W pędzie do utrwalania władzy nie obowiązują dziś żadne zasady

To nie prezydent X albo Y realizuje program, realizuje go cały samorząd wraz z mieszkańcami. Ta ciągłość władzy powinna być podstawowym gwarantem skuteczności rozwoju i postępu – mówi Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy.

Publikacja: 29.04.2019 06:19

W pędzie do utrwalania władzy nie obowiązują dziś żadne zasady

Foto: regiony.rp.pl

Co chce pan zrobić w kolejnej kadencji?

Cele zostały zdefiniowane już wcześniej w strategii rozwoju miasta i w programach operacyjnych. Priorytetem jest rozwijanie Legnicy jako silnego ośrodka subregionalnego na Dolnym Śląsku i w Zagłębiu Miedziowym. Chcemy współpracować z innymi gminami, by budować aglomeracyjny układ wspierający rozwój całego regionu. Składają się na to inwestycje i działania ukierunkowane na rozwój człowieka. Oprócz nowoczesnej infrastruktury komunikacyjnej i działań rewitalizacyjnych, systematycznie tworzymy nowoczesne rozwiązania dla rozwoju edukacji, zwłaszcza zawodowej, dostosowanej do wymogów rynku pracy. Bardzo ważna jest współpraca szkół z przedsiębiorstwami, tworzenie kolejnych klas patronackich, pracowni wyposażonych w najnowsze technologicznie urządzenia. Inne istotne obszary to rozwój przedsiębiorczości, infrastruktury, nowych terenów inwestycyjnych. Oczywiście plany będą modyfikowane wraz z upływem czasu, bo życie coraz szybciej się zmienia.

Jak takie strategie będą wyglądały, gdy prezydenci miast będą rządzić przez dwie kadencje?

W naszych realiach można obserwować bardzo łatwe odchodzenie od przyjętej strategii rozwoju przez kolejne ekipy obejmujące rządy. To jest zgubne. Państwo jest jedno i samorząd też jest jeden.

To nie prezydent X albo Y realizuje program, realizuje go cały samorząd wraz z mieszkańcami. Ta ciągłość władzy powinna być podstawowym gwarantem skuteczności rozwoju i postępu.

Oczywiście, każdy ma prawo do wprowadzenia swoich indywidualnych, korzystnych dla społeczności rozwiązań. Ale nie można zmieniać tego, co jest efektywne, choć wypracowane przez poprzedników. Gwarancją rozwoju powinien być elementarny szacunek dla poprzedników.

No ale mówiąc w skrócie: dziesięć lat wystarczy na zbudowanie i realizację strategii dla miasta?

Wątek ograniczenia kadencyjności mamy już za sobą. To już się stało. Ja jednak uważam, że o tym powinni decydować tylko wyborcy. Kadencyjność nie jest aż takim problemem. Prawdziwe wyzwanie stanowi skuteczność realizacji długofalowej polityki w zderzeniu z oczekiwaniami mieszkańców. Pytanie brzmi: czy po dziesięciu latach, gdy odchodzi człowiek wdrażający strategię, można zmieniać całkowicie jej założenia? To zasadniczy problem. Wystawiamy na ryzykowną próbę wiarygodność samorządu. Sięganie po środki unijne czy dofinansowanie ze środków rządowych jest uwarunkowane zapisami w strategii, kontrakcie rozwojowym, społecznym i terytorialnym czy podobnych dokumentach. Strategie i tak będą musiały funkcjonować. Jest ważne, by przy dwukadencyjności dokumenty te ewoluowały, ale były też zasadniczo kontynuowane. To zależy już od kultury politycznej następców. Jeśli jej zabraknie, nigdy nie będzie stabilności.

Na ile trudno po wielu kadencjach zapobiec rutynie?

Mieszkańcy nie pozwalają na rutynę, na stagnację. By być prezydentem na kolejne kadencje, trzeba sobie na to zasłużyć. Ja zawsze powtarzałem, że nie ma nic za darmo. Przez całą kadencję buduje się zaufanie mieszkańców i własną wiarygodność. To właśnie plus konsekwencja w działaniu są podstawami skutecznego zarządzania. Możemy sobie dużo opowiadać, ale mieszkańcy szybko oddzielają ziarna od plew.

Która kadencja jest trudniejsza?

Każda następna jest trudniejsza, bo przez tak długi czas sprawowania urzędu pojawiają się też pozamerytoryczne oceny i oczekiwania. Poza tym czas sprawowania urzędu tak długo daje pole do popisu dla opozycji. Jeżeli ktoś jest przez 20 lat na stanowisku, to wokół nas pojawia się wielu ludzi walczących o zdobycie pozycji lidera. Paradoksalnie to też jest dla nas dobre, bo krytyka z zewnątrz motywuje do poszukiwania nowych i coraz lepszych rozwiązań akceptowanych przez mieszkańców.

A co było najważniejsze w sukcesie w 2018?

Ja po prostu jestem samorządowcem. A samorząd to nie jest miejsce dla zabawy czy rozdawnictwa. Tu jest potrzebna odpowiedzialność i wiarygodność. Obiecywanie wyborcom tylko korzyści czy przywilejów jest niepoważnym elementem dążenia do objęcia stanowiska. We wszystkim, co się robi, trzeba być odpowiedzialnym i wiarygodnym. Są trwałe wartości w państwie i samorządzie, które trzeba bezwzględnie chronić.

Myśli pan o dalszym kandydowaniu czy innej karierze – może politycznej, ogólnokrajowej?

Dla mnie celem głównym zawsze była praca w samorządzie. Ale nie chciałem zostać prezydentem za wszelką cenę. Staram się dobrze pracować. Muszę mieć moralne prawo kandydowania, by mówić wyborcom, że będę startował. Teraz jestem jednak świadomy dalszych wyzwań stojących przed miastem, problemów i oczekiwań mieszkańców. I tego, jak rozchwiana i niepewna atmosfera polityczna w kraju, może utrudniać to, co dobrego dzieje się w samorządach.

Atmosfera polityczna aż tak bardzo wpływa na samorząd?

Dziś obserwujemy bardzo niebezpieczne zjawiska: rozdawnictwo, koniunkturalizm, który jest bardzo krótkowzroczny, kierowanie ofert wyłącznie do własnych wyborców, nastawionych tylko na wynik w głosowaniu. Mnie to przeraża, bo w ten sposób niszczy się filary państwa. Psucie finansów publicznych jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, które może doprowadzić do poważnego kryzysu państwa i pauperyzacji samorządu.

Ale programy społeczne wspierają mieszkańców całej Polski, w tym Legnicy.

Tak, ale powinny być kierowane do tych, którzy naprawdę tego potrzebują. Ja jestem za wspieraniem i troszczeniem się o najbardziej potrzebujących. To jest konieczne i niezbędne.

Zadowalanie wszystkich jest po prostu niemożliwe, a na końcu zawsze okazuje się, że chodziło wyłącznie o doraźne korzyści polityczne.

Pieniądze trafiające do społeczeństwa powinny aktywizować rozwój, budować struktury samorządu i gospodarki, które będą gwarantem zaspokojenia potrzeb. Przeznaczenie ich na nowe przedszkole, żłobki, nowe miejsca pracy – to jest ważne. Pieniądze kierowane do ludzi powinny też aktywizować ich do pracy, do przedsiębiorczości, a także być godnym wynagrodzeniem za wykonywana pracę.

A czy liczył pan już, jaki wpływ na budżet Legnicy będzie miał spadek wpływów z PIT, jedna z konsekwencji „piątki” PiS?

Mamy w tym względzie już pierwszą niepokojącą sytuację w ostatnim czasie: z PIT już teraz mamy mniejszy odpis. Nie chciałbym, aby to była tendencja, która się utrzyma. Mieliśmy wskaźniki MF, które zakładają określone wpływy do budżetu. Wolałbym, aby ta tendencja się nie utrzymała, bo już za ostatni miesiąc wpływy z podatku PIT są o milion złotych mniejsze od tych planowanych. Nie wiem, czy to wynika z nowej propozycji „piątki” PiS.

Pan równie negatywnie ocenia podejście PiS do samorządów jak inni pana koledzy i koleżanki samorządowcy?

Ja nie chciałbym sprowadzać wszystkiego do obecnej ekipy sprawującej władzę. Generalnie rządzący nie widzieli w samorządzie partnera. Każda z tych ekip ma udział w przerzucaniu odpowiedzialności i zadań na samorządy, z jednoczesnym niedofinansowaniem zadań zlecanych przez rząd. Mówienie tylko i wyłącznie o obecnej ekipie jest nie do końca fair. Trzeba patrzeć na to w perspektywie lat. Każda władza ma swoje oblicze, jednocześnie każda przerzucała na nas zadania bez zabezpieczenia finansowego. Kuriozalną rzeczą jest tu finansowanie oświaty. Gdyby nie samorządy, to oświata w Polsce byłaby poważnie zagrożona.

A co ze strajkiem?

Wszyscy wiedzieli, że nie ma możliwości wypłaty przez samorządy wynagrodzenia za udział w strajku. Prawo jasno określa tę sprawę.

Co jest największym wyzwaniem dla miasta średniej wielkości jak Legnica?

My akurat jesteśmy miastem, które nie zostało zakwalifikowane do tych pierwszych 125 miast. Przed nami budowanie mocnej pozycji w subregionie, szukanie pozytywnych stron w położeniu geograficznym. Także wzmacnianie pozycji w zakresie usług, zwłaszcza posiadających ponadprzeciętny potencjał inwestycyjny dla sektora nowoczesnych usług biznesowych. Tu jesteśmy w gronie dziewięciu miast uczestniczących w specjalnym projekcie Ministerstwa Rozwoju, zwanego Pakietem dla średnich miast. Chcemy wykorzystać też węzeł autostrady A4/S3 i wzmocnić subregionalną ofertę inwestycyjną. Chcemy patrzeć na Legnicę poprzez budowanie pozycji w regionie, także w sąsiedztwie z Czechami i Niemcami. Od nas wypływają ludzie do pracy również za granicę.

My nie konkurujemy z Wrocławiem, musimy z metropolią współistnieć.

Legnica jest przyjaznym do życia miastem, tu pojawia się wiele nowych inwestycji. Szukamy nowych kierunków do kształcenia na Politechnice Wrocławskiej, która ma tu wydziały i w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Witelona. Chcemy też rozwijać szkolnictwo zawodowe. Tylko 7 minut jazdy od Legnicy potrzeba, by dotrzeć do najnowocześniejszego ośrodka Mercedesa. To również wykorzystujemy.

A deglomeracja?

Faktem jest, że część średnich miast będzie miała unijne inwestycje i dofinansowania. Wiemy, że przyniosło to już potwierdzony efekt w Europie. Niekoniecznie duże miasta muszą zawsze zyskiwać. Legnica jest dobrze do tego procesu przygotowana. Nie zmarnujemy żadnej szansy na nasz rozwój.

A jak z perspektywy lat widzi pan zmiany w samorządzie? Są na lepsze czy na gorsze?

Z niepokojem obserwuję zmiany, które dokonują się w ostatnich kilkunastu latach. Legislacyjne i praktyczne. Dochodzi do sytuacji, które kiedyś były niewyobrażalne, jak na przykład próby ubezwłasnowolnienia samorządów i nieliczenie się z ich opiniami. Dziś w pędzie do utrwalania władzy nie obowiązują żadne, czy to konstytucyjne, czy moralne zasady.

Co chce pan zrobić w kolejnej kadencji?

Cele zostały zdefiniowane już wcześniej w strategii rozwoju miasta i w programach operacyjnych. Priorytetem jest rozwijanie Legnicy jako silnego ośrodka subregionalnego na Dolnym Śląsku i w Zagłębiu Miedziowym. Chcemy współpracować z innymi gminami, by budować aglomeracyjny układ wspierający rozwój całego regionu. Składają się na to inwestycje i działania ukierunkowane na rozwój człowieka. Oprócz nowoczesnej infrastruktury komunikacyjnej i działań rewitalizacyjnych, systematycznie tworzymy nowoczesne rozwiązania dla rozwoju edukacji, zwłaszcza zawodowej, dostosowanej do wymogów rynku pracy. Bardzo ważna jest współpraca szkół z przedsiębiorstwami, tworzenie kolejnych klas patronackich, pracowni wyposażonych w najnowsze technologicznie urządzenia. Inne istotne obszary to rozwój przedsiębiorczości, infrastruktury, nowych terenów inwestycyjnych. Oczywiście plany będą modyfikowane wraz z upływem czasu, bo życie coraz szybciej się zmienia.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Ludzie
Kandydat na prezydenta Krakowa, Andrzej Kulig: Kraków musi mieć metro
Ludzie
Wolontariusze zorganizują Wigilie dla samotnych starszych osób
Ludzie
Jest wniosek o Honorowe Obywatelstwo Województwa Małopolskiego dla Jerzego Buzka
Ludzie
Prof. Lidia Buda-Ożóg z Politechniki Rzeszowskiej laureatką nagrody im. prof. Stefana Bryły
Ludzie
Komisarze w urzędach, ale jeszcze nie wszystkich. Nowy rząd ich wymieni?