„Czarny scenariusz to otwarcie turystyki po Wielkanocy”

Samorządowcy, nawet jeśli nie popierają wznawiania działalności wbrew zakazom covidowym, zgodnie mówią, że rozumieją determinację i frustrację przedsiębiorców. – Ci ludzie często nie mają nic do stracenia – dodają.

Publikacja: 03.02.2021 11:53

Na stronie internetowej Karpacza jest licznik strat miasta oraz branży turystycznej. Przekroczył już

Na stronie internetowej Karpacza jest licznik strat miasta oraz branży turystycznej. Przekroczył już znacznie 140 mln zł

Foto: AdobeStock / Andrey Shevchenko

Na stronie internetowej Karpacza jest licznik strat miasta oraz branży turystycznej. Przekroczył już znacznie 140 mln zł. – Licznik pokazuje, ile pieniędzy zostawiliby u nas w sezonie zimowym nasi goście, płacąc za noclegi, posiłki, wyciągi – mówi Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. Przekonuje, że szacunki strat są bardzo ostrożne. – Przyjęliśmy, że przez 60 dni, od końca zeszłego roku do końca ferii, wynajętych będzie 80 proc. naszych miejsc noclegowych, czyli 15 tys., a turysta zostawi u nas 200 zł dziennie. To wszystko sprawi, że strata miasta i naszej branży turystycznej sięgnie w tym okresie 200 mln zł – tłumaczy burmistrz.

Szczyrk, i działający na jego terenie przedsiębiorcy, nie dostaną tych pieniędzy, bo hotele, pensjonaty, gastronomia i stoki narciarskie z powodu pandemii mają zakaz prowadzenia działalności.

Fala protestów

Zakaz sprawia, że w całym kraju, ale najmocniej na południu, narastają protesty przedsiębiorców przeciwko nałożonym przez rząd obostrzeniom. Przedsiębiorcy mówią, że nie mają już pieniędzy i nie stać ich na to, by dłużej siedzieć bezczynnie w domach. Część z nich uruchamia swoje hotele, pensjonaty czy restauracje wbrew zakazom rządu.

Echem w całej Polsce odbiło się wznowienie działalności Schroniska Smaków, restauracji w Bukowinie Tatrzańskiej sygnowanej nazwiskiem Magdy Gessler. Na miejscu pojawiły się tłumy gości, ale też policja i sanepid. Sama restauratorka odcięła się od tej decyzji, mówiąc, że należy ona do właściciela lokalu.

CZYTAJ TAKŻE: Gminy nadmorskie protestują. „Plaże opustoszały jak Krupówki”

– Poza tym nie odnotowaliśmy wielu wznowień działalności gospodarczej wbrew zakazom – mówi Andrzej Pietrzyk, wójt gminy Bukowina Tatrzańska. Zapewnia, że jest zwolennikiem działań w zgodzie z prawem. – Samorząd działa w prawie, ale rozumiem tych ludzi. Oni z tego, co zarobią zimą, muszą się utrzymać cały rok – tłumaczy. – Myśleli, że ruszą 17 stycznia, że odrobią przynajmniej część strat, a niektórzy może wyjdą na zero. Ale lockdown trwa i nie wiadomo, kiedy zostanie zniesiony – dodaje. Wylicza, że 70–75 proc. przychodów gminy przypada na sezon zimowy. Resztę daje lato. – Jeśli teraz nie zarobimy, nie będziemy mieli z czego przeżyć do następnej zimy – mówi wójt Bukowiny.

W przypadku Szczyrku zima, od grudnia do połowy marca, daje 70 proc. rocznych przychodów. 90 proc. tych przychodów pochodzi przy tym z turystyki. – Strata sezonu zimowego w naszym przypadku daje podobny efekt jak odebranie gminom nadmorskim prawa do zarabiania w okresie od czerwca do sierpnia – mówi Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku.

Jego zdaniem wielu przedsiębiorców nie ma dziś nic do stracenia. Zwłaszcza tych, którzy prowadzą rodzinne biznesy, na przykład pensjonaty. – I tak nie mogą liczyć na pomoc państwa, a muszą z czegoś żyć – tłumaczy burmistrz Szczyrku.

CZYTAJ TAKŻE: Burmistrz Zakopanego: Naszych strat nie sposób dziś oszacować

Zapewnia, że jest zwolennikiem przestrzegania prawa. – Wiemy jednak, jak złe skutki dla gospodarki przynosi lockdown. Do tego dochodzą społeczne skutki zamknięcia ludzi w domach, izolacji dzieci. Rośnie przemoc domowa. Efekty będziemy odczuwać przez lata – mówi burmistrz Byrdy. – Cała Europa się mota, Covid-19 to nie przelewki. Nie wiem jednak, czy cena, jaką płacimy za lockdown, jest adekwatna do związanych z nim kosztów – dodaje.

Przekonuje, że rząd powinien szybko pokazać mapę drogową odmrażania gospodarki. – Trzeba jasno powiedzieć, kiedy ruszą hotele, kiedy gastronomia. I trzymać się tego, no chyba, że zdarzy się coś naprawdę wyjątkowego – tłumaczy włodarz Szczyrku. – Jeśli odmrożenia nie będzie, trzeba to szybko ludziom powiedzieć. Niech szukają sobie innych źródeł utrzymania – mówi Antoni Byrdy.

Podobnie widzi to Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. – Nie możemy wspierać tych protestów. Musimy działać w granicach prawa. I będę ostatnią osobą, która będzie do tego namawiać. Ale rozumiem determinację i frustrację ludzi – mówi włodarz Karpacza. Zwraca uwagę, że obecny lockdown wciąż obowiązuje.

Zakładamy raczej czarny scenariusz, w którym otwarcie branży turystycznej nastąpi dopiero po Wielkanocy – mówi Radosław Jęcek.

– Ale, jeśli tak ma się stać, to powiedzmy to ludziom. Żeby nie wydawali niepotrzebnie pieniędzy na przygotowanie do uruchomienia stoków narciarskich, restauracji i pensjonatów. Niech lepiej poszukają sobie możliwości dorobienia gdzieś, bo z turystyki nie wyżyją – przekonuje.

Restart gospodarki

Burmistrz Karpacza przypomina, że latem było w tym mieście mnóstwo turystów. Odbył się też duży kongres ekonomiczny. Tymczasem liczba zakażeń była znikoma. – To pokazuje, że przy zachowaniu reżimu sanitarnego z powodzeniem można prowadzić działalność gospodarczą – mówi burmistrz Karpacza. Jego zdaniem, gdyby rząd stosował kryteria, które na krótko wprowadził jesienią, to większość gmin górskich byłaby dziś w strefie żółtej, a nawet zielonej.

CZYTAJ TAKŻE: Karpacz na krawędzi. „Będą dramaty ludzkie, masa bankructw”

Także Arkadiusz Klimowicz, burmistrz nadmorskiego Darłowa, optuje za zniesieniem lockdownu. – Na moim terenie nie ma przypadków wznowienia działalności gospodarczej wbrew zakazom – mówi burmistrz Darłowa. – Prywatnie uważam jednak, że te obostrzenia nie mają podstawy prawnej, są sprzeczne z konstytucją, która dopuszcza ich wprowadzanie w drodze ustawowej, a nie – jak to jest robione – rozporządzeniami. Dlatego będę wspierał przedsiębiorców – zapowiada.

Przekonuje też, że czas skończyć z całkowitym zakazem prowadzenia działalności hoteli, pensjonatów, stoków narciarskich i gastronomii. – Są procedury działania w reżimie sanitarnym. Trzeba je uruchomić – mówi Arkadiusz Klimowicz.

Na stronie internetowej Karpacza jest licznik strat miasta oraz branży turystycznej. Przekroczył już znacznie 140 mln zł. – Licznik pokazuje, ile pieniędzy zostawiliby u nas w sezonie zimowym nasi goście, płacąc za noclegi, posiłki, wyciągi – mówi Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. Przekonuje, że szacunki strat są bardzo ostrożne. – Przyjęliśmy, że przez 60 dni, od końca zeszłego roku do końca ferii, wynajętych będzie 80 proc. naszych miejsc noclegowych, czyli 15 tys., a turysta zostawi u nas 200 zł dziennie. To wszystko sprawi, że strata miasta i naszej branży turystycznej sięgnie w tym okresie 200 mln zł – tłumaczy burmistrz.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Pierwsze zasiłki przyznane, ale na pieniądze na remonty powodzianie zaczekają
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Z regionów
Porządki po powodzi. Śmieci tak dużo, że nie ma ich gdzie składować
Z regionów
Jak w polskich miastach można pozbyć się ubrań i tekstyliów?
Z regionów
Koniec dwukadencyjności w samorządach? Temat powraca za sprawą PSL
Z regionów
Powódź w Polsce: Ochrona przed wielką wodą za słaba i mocno spóźniona