Rządowa reforma PIT dla samorządowych budżetów oznacza ubytki w dochodach na ok. 6 mld zł. To potężna wyrwa, ale najwyraźniej nie spowoduje finansowej zapaści – wynika z analizy „Życia Regionów”, w której pod lupę wzięliśmy projekty budżetów na 2020 r. największych miast.
Cios w budżety
I tak okazuje się, że łączne dochody metropolii w przyszłym roku mają być o ok. 11 proc. wyższe niż plan na ten rok. Wydatki zaś mają wzrosnąć aż o ok. 13 proc., a deficyt może ukształtować się na zbliżonym poziomie. Ale samorządowcy podkreślają, że wcale nie oznacza to, iż reforma PIT nie odbiła się negatywnie na ich finansach.
– Największym ciosem dla przyszłorocznego budżetu miasta są zmiany dotyczące podatku PIT – zaznacza Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. – Z tego tytułu do miejskiej kasy w przyszłym roku trafi aż o 175 mln zł mniej – wylicza.
CZYTAJ TAKŻE: Ile PIT dla samorządów w 2020 roku
I wyjaśnia, że planowany wzrosty dochodów miasta w przyszłym roku jest m.in. efektem innej rządowej reformy, czyli rozszerzenia programu 500+ na wszystkie dzieci. – Drugim palącym problemem jest zbyt małe dofinansowanie do oświaty. Tu również rząd dokręca samorządom śrubę. Od lat Poznań dostaje z budżetu państwa kwotę, która nie pokrywa wydatków. W efekcie miasta muszą realizować obietnice władzy centralnej, nie mając na to zagwarantowanego odpowiedniego finansowania – zauważa Jaśkowiak.