Spacerem do parku

Oslo jest w tym roku Zieloną Stolicą Europy, czyli laureatem nagrody przyznawanej od dziesięciu lat przez Komisję Europejską. Warto zobaczyć, jak do terenów zielonych w mieście podchodzą Norwegowie.

Publikacja: 18.03.2019 03:25

Spacerem do parku

Foto: regiony.rp.pl

Zieloność nie sprowadza się jedynie do lasów i parków miejskich – kapituła bierze pod uwagę m.in. redukcję zanieczyszczeń powietrza, jakość wody, recykling odpadów i bioróżnorodność – jednak miejska zieleń to jedna z mocnych stron Norwegów.

Od północy i wschodu Oslo ograniczone jest lasem Marka – rozległym obszarem chronionym, który nie tylko dotlenia, ale też zapobiega niekontrolowanemu rozlewowi miasta. Marka zajmuje aż 300 z 450 km kw. obszaru norweskiej metropolii, w efekcie publiczne tereny zielone stanowią blisko 70 proc. powierzchni całego miasta. W strefie zabudowy i w ścisłym centrum liczby nie są już tak imponujące – odpowiednio 20 i 15 proc., jednak 98 proc. mieszkańców żyje nie dalej niż 300 metrów od siedliska zieleni.

Populacja Oslo przyrasta o 2 proc. rocznie, jednak – mimo że od południowego zachodu miasto jest dodatkowo otoczone wodą – naturalne granice nie przyprawiają władz o ból głowy. Zamiast niekontrolowanej zabudowy sąsiednich terenów prowadzi się politykę zagęszczenia śródmieścia i regeneracji osiedli w pozostałych dzielnicach. Rewitalizacja dotyczy także zieleni – w ostatniej dekadzie poprawę jakości życia zafundowano mieszkańcom czterech północno-wschodnich dzielnic, stanowiących ponad jedną piątą populacji Oslo. Kosztem blisko 40 mln euro powstała dolina Grorud, która, począwszy od granic miasta, wcina się niemal do centrum. Jest gdzie odetchnąć.

Narodowe i kieszonkowe

Skandynawskie miasta od lat są na czele zielonych rankingów – pierwszą Zieloną Stolicą Europy w 2010 roku okrzyknięto Sztokholm. Pomogło położenie – sąsiadujący z miastem od wschodu Archipelag Sztokholmski, czyli ponad 20 tysięcy zielonych i dostępnych wysepek – ale także świadome decyzje. Wśród nich wydzielenie, jeszcze w latach 90., „miejskiego parku narodowego”, czyli 26 km kw. terenów zielonych w granicach Sztokholmu i dwóch sąsiednich gmin. Królewski Narodowy Park Miejski przecina stolicę z północnego zachodu na południowy wschód, dzięki czemu blisko śródmieścia gniazduje 100 gatunków ptaków, a w trzcinie brzmi 1200 gatunków chrząszczy. Całą tę menażerię otacza rozległa dębina. To nie jest eksperyment, który ma zatrzymać czas i utrudniać rozwój, to sposób na zachowanie naturalnego i kulturalnego dziedzictwa w świecie zmian – argumentują Szwedzi.

Przyroda jest tak oczywistą częścią miasta, że miejscowi nie zadali sobie trudu wyliczenia, jaki odsetek obywateli mieszka nie dalej niż 300 metrów od ogólnodostępnego skupiska zieleni. Szacują, że 90–95 proc., co pośrednio potwierdzają badania sprzed dekady – ośmiu na dziesięciu ankietowanych odwiedza pobliskie parki każdego tygodnia, a dziewięciu na dziesięciu wyraża zadowolenie z dostępu do terenów zielonych. Założenia miejscowego programu parkowego zalecają, by dystans do najbliższego parku nie przekraczał 200 metrów.

Na skandynawskim podium znalazła się też Kopenhaga (2014 r.), gdzie zieleń stanowi czwartą część powierzchni miasta – 22 km kw. z 88 km kw. Duńczycy pracują nad swoją roślinnością, bo jeszcze przed dekadą powierzchnia terenów zielonych była wyraźnie mniejsza – 17 km kw. Dziś Kopenhaga też może się pochwalić wysokim odsetkiem obywateli, którzy mają blisko do zieleni – ponad 80 proc. mieszka w promieniu 300 metrów od niej.

W ostatnich latach kosztem ponad 20 mln euro odnowiono największy z miejskich parków – Falledparken (park Powszechny). A że Kopenhaga nie jest bardzo rozległym miastem, to wśród 21 postulatów miejscowej polityki parkowej znalazły się „parki kieszonkowe”, o powierzchni do 5 tys. mkw. Duńczycy udowadniają, że nawet skrawek mniejszy niż połowa boiska piłkarskiego da się zazielenić.

Trawa zamiast przemysłu

Skandynawskie obrazki są idyllicznie zielone, jednak walka o chlorofil toczy się także w trudniejszych rejonach. W 2017 roku tytuł Zielonej Stolicy Europy zdobyło Essen, jedno z miast przemysłowego Zagłębia Ruhry. Od XIX wieku region rozwijał się podobnie jak Górny Śląsk, prym wiodły kopalnie, koksownie i huty, powietrze było zatrute, woda skażona. Jednak w Niemczech XIX wiek dobiegł już końca. Przy okazji zamykania nierentownych zakładów rozpoczęto prace nad oczyszczeniem i zagospodarowaniem terenów poprzemysłowych, zwłaszcza na północy miasta. Plan strategiczny na XXI wiek zakłada trzy zielone osie biegnące przez Essen i łączące doliny opływających je rzek – Ruhry od południa i Emscher od północy.

W latach 2007–2014 na stworzenie zielonej infrastruktury wydano ponad 50 mln euro, w efekcie flora zajmuje ok. 50 proc. powierzchni miasta (ponad 100 km kw.). Jak twierdzą władze, 95 proc. populacji mieszka niespełna 300 m od parku większego niż 5 tys. mkw. Jednak przed radą miejską wciąż wiele pracy, bo współczynnik zazielenienia gęsto zabudowanego centrum ledwie przekracza 10 proc.

Przykład Essen pokazuje, że koloru trawiastego (a nawet malachitowego) można szukać także w mniej oczywistych miejscach. Odsetek terenów zielonych jest tu 2,5-krotnie wyższy niż w turystycznej i przyjaznej Lizbonie, która w przyszłym roku przejmie pałeczkę od Oslo.

Samorządowcom podpowiadamy – do tytułu Zielonej Stolicy Europy mogą kandydować miasta powyżej 100 tys. mieszkańców z Unii Europejskiej, państw kandydujących oraz Europejskiego Obszaru Gospodarczego (Islandia, Norwegia, Szwajcaria, Liechtenstein). Laureaci z lat poprzednich to również Hamburg, Vitoria-Gasteiz (Hiszpania), Nantes, Bristol, Lublana i Nijmegen (Holandia). Miasta od 20 do 100 tys. mieszkańców mogą zaś walczyć o nagrodę Zielonego Liścia. Tegorocznymi laureatami są Cornella de Llobregat (Hiszpania) i Horst aan de Maas (Holandia).

Zieloność nie sprowadza się jedynie do lasów i parków miejskich – kapituła bierze pod uwagę m.in. redukcję zanieczyszczeń powietrza, jakość wody, recykling odpadów i bioróżnorodność – jednak miejska zieleń to jedna z mocnych stron Norwegów.

Od północy i wschodu Oslo ograniczone jest lasem Marka – rozległym obszarem chronionym, który nie tylko dotlenia, ale też zapobiega niekontrolowanemu rozlewowi miasta. Marka zajmuje aż 300 z 450 km kw. obszaru norweskiej metropolii, w efekcie publiczne tereny zielone stanowią blisko 70 proc. powierzchni całego miasta. W strefie zabudowy i w ścisłym centrum liczby nie są już tak imponujące – odpowiednio 20 i 15 proc., jednak 98 proc. mieszkańców żyje nie dalej niż 300 metrów od siedliska zieleni.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Z regionów
Z Sejmu do sejmiku: Którzy posłowie przenieśli się do samorządu?
Z regionów
Były wiceprezydent Warszawy wyjaśnia, czemu chce być prezydentem Raciborza
Z regionów
Krzysztof Kosiński: Samorządy potrzebują 10 mld zł, by zrekompensować Polski Ład
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Czy II tura przyniesie polityczne trzęsienia ziemi?