomu to nie przeszkadza.

Czytaj więcej

Jest lepiej, ale jeszcze nie dobrze. Odkładane problemy samorządów rosną

Miasta pomijają opinię mieszkańców i po uzyskaniu pozytywnej opinii wojewody wniosek taki jest kierowany do premiera, który składa swój podpis – i sprawa jest zamknięta. Gminie nie przysługuje żadna procedura odwoławcza. Uważam, że nie jest to należyte postępowanie i niewłaściwa procedura w państwie demokratycznym. W celu jej zmiany ZGW RP przygotował projekt nowej ustawy.

Jak to się powinno odbywać pana – jako szefa ZGW RP – zdaniem?

Uważam, że zmiana granic nie jest koniecznością – z wyjątkiem sytuacji nadzwyczajnych, np. dotyczących obronności państwa. Wszystkie usługi winny być realizowane wobec mieszkańców na podstawie porozumień, np. w związkach funkcjonalnych. Natomiast gdy już jest konieczność wyższa, przede wszystkim należy wziąć pod uwagę głos mieszkańców terenu, którego granice będą zmieniane.

Bezwzględnie należy gminie tracącej obszar zwrócić koszty infrastruktury na traconym terenie. Gmina, tracąc teren, traci rzecz najcenniejszą – mieszkańców danego obszaru, a zatem i podatki należne gminie. To należy jej zrekompensować.

Gminy nie mogą być ciągle nękane wnioskami o zmianę granic, ponieważ muszą opracowywać plany wieloletnie w konkretnej rzeczywistości

Stanisław Jastrzębski, wójt gminy Długosiodło i szef zarządu Związku Gmin Wiejskich RP

W przypadku braku rekompensaty gminy wielokrotnie tracą wielomilionowe nakłady poniesione na danym obszarze, pozostając z długami i kredytami zaciągniętymi na zurbanizowanie tego terenu. Podkreślę, że nie wolno w systemie demokratycznym lekceważyć woli mieszkańców danego obszaru.

Jeśli jest taka konieczność, decyzja w sprawie zmiany granic powinna być podejmowana na początku kadencji oraz raz w ciągu jej trwania. Gminy nie mogą być ciągle nękane wnioskami o zmianę granic, ponieważ muszą opracowywać plany wieloletnie w konkretnej rzeczywistości. Są przypadki, że miasta zajmują duże obszary gmin wiejskich i dalsze funkcjonowanie takiej gminy jest trudne lub wręcz niemożliwe.

Czy ZGW RP rozmawia o tym z MSWiA?

Jak wspomniałem, przygotowaliśmy ustawę i złożyliśmy ją na ręce pana ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka oraz wiceministra, pana Tomasza Szymańskiego, prosząc, żeby do czasu uchwalenia nowego prawa zamrozić wnioski miast o powiększenie, które do tej pory wpłynęły.

Są takie gminy pod Słupskiem, jak Redzikowo czy Kobylnica, które co roku są nękane takimi wnioskami. Włodarze miast już w ogóle nie rozmawiają z gminami, bo uważają, że nie ma po co. Robią swoje. Jeżeli wojewoda jest z tej samej opcji politycznej co prezydenci miast, to liczą oni, że go przekonają i dostaną pozwolenie na przejęcie części terenu sąsiada. Podejmują uchwałę i koniec. Nie ma dyskusji. A tak być nie może. To nie ma nic wspólnego z państwem demokratycznym. Z szacunkiem dla prawa i dla obywateli.

Zmieńmy temat. Czy w gminie jest dużo pracowników z tzw. pierwszej kategorii zaszeregowania? Ile zarabiają?

W gminach wiejskich takich pracowników jest niewielu, ponieważ nie stać nas na rozbudowaną kadrę samorządową. Najczęściej ta pierwsza grupa zaszeregowania dotyczy młodych ludzi, którzy rozpoczynają swoją pracę.

Czytaj więcej

Dla kogo ziemia rolna w mieście. Co może powstać na działkach?

W tej chwili otrzymują oni 4666 zł, bo to jest najniższe wynagrodzenie. Na pewno chcieliby zarabiać więcej.

Pytam o te pensje, bo zgodnie z rozporządzeniem przedstawionym w lutym przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynagrodzenia w samorządzie mają wzrosnąć. Czy takie podwyżki dla pracowników – w trakcie roku, a nie układania budżetu – to rozwiązanie sensowne? Są na to pieniądze?

Tak nie powinno być. Jeżeli takie rozporządzenie wchodzi w życie, to powinno obowiązywać od następnego roku, dlatego że musimy w swoich budżetach zabezpieczyć środki na podwyżki. To po pierwsze.

Po drugie, musimy pamiętać o tym, że starsi pracownicy oczekują, że jeżeli tak znacznie podnosi się wynagrodzenie najniższe, to im także należy podnieść pensję, żeby zachować rozsądek i poczucie sprawiedliwości, bo oni, pracując 10, 20, 30 lat, zbierali te podwyżki przez lata, żeby w miarę godnie odejść na emeryturę.

Czytaj więcej

Miękka siła Polski nadal słaba. USA, Chiny i Wielka Brytania na podium, silna Rosja

Dziś coraz więcej ludzi może pozwolić sobie na dojeżdżanie do pracy do większych ośrodków. Więc jeżeli dostają ofertę lepszych zarobków – odchodzą z pracy. To też jest problem.

A bez wykształconych, doświadczonych, chcących pracować urzędników nie jesteśmy w stanie sprawnie obsługiwać mieszkańców. A liczba problemów narasta. Mamy coraz więcej pracy, a wynagrodzenia doświadczonych urzędników są – powiedziałbym – mizerne w stosunku do tego, co oferuje rynek.

Zwłaszcza przy tym spłaszczeniu różnic między poszczególnymi kategoriami zaszeregowania pracowników samorządowych. Związek Powiatów Polskich protestuje przeciwko takim rozwiązaniom. Czy ZGW podejmuje działania, aby te różnice wynagrodzeń były jednak wyższe?

Te różnice powinny być wyższe, bo nie utrzymamy kadry w miejscu pracy. Poza tym pracownicy, którzy widzą, że są lekceważeni i nie są należycie wynagradzani, nawet jeśli muszą zostać w urzędzie, bo nie mają innego wyjścia, to i tak nie tworzą dobrej atmosfery do pracy.

A często są sytuacje, że naprawdę trzeba się poświęcić tej pracy. Nieraz zdarzają się nadzwyczajne wydarzenia, więc naprawdę trzeba swoim mieszkańcom służyć. A jeżeli człowiek robi to z musu, bo nie ma innego wyjścia, to mizerne efekty takiej pracy prędzej czy później będą widoczne.

Kilka dni temu resort finansów podał, że 2024 r. samorządy zamknęły nadwyżką budżetową w kwocie 2,2 mld zł. Rok wcześniej miały deficyt na poziomie blisko 23 mld zł. Jak to wygląda w Długosiodle?

W 2023 r. poprzedni rząd przecież wyasygnował ponad 100 mld zł, które trafiły do samorządów w ramach tzw. Polskiego Ładu. Część tych pieniędzy wydaliśmy w ub.r., a część jeszcze w tym roku, bo nie mieliśmy gotowych pozwoleń na budowę, nie przeprowadziliśmy przetargów. To są pieniądze tylko i wyłącznie inwestycyjne.

Ten dobrobyt w samorządach wygląda w ten sposób, że od trzech lat, gdyby rząd nie dofinansował poszczególnych samorządów, to my byśmy nie zamknęli roku budżetowego. Reguła finansowa w samorządach polega na tym, że wydatki bieżące musimy pokryć z dochodów bieżących. W praktyce kiedy wydatki rosną nam o 30, 40, 50 i więcej procent, dochody wzrastają tylko nieznacznie. Przypomnę o wzrostach cen prądu i ogrzewania czy choćby najniższego wynagrodzenia. Dochody, które mamy z podatków, są niewielkie: gmina jak moja – wcale nie najmniejsza, bo mamy ok. 8 tys. mieszkańców – nie ma żadnego przemysłu, nie ma wielkogabarytowych obiektów. Żyjemy tylko i wyłącznie z tych drobnych podatków od tych, którzy prowadzą działalność gospodarczą.

Jeżeli rada gminy podniesie podatki nawet o stopień inflacji, no to o czym my mówimy? Te nożyce, czyli różnica między dochodami a wydatkami, rosną, a deficyt nam się pojawia co roku. Ministerstwo Finansów musiało wesprzeć samorządy tak zwaną „kroplówką”, bo inaczej byśmy po prostu ogłosili plajtę.

Mieliśmy obiecane, że nowa ustawa o dochodach JST radykalnie poprawi sytuację. Nie do końca tak się stało. Jako związek wskazywaliśmy już w 2024 r., że – według naszych wyliczeń – tylko i wyłącznie w oświacie brakuje 45 mld zł. Jeżeli zwiększono nam dochody nawet o 20 mld, to ciągle brakuje 25 mld zł.

W ub. roku jako samorząd Długosiodła dołożyliśmy do oświaty 6,5 mln zł, rok wcześniej – 6 mln zł, a dwa lata wcześniej – 5 mln zł. Proszę zwrócić uwagę, jak lawinowo rosną koszty edukacji. A w tej chwili słyszymy po raz kolejny, że będzie kolejna podwyżka dla nauczycieli, dla pedagogów. Ministerstwo już podjęło decyzję, że od września nauczyciele, którzy zdecydują się przejść na emeryturę, otrzymają nie trzymiesięczną odprawę, a półroczną, którą będą musiały pokryć samorządy.

Czytaj więcej

Za miejsce na cmentarzu czasem można płacić w ratach

Jeśli resort nie zapewni w pełni środków finansowych na potrzeby edukacji, to gminy nie będą miały innego wyjścia, jak przekazać nauczycieli oraz ich wynagrodzenia ministerstwu. Edukacja w gminach wiejskich wymaga szybkiego i mądrego uporządkowania.

W tym roku zaniżono potrzeby oświatowe gmin wiejskich, jeśli chodzi o dzieci w wieku od dwóch i pół roku do pięciu lat, uczęszczające do przedszkoli i oddziałów przedszkolnych w szkołach podstawowych na terenach wiejskich. Jak to możliwe?

Pomyłki się zdarzają w różnych kwestiach. Jako przewodniczący ZGW RP zwróciłem się do Barbary Nowackiej, ministry edukacji, z prośbą o wyjaśnienia i szybką interwencję. Na razie jeszcze nie dostaliśmy odpowiedzi w tej sprawie. Pamięta pani reformę Handkego?

Oczywiście.

Wtedy to przynajmniej minister Mirosław Handke podał się do dymisji. To były czasy, gdy jeszcze panowały dobre zwyczaje. Jako samorząd nie wymagamy aż tak wiele, ale chcielibyśmy przyzwoitego traktowania. W wielu dziedzinach naprawdę wyręczamy rząd.

Dzisiaj na obszarach wiejskich zapaść demograficzna powoduje sytuacje, że do pierwszych klas zapisuje się nam jedno, dwójka dzieci, trójka, w porywach – piątka.

Skoro samorząd płaci tym szkołom, to kto może określać sieć szkół, jak nie samorząd? Kto zna lepiej sytuację? A to nadal kuratorium ma decydujący głos. Przecież żeby wystarczyło pieniędzy, które otrzymujemy od państwa na koszty takiej klasy, musi być w niej około 20 dzieci. Jeżeli mamy w klasie dwójkę, trójkę czy piątkę, to o czym my mówimy?

Będzie pan musiał łączyć klasy, bo nie będzie innego wyjścia…

Jako ZGW proponujemy wspólne szkoły. Jeżeli połączy się takie klasy, gdzie jest po 2–3 uczniów z kilku szkół, to zaczyna mieć to sens, bo wówczas oddziały szkolne będą miały 12–15 uczniów, którzy i tak będą dowożeni do szkoły.

Dzisiaj dzieci muszą mieć grupę rówieśniczą, żeby się prawidłowo rozwijać, żeby uczyć się życia, uczyć się radzenia sobie z rówieśnikami. Tego naprawdę żadne pieniądze nie zastąpią.

Jak duży obszar zajmuje gmina Długosiodło?

Gmina Długosiodło zajmuje ok. 300 km kw.

Pozostało jeszcze 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Prezydent Przemyśla: Koniec wojny będzie sygnałem dla biznesu, że jest bezpiecznie
Okiem samorządowca
Burmistrz Nysy: Będę zachęcał mieszkańców, by nie głosowali w refrerendum
Okiem samorządowca
Prezydentka Kielc Agata Wojda: Chciałabym skończyć proces sprzedaży Korony w lutym
Okiem samorządowca
Port Morski Police atrakcyjny dla inwestorów
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Okiem samorządowca
Prezydent Lublina Krzysztof Żuk: Bez zadłużenia nie byłoby inwestycji
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”