Pomoc społeczna w opałach. Ratują ją już tylko gminy

Zwłaszcza na początku pandemii gminy same musiały organizować pomoc dla mieszkańców. Obciążeniem dla powiatów okazały się domy pomocy społecznej.

Publikacja: 15.02.2021 18:33

68 proc. pracowników socjalnych uważa, że pandemia pogorszyła sytuację ich podopiecznych

68 proc. pracowników socjalnych uważa, że pandemia pogorszyła sytuację ich podopiecznych

Foto: Fot. Pixabay

Mimo pandemii liczba osób objętych pomocą społeczną nie rośnie. Na przykład w Krakowie w roku 2020 w porównaniu z 2019 r. łączna liczba rodzin otrzymujących wsparcie nawet spadła (z 15 414 do 14 268). Covid uderzył w najsłabszych – najczęściej pogorszyła się sytuacja osób już objętych wsparciem.

– 68 proc. pracowników socjalnych uważa, że pandemia pogorszyła sytuację ich podopiecznych. Potracili dochody, zwłaszcza ci zatrudnieni na podstawie umów cywilnoprawnych. Więcej jest też przemocy i konfliktów. Podopieczni częściej wymagają wsparcia psychologicznego – zauważa Paweł Maczyński z Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

Przybywa bezrobotnych

Nie przybywa osób objętych pomocą na stałe, rośnie liczba świadczeniobiorców pobierających zasiłek okresowy. Można go przyznać ze względu na trudną sytuację życiową: długotrwałą chorobę, niepełnosprawność lub bezrobocie. Wsparcie nie jest duże – osoba samotnie gospodarująca może otrzymać do 418 zł miesięcznie. – W 2019 r. z pomocy w naszym mieście z tego tytułu skorzystało 5636 rodzin, a w 2020 r. 5916 rodzin. Wzrost w największym stopniu wynika z bezrobocia – mówi Dariusz Nowak, kierownik biura prasowego Urzędu Miasta w Krakowie.

Podobnie sytuacja wygląda w mniejszych miastach, np. we Włocławku. – Dużo osób wróciło z zagranicy, bo straciło tam zatrudnienie. W Polsce okazało się, że wcale nie jest łatwiej o pracę – tłumaczy Piotr Grudziński, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie we Włocławku.

CZYTAJ TAKŻE: Unijne wsparcie dla opiekunów opieki społecznej

Kryterium dochodowe uprawniające do uzyskania świadczeń z pomocy społecznej jest bardzo trudno spełnić. Wynosi zaledwie 701 zł dla osoby samotnie gospodarującej i 528 dla osoby w rodzinie.

Dlatego część samorządów z własnej inicjatywy wspiera mieszkańców. – 208 mieszkańców, głównie samotnych i starszych, objęliśmy pomocą ze względu na zdarzenie losowe i dowoziliśmy im obiady. Posiłki dowożono też 400 uczniom – mówi Cezary Dusio, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Płocku.

Wsparcie samorządów było potrzebne zwłaszcza na początku pandemii. – Część samorządów sama finansowała wsparcie dla seniorów lub osób w kwarantannie. Nie było podstaw, by udzielać wsparcia z budżetu państwa, jeśli osoby te nie spełniały kryterium dochodowego lub gdy trzeba było dostarczyć inne produkty niż samą żywność – przyznaje Paweł Maczyński.

Pomagali też wolontariusze. – Już w marcu we Włocławku ruszyła akcja wolontariuszy, którzy dostarczali zakupy seniorom – przyznaje Piotr Grudziński.

Dopiero w drugiej połowie ubiegłego roku rząd podwyższył kwotę kwalifikującą do programu operacyjnego „Pomoc żywnościowa”, dzięki któremu można otrzymać paczki z żywnością. Pojawił się też oparty na wolontariacie rządowy program „Wspieraj seniora”. Dzięki niemu osoba starsza może uzyskać pomoc w zakupach, wyrzuceniu śmieci czy wyprowadzeniu psa.

Nie ma na opłaty

Szczególnie dużym problemem w trakcie pandemii dla samorządów okazały się domy pomocy społecznej. Ubywa w nich mieszkańców, a co za tym idzie – wzrastają koszty utrzymania. To obciążenie i dla gmin, i dla powiatów.

Na koniec 2019 r. na terenie całego kraju było 1238 wolnych miejsc (ok. 1,5 proc. wszystkich) w domach pomocy społecznej (DPS). Obecnie tylko w Małopolsce wolnych miejsc jest 566 (6,9 proc. miejsc w województwie), na Podkarpaciu 457 (9,5 proc.), w Lubelskiem 517 (7,2 proc.).

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Wałbrzycha: Moglibyśmy szczepić w tempie izraelskim

– Pierwszy raz zniknęła kolejka do domu pomocy społecznej. Mało tego, w naszym DPS jest pięć wolnych miejsc. Wynika to niestety nie z rozbudowy placówki, ale z tego, że mieszkańcy zmarli na covid. Jest też mniej chętnych. Ludzie boją się korzystać z DPS – mówi Cezary Dusio.

Okazuje się, że problemem jest nie tylko strach przed pandemią, ale też opłaty.

Na przykład Dom Pomocy Społecznej w Pcimiu, prowadzony przez starostwo myślenickie, ma aż 21 wolnych miejsc. Koszty jego utrzymania są stałe, a rozłożone na mniejszą liczbę mieszkańców windują miesięczną opłatę za pobyt do 5660 zł. W zeszłym roku opłata ta wynosiła 4600 zł.

Przy tak wysokich kosztach gminy po prostu nie chcą kierować swoich mieszkańców do DPS, bo najczęściej do ich pobytów dopłacają. Rosnące koszty utrzymania placówek muszą więc pokrywać powiaty. Prowadzenie domów pomocy społecznej to ich zadanie własne.

– To błędne koło. Zgodnie z prawem na poczet opłaty za pobyt możemy pobrać 70 proc. renty lub emerytury mieszkańca. Resztę powinna dopłacić rodzina, chyba że nie ma możliwości finansowych. Okazuje się, że najczęściej dochód rodziny zwalnia ją z partycypowania w kosztach. W rezultacie resztę musi dopłacić gmina – mówi Józef Tomal, starosta myślenicki. I dodaje, że gminy, zamiast kierować do DPS, starają się zapewnić opiekę w domu, a do placówek kierują tylko w ostateczności – osoby leżące lub psychicznie chore.

– Jeden opiekun może odwiedzić cztery osoby dziennie. Jego zatrudnienie kosztuje nieco ponad 3 tys. miesięcznie. To mniej, niż gmina musiałaby dopłacić do jednego mieszkańca DPS – zauważa Tomal.

CZYTAJ TAKŻE: Miliardy złotych dla firm. Wiemy, gdzie pomoc jest największa

W rezultacie w DPS w Pcimiu różnica między dochodami a kosztami w zeszłym roku wyniosła aż 700 tys. zł.

– Do 2004 r., gdy mechanizm finansowania był inny, bo ciężar ten ponosiło państwo, nie samorząd, kolejki do DPS-ów były kilkuletnie. Obecnie, jeśli rodzina może lub chce partycypować w kosztach utrzymania, gminy chętnie skierują do DPS. Jeśli nie, będą szukać rozwiązań alternatywnych, np. zakładów opiekuńczo-leczniczych finansowanych przez NFZ. Rodzina będzie szukała również jak najtańszych, półlegalnych domów seniora, o pięknych nazwach, ale niespełniających standardów, które muszą spełniać budżetowe jednostki – mówi Robert Leszczak, zastępca dyrektora DPS w Lisówkach (woj. wielkopolskie).

Brak danych

– Podobne problemy mają niemal wszystkie DPS-y dla osób somatycznie chorych oraz w podeszłym wieku. Wyjątkiem są placówki prowadzone przez instytucje kościelne, bo tam opłaty za pobyt są dużo niższe. – W naszych DPS-ach większość kosztów to wynagrodzenia pracowników. Kościół inaczej to rozwiązuje – zauważa Józef Tomal.

W DPS w Lisówkach wolnych jest 30 ze 100 miejsc. – Koszt pobytu w DPS choćby jednej osoby o skromnych dochodach w skali roku może dać wydatek rzędu 54 tys. zł. Jeśli gmina skieruje dziesięć osób, pojawia się obciążenie przekraczające pół miliona – zauważa Robert Leszczak.

Resort rodziny nie sprawdza na bieżąco, ile jest wolnych miejsc w DPS-ach. Wstępne dane za ubiegły rok spłyną do resortu dopiero w marcu. Problem tylko częściowo mogą rozwiązać szczepienia przeciwko koronawirusowi – zmniejszy się strach przed pobytem w DPS, ale nie koszty.

Mimo pandemii liczba osób objętych pomocą społeczną nie rośnie. Na przykład w Krakowie w roku 2020 w porównaniu z 2019 r. łączna liczba rodzin otrzymujących wsparcie nawet spadła (z 15 414 do 14 268). Covid uderzył w najsłabszych – najczęściej pogorszyła się sytuacja osób już objętych wsparciem.

– 68 proc. pracowników socjalnych uważa, że pandemia pogorszyła sytuację ich podopiecznych. Potracili dochody, zwłaszcza ci zatrudnieni na podstawie umów cywilnoprawnych. Więcej jest też przemocy i konfliktów. Podopieczni częściej wymagają wsparcia psychologicznego – zauważa Paweł Maczyński z Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Smart City: Jakie są wyzwania dla rozwoju technologicznego miast
Z regionów
Wójt, który wygrał wybory jednym głosem: U nas każdy głos się liczy
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Koniec z wieloletnimi prezydentami i burmistrzami
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Ilu posłów zostanie prezydentami?
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza