W Katowicach kują wiedźmińskie miecze. Do tanich jednak one nie należą

Pochodzący z Katowic Artur Wysocki jest zawodowym żołnierzem. Ma jednak wyjątkową odskocznię od codziennych zajęć – kuźnię. Swój talent łączy z miłością do cyklu przygód Geralta z Rivii, wykuwając licencjonowane przez CD Projekt wiedźmińskie miecze.

Publikacja: 31.01.2020 11:21

Miecze użyte w serialu stacji Netflix.

Miecze użyte w serialu stacji Netflix.

Foto: Fot. Facebook / Wiedźmin Netflix

– Kowalstwem zajmuję się w wolnych chwilach, zawodowo jestem żołnierzem. Swoją przygodę z metaloplastyką zacząłem już w dzieciństwie. W mojej rodzinie od pokoleń mężczyźni zajmowali się tradycyjnym rzemieślnictwem jak kowalstwo czy stolarstwo – opowiada nam Wysocki. – Od dziecka marzyłem o wiedźmińskim mieczu. Któregoś dnia postanowiłem spróbować sił i od tego sie zaczęło. Miałem szczęście spotkać w swoim życiu bardzo doświadczonych mieczników, którzy podzielili się ze mną swoja wiedzą. Kuźnia stała się dla mnie odskocznią od życia – dodaje.

Na początku jest kawałek stali

Każdy miecz zaczyna się od kawałka stali dobieranego adekwatnie do przeznaczenia miecza. Miecze treningowe Wysocki wykonuje ze stali sprężynowej. Miecze ostre mają krawędzie wykonane ze stali narzędziowej, która lepiej trzyma ostrość niż stal sprężynowa.

CZYTAJ TAKŻE: Ogrodzieniec szykuje się na inwazję fanów Geralta

Po wstępnym uformowaniu ostrza, półprodukt jest hartowany i odpuszczany. Kolejnym etapem jest szlifowanie głowni w do finalnego kształtu. Przed wypolerowaniem i połączeniem z pozostałymi elementami miecza testuje głownie pod względem twardości i sprężystości. – Dobry miecz nie tylko musi ciąć, ale także wytrzymać duże naprężenia – zaznacza Wysocki.

– Następnie przystępuję do tworzenia jelca, czyli osłony ręki. W zależności od typu miecza, ten element jest wykonany z jednego kawałka stali lub kilku łączonych. W międzyczasie wykonuję woskowy model głowicy (gałki na końcu miecza). Odlewanie metodą wosku traconego to długi i wieloetapowy proces. W skrócie na podstawie modelu z wosku powstaje forma, która jest zalewana odpowiednim gatunkiem stali. Ostatnim etapem  tworzenia miecza jest połączenie wszystkich elementów i wykonanie rękojeści z drewna i skóry – relacjonuje.

Łatwiej powiedzieć, niż zrobić

– W mojej pracowni staram sie wykorzystywać tradycyjne metody wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Cały proces trwa od 2-4 tygodni – zaznacza.

""

Fot. Facebook / KaerMorhenForge

regiony.rp.pl

Łatwiej powiedzieć niż zrobić, nic zatem dziwnego, że biała broń tworzona przez Wysokiego do tanich nie należy. Na jego stronie, Kaer Morhen Forge, dostępne są miecze srebrne oraz stalowe. Najtańsze modele kosztują 400 euro. „Zaawansowane” są za 500 euro, „wyśmienite” po 700 euro, a „mistrzowskie” to wydatek 900 euro (sięgając do nomenklatury używanej przez fanów produktów katowickiego rzemieślnika).

CZYTAJ TAKŻE: Metal zawsze modny

Wysocki to nie jedyny producent broni białej w Polsce. W położonym nieopodal Warszawy Łochowie znajduje się kuźnia rycerska, której założyciele zajmują się wykuwaniem broni do walki. W ich ofercie są m.in. tasaki, rapiery, miecze czy szable. Powstające tam szable czy miecze są znacznie tańsze niż te wiedźmińskie (ceny wahają się w granicach 700-1300 zł), ale też są znacznie prostsze i bliższe oryginalnym historycznym pierwowzorom.

Z kolei w poszukiwaniu bardziej wyrafinowanych replik średniowiecznej broni można wybrać się do Grodziska Mazowieckiego. Tam działa Wojciech Sławiński – płatnerz, który zajmuje się rekonstrukcją dawnej broni, jak miecze i noże, ale także historycznych monet. Tu trzeba będzie jednak głębiej sięgnąć do portfela: przeciętny miecz czy szabla z tej kuźni to wydatek rzędu 6000-8000 złotych.

– Kowalstwem zajmuję się w wolnych chwilach, zawodowo jestem żołnierzem. Swoją przygodę z metaloplastyką zacząłem już w dzieciństwie. W mojej rodzinie od pokoleń mężczyźni zajmowali się tradycyjnym rzemieślnictwem jak kowalstwo czy stolarstwo – opowiada nam Wysocki. – Od dziecka marzyłem o wiedźmińskim mieczu. Któregoś dnia postanowiłem spróbować sił i od tego sie zaczęło. Miałem szczęście spotkać w swoim życiu bardzo doświadczonych mieczników, którzy podzielili się ze mną swoja wiedzą. Kuźnia stała się dla mnie odskocznią od życia – dodaje.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Smart City: Jakie są wyzwania dla rozwoju technologicznego miast
Z regionów
Wójt, który wygrał wybory jednym głosem: U nas każdy głos się liczy
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Koniec z wieloletnimi prezydentami i burmistrzami
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Ilu posłów zostanie prezydentami?
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza