Wiosna w samorządach upływa zazwyczaj pod znakiem rekrutacji do publicznych przedszkoli. Od września 2017 r. gminy muszą zapewniać miejsce w przedszkolach wszystkim dzieciom w wieku od trzech do sześciu lat, jeśli rodzice chcą zapisać je do placówki. W publicznych przedszkolach nie zawsze starcza jednak miejsc.
Wtedy samorządy wspomagają się miejscami w placówkach prywatnych. Okazuje się jednak, że sam proces rekrutacji nastręcza trudności. Gminom trudno skonstruować kryteria naboru tak, by nie dawać podstaw do zaskarżania decyzji o nieprzyjęciu do wybranej placówki. Ale nawet sądy nie są zgodne w interpretacji przepisów. W orzecznictwie są rozbieżności.
Kilometry do przedszkola
– W najmniejszych miejscowościach wciąż nie ma opieki przedszkolnej. W dużych miastach zdarza się zaś, że infrastruktura jest niedopasowana do wieku mieszkańców. Na nowych osiedlach brakuje placówek, ale wystarczy przejechać kilka przystanków, by dojechać do kilku przedszkoli, w których okolicy mieszkają głównie seniorzy – przyznaje Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich. I dodaje, że nie ma sensu zamykać mniej obleganych placówek. Za kilka lat dojdzie do wymiany pokoleniowej. Wówczas przedszkola w tych miejscach znów będą potrzebne.
Na razie dziecko, które nie dostanie się do placówki pierwszego wyboru podczas rekrutacji, będzie mogło uczęszczać do wskazanego przedszkola, czasem oddalonego o kilka kilometrów. Dlatego tak ważne jest, by skonstruować sprawiedliwe zasady rekrutacji. Problem pojawia się, gdy miejsc w wybranym przez rodziców przedszkolu zostanie np. dziesięć, a chętnych z tą samą liczbą punktów dwa razy więcej.
CZYTAJ TAKŻE: W przedszkolach ruszyły zapisy na nowy rok. Są nowe kryteria