Zygmunt Frankiewicz: Zamiast samorządności mamy klientelizm

Samorządy tracą, a ich przyszłość jest niepewna, bo pomniejszane są gwarantowane dochody własne JST, które rosły wraz ze wzrostem wynagrodzeń Polaków – mówi senator Zygmunt Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich, wieloletni prezydent Gliwic.

Publikacja: 13.02.2022 13:05

Senator Zygmunt Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich, wieloletni prezydent Gliwic

Senator Zygmunt Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich, wieloletni prezydent Gliwic

Foto: M. Marchlewska-Wilczak

Panie senatorze, z badań wynika, że znaczna część Polaków źle ocenia Polski Ład i obawia się, że straci na zmianach. A jaka część samorządów straci na tej reformie? Wszystkie?

Polski Ład pogłębił ubytki w dochodach własnych JST i dotyczy to wszystkich samorządów. Ubytki spowodowane przez zmiany ustawowe w PIT w latach 2019 i 2020 wynosiły ponad 6 mld zł rocznie. Rząd ich w żaden sposób nie zrekompensował. Teraz po wprowadzeniu zmian podatkowych przez Polski Ład będzie to kolejne 11–12 mld zł rocznie.

Rząd deklaruje, że będzie rekompensował te ubytki dotacjami, takimi jak Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych, fundusz drogowy, teraz inwestycje strategiczne z Polskiego Ładu. W ubiegłym roku były już takie jednorazowe transfery – 8 mld zł dla JST czy 4 mld zł przeznaczone na wybrane przez rząd inwestycje. Tylko że to są środki, o które trzeba się ubiegać, zamiast nimi – jak do tej pory – samorządnie dysponować. Zamiast samorządności mamy więc klientelizm. Redystrybucja ta odbywa się w dodatku według nieobiektywnych, budzących sporo kontrowersji kryteriów. Pieniądze te są nierówno rozdzielane, dlatego będą pewnie takie samorządy, które w najbliższym okresie mogą mieć więcej środków, niż miały wcześniej. Generalnie jednak – nie mam co do tego wątpliwości – samorządy tracą, a ich przyszłość jest niepewna, bo pomniejszane są gwarantowane dochody własne JST, które rosły wraz ze wzrostem wynagrodzeń Polaków.

Najwięcej tracą duże miasta, a jak to wygląda w przypadku średnich samorządów?

To jest mniej więcej taka liniowa zmiana. Gminy wiejskie, zgodnie z tym zarysowanym przeze mnie wcześniej mechanizmem, mogą mieć nawet więcej pieniędzy, niż miały wcześniej. Jednak im większa gmina czy miasto, tym straty są poważniejsze. Po pierwsze, dlatego że w większych miastach udział podatku dochodowego od osób fizycznych w dochodach z budżetu jest po prostu większy. Wszystkie „uderzenia” w to źródło przekładają się na to, że duże miasta tracą na takich zmianach najwięcej. Po drugie, zmienia się system, który ogranicza dochody własne JST, a zaczyna preferować uznaniowe transfery z budżetu państwa. Wiadomo, że prezydenci większych miast są mniej kochani przez rządzących. Tak eufemistycznie mówiąc, bo są często traktowani wręcz jako przeciwnicy polityczni, których należy zwalczać. Takie podejście przekłada się, niestety, na mieszkańców tych miast, których pośrednio dotykają te represje. Uznaniowość wpisana w Polski Ład sprawia, że miasta dostają bez porównania mniej pieniędzy na jednego mieszkańca niż mniejsze gminy.

W dotacjach na inwestycje strategiczne stosunek wysokości wsparcia przeliczony na jednego mieszkańca gminy wiejskiej i na jednego mieszkańca w mieście na prawach powiatu wynosi sześć do jednego. Sześć razy więcej pieniędzy to ogromna różnica, szczególnie że dotyczy to dużej puli środków – aż 23,5 mld zł. To jest jaskrawo nierówne traktowanie mieszkańców Polski. Nie spotkałem się wcześniej z czymś takim.

Czytaj więcej

Tadeusz Truskolaski: Pyrrusowe zwycięstwo samorządów

Rząd pokazuje, że dotacje do dużych miast, typu Warszawa, Kraków, Łódź itd., idą w miliony złotych.

To pułapka, w którą wpadają niektórzy prezydenci miast. Pokazują się z takim czekiem i mówią, że w sumie są zadowoleni, bo dostali 30–40 mln zł. A to przecież dużo pieniędzy. Jednak jeśli weźmie się pod uwagę, że miasto przykładowo liczy 200 tys. mieszkańców, to już ta suma tak dobrze nie wygląda. Mówię tym prezydentom: podziel 23,5 mld przez 38 mln Polaków, to wyjdzie około 618 zł na jednego mieszkańca. Dlatego, jeżeli miasto ma 200 tys. mieszkańców, to nie powinno dostać 30–40 mln zł, ale ponad 123 mln zł! Przy równym i sprawiedliwym rozdziale środków powinno otrzymać nawet cztery razy więcej, niż dostaje teraz. Porównanie wsparcia z Polskiego Ładu, które jest kierowane do gmin dużych i do małych, jest jak jeden do sześciu, a przy dotacjach z funduszu inwestycji lokalnych różnice te są jeszcze bardziej drastyczne i wynoszą prawie jeden do dziesięciu.

Działania dostosowawcze do niższych dochodów samorządy musiały zastosować już trzy lata temu, gdy wprowadzono zmiany podatkowe związane z tzw. piątką Kaczyńskiego. Teraz po Polskim Ładzie będą pewnie one bardziej drastyczne, bardziej restrykcyjne?

Mamy teraz do czynienia z naprawdę kryzysową sytuacją. Jest bardzo źle, ponieważ nawet te samorządy, które dotychczas radziły sobie dobrze i miały znaczącą nadwyżkę operacyjną, w tej chwili będą miały problemy. Jesteśmy świeżo po uchwaleniu budżetów w gminach i miastach. Niektóre z nich miały problem, żeby w ogóle spiąć budżet. Brakuje im głównie dochodów bieżących.

Właśnie, wielu samorządowców skarży się, że tegoroczny budżet należy do najtrudniejszych w ostatnich latach. A i tak za kilka miesięcy może się okazać, że założenia takiego budżetu były zbyt optymistyczne.

Może okazać się jeszcze wszystko. Przede wszystkim jest gigantyczna inflacja, której szybko się nie zdławi. Budżet państwa został przyjęty i podpisany, a założono w nim inflację na poziomie 3,3 proc.

Czytaj więcej

Prezydent Szczecina: Polski samorząd nie zna swojej przyszłości

Nie trzeba być ekonomistą, by stwierdzić, że nie jest to realne.

Totalnie nierealne, ale można się domyślać, że będą musiały być wyższe dochody. To, co najważniejsze dla samorządów, jest poza budżetem. Fundusz Inwestycji Strategicznych dla samorządów nie został bowiem ujęty w budżecie państwa. Podobnie jak szereg innych programów, które mają dysponować środkami dla JST i pozostają bez żadnej kontroli. Pieniądze przechodzą przez Polski Fundusz Rozwoju, przez Bank Gospodarstwa Krajowego, a parlament nie ma do nich wglądu. Oprócz tego nie wiadomo, jaki jest prawdziwy stan zadłużenia państwa, ile wynosi dług publiczny. To jest groźna sytuacja.

W samorządach faktycznie jest źle. Oprócz nowego Funduszu Rozwoju – inne środki przewidziane dla samorządów nie są w żaden sposób gwarantowane. A wsparcie z niego będzie w dodatku w następnych latach, po 2025 r., bez porównania mniejsze niż do tej pory.

Mamy w finansach samorządowych strukturalny problem. Zabrane zostały znaczne dochody własne miast, a ubytki te mają być częściowo uzupełnione wirtualnymi pieniędzmi. Jakie to niesie konsekwencje? W ten sposób można zniszczyć to, co w Polsce najlepiej funkcjonowało, czyli niezależną administrację, która była i jest gospodarzem w gminach i miastach. Nikt lepiej niż taki dobry gospodarz nie będzie pilnował lokalnych finansów, rozwiązywał drobnych i większych spraw mieszkańców oraz reagował na bieżąco na potrzeby społeczności lokalnych.

Na czym będą najbardziej oszczędzać miasta? Polski Ład uderzy w inwestycje już w tym roku czy raczej w późniejszych latach?

Jest jeden wielki bałagan. 15 lutego br. na posiedzeniu senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej, którą kieruję, odbędzie się interwencyjne spotkanie w sprawie Polskiego Ładu i inwestycji strategicznych. Z różnych stron bowiem docierają do nas głosy, że nie uda się zrealizować przedsięwzięć, na które JST otrzymały środki. Jest wielka obawa, że w przetargach nie będzie w ogóle zgłoszeń od oferentów, dlatego że te wirtualne pieniądze z Polskiego Ładu nie zostaną przekazane przed inwestycją czy w jej trakcje, tylko dopiero po jej zakończeniu. Czyli trzeba będzie kredytować te gigantyczne wydatki inwestycyjne. Miasta tego nie zrobią, bo nie mają takich pieniędzy ani w większości takich zdolności kredytowych. Autorzy programu – wiedząc o tym – z góry założyli, że to wykonawcy skredytują te inwestycje. Proszę sobie wyobrazić, że jakiś wykonawca zaciągnie na dwa lata kredyt, który jest teraz coraz droższy, na wykonanie ogromnej inwestycji, a później będzie musiał starać się o odzyskanie tych pieniędzy. To jest najlepszy sposób na doprowadzenie do upadku każdej firmy. Nie wiem, kto zaryzykuje w takiej sytuacji, tym bardziej że największe, często zachodnie firmy mają poczucie, że Polska nie jest praworządnym państwem i w razie sporu z polskim rządem mogą nie dostać swoich pieniędzy.

Istnieje realna obawa, że z tego wielkiego planu, jakim miał być Polski Ład: Program Inwestycji Strategicznych, może nic nie wyjść, dlatego że nie da się w tej sytuacji zrealizować tych inwestycji.

Cały czas mówimy o inwestycjach, do których samorządy i tak będą musiały dopłacić, nawet jakby państwo pierwotnie gwarantowało 100 proc. pieniędzy. Ze względu na inflację i rosnące ceny usług trzeba będzie bowiem mieć wkład własny. Pytam – z jakich środków? Programy inwestycyjne miast stoją zatem pod znakiem zapytania, ponieważ brakuje dochodów własnych i trzeba będzie ograniczać nawet wydatki bieżące w JST.

Czytaj więcej

Prezydent Gdańska: Krok po kroku odbiera się samorządom kompetencje i pieniądze

Od czego gminy zaczynają oszczędzanie?

Od tego, co najmniej konieczne, bo samorząd generalnie zachowuje się bardzo pragmatycznie. Zgodnie z duchem samorządności: w każdym miejscu będzie nieco inaczej, w zależności od lokalnych priorytetów. Najpewniej cięcia będą dotyczyć najpierw tego, co jest nieobowiązkową, dodatkową ofertą samorządów, skierowaną do mieszkańców.

Ale taką dodatkową ofertą, która pokazuje, że w danej gminie czy mieście żyje się dobrze.

Poprawiała ona jakość życia mieszkańców, więc jej brak może spowodować poczucie pogorszenia. Jednak te oszczędności mogą nie wystarczyć. Na pewno pójdą w górę wszystkie opłaty komunalne.

Gdzie pana zdaniem mieszkańcy mogą się spodziewać najwyższych podwyżek, jeżeli chodzi o usługi komunalne?

Zacznę od podatku od nieruchomości. Wcześniej samorządy delikatnie ze sobą konkurowały, ustalając wysokość tego podatku szczególnie dla podmiotów gospodarczych. Wymiar tego podatku nie powinien przekraczać ustalonego progu, który co roku jest modyfikowany. Samorządy proponowały swoim lokalnym przedsiębiorcom troszkę niższe stawki, poniżej tego progu. Podejrzewam, że teraz stawki te będą jednak już maksymalne. W niektórych gminach i miastach, gdzie były one dużo poniżej progu, ten wzrost może być znaczący, co przełoży się na trudniejszą sytuację tego sektora.

Oczywiście podrożeją bilety w komunikacji miejskiej, na pływalnie czy do teatrów, opłaty za śmieci. Wymusza się na samorządach, żeby dokładały do wywozu śmieci. Pytam – z czego? Podrożeje wszystko, bo w samorządach nie ma już naprawdę z czego dokładać do kultury, oświaty, gospodarki odpadami, transportu publicznego oraz innych usług publicznych.

Poza niższymi dochodami miasta muszą się mierzyć też z ogromnymi zwyżkami cen prądu i gazu. Związek Miast Polskich apelował o działania osłonowe dla spółek i instytucji komunalnych. Udało się dojść do porozumienia?

Nie ma finału. Trudno postawić kropkę nad „i”. Został rozszerzony katalog instytucji objętych osłoną m.in. o szkoły czy szpitale. Szpitale mają już teraz straty, a gdy dobije się je zwyżkami cen za ogrzewanie, to mogą przestać funkcjonować w najbardziej newralgicznym momencie, czyli w szczycie pandemii. 

Spółki komunalne, takie jak oczyszczalnie ścieków, pobierają duże ilości energii elektrycznej. Jeżeli nie będzie tej osłony, to może podrożeć koszt metra sześciennego odbioru ścieków. Jednak znowu mamy do czynienia z jakąś groteskową sytuacją.

Wody Polskie nie pozwalają bowiem na podwyżki.

No właśnie, mamy do czynienia z jakąś zupełnie dziwaczną, niezrozumiałą polityką tłamszenia spółek wodno-kanalizacyjnych i próbą doprowadzenia do tego, co było w PRL-u. Niedofinansowanie w tej branży będzie skutkować tym, że nie osiągniemy standardów unijnych, do których jesteśmy zobowiązani. A wszystko to spowodowane będzie przez to, że na przykład nie można sprzedawać wody za tyle, za ile się ją wytwarza... Wszędzie występują jakieś wykreowane problemy, które wynikają z nadrzędności polityki nad gospodarką.

Z obozu Zjednoczonej Prawicy płyną tymczasem głosy, że Polska powinna zrezygnować z pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy ze środków unijnych. Co to by oznaczało dla samorządów?

Będę trochę spekulował. Podejrzewam, że inwestycje strategiczne z Polskiego Ładu według rządzących miały być sfinansowane właśnie z pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Stąd bierze się odsuwanie w czasie tych płatności, o czym mówiłem wcześniej. Rządzący zapewne liczą, że zostaną one odblokowane, jednak to nic pewnego. I to może spowodować cofnięcie Polski na koniec stawki w europejskim peletonie i utrwalenie tej pozycji na lata. Po prostu staniemy się outsiderami Europy.

Już w tej chwili tracimy dystans do najlepiej rozwijających się krajów. Teraz jednak zamiast go niwelować, pogarszamy naszą sytuację. Zamiast gonić inne kraje, będziemy od nich coraz bardziej odstawać. Moim zdaniem postępowanie naszego rządu w kwestii Krajowego Planu Odbudowy jest antypaństwowe i antynarodowe. To kompletnie niezrozumiałe. 

Panie senatorze, z badań wynika, że znaczna część Polaków źle ocenia Polski Ład i obawia się, że straci na zmianach. A jaka część samorządów straci na tej reformie? Wszystkie?

Polski Ład pogłębił ubytki w dochodach własnych JST i dotyczy to wszystkich samorządów. Ubytki spowodowane przez zmiany ustawowe w PIT w latach 2019 i 2020 wynosiły ponad 6 mld zł rocznie. Rząd ich w żaden sposób nie zrekompensował. Teraz po wprowadzeniu zmian podatkowych przez Polski Ład będzie to kolejne 11–12 mld zł rocznie.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Piotr Grzymowicz: Powrót tramwajów do Olsztyna to bardzo znaczący sukces
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Okiem samorządowca
Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy: Ten rząd traktuje samorządy po partnersku
Okiem samorządowca
Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni: To była najtrudniejsza kadencja
Okiem samorządowca
Tadeusz Truskolaski: Pieniądze unijne to środki na inwestycje, a nie na konsumpcję
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Okiem samorządowca
Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz: Z pokorą podchodzę do wyborów