Jedna z największych firm w podkarpackiej Dolinie Lotniczej, Pratt&Whitney, poinformowała ostatnio o zwolnieniach grupowych, które mają objąć 330 osób. – To, niestety, niejedyna firma, która ma kłopoty i redukuje zatrudnienie. Cała Dolina Lotnicza jest bliska zapaści, większość firm albo już zwolniła ludzi, albo ma takie plany – alarmuje Artur Rozmus, prezes Podkarpackiego Związku Pracodawców.
Produkcja ciągle spada
Przyczyną tych problemów jest załamanie się transportu lotniczego w dobie globalnej pandemii. Po uziemieniu w marcu czy kwietniu, obecnie linie lotnicze wznawiają swoją działalność, ale do zwykłego poziomu ruchu jeszcze daleko. Tym samym radykalnie spadło zapotrzebowanie na części do samolotów, które są produkowane właśnie w Podkarpackiej Dolinie Lotniczej.
Zła sytuacja w branży lotniczej przekłada się na słabe wyniki całego przemysłu na Podkarpaciu: w czerwcu wartość produkcji była tam o ponad 8 proc. niższa niż rok temu.
Jak wynika z danych zebranych przez nas w 16 urzędach statystycznych, to jeden z najgorszych wskaźników w kraju. W większości województw produkcja w czerwcu była na plusie, np. na Mazowszu wzrosła o 11 proc.
CZYTAJ TAKŻE: Unijne pieniądze i unijne wartości. „Tak dobrego kryzysu nie można zmarnować”