Deptaki w sezonie były pełne turystów, ale kurorty i tak mają problemy

Mimo pandemii goście dopisali, choć nie wszędzie jednakowo. Tłumy były w Zakopanem, Świnoujściu czy Giżycku.

Publikacja: 13.09.2020 16:24

Polacy tłumnie ruszyli w tym roku nad Bałtyk. Na zdjęciu plaża w Świnoujściu

Polacy tłumnie ruszyli w tym roku nad Bałtyk. Na zdjęciu plaża w Świnoujściu

Foto: AdobeStock / Pawel Gruntowicz

Dla wielu kurortów tegoroczne wakacje to nie był zły sezon. Nie oznacza to jednak, że dzięki niemu pozbyły się problemów finansowych, jakich przysporzyła im pandemia. Do ideału wciąż jest daleko. Niższe będą też wpływy z opłaty uzdrowiskowej.

Nie wszędzie tłumy

W tym roku Polacy ruszyli nad Bałtyk. Tłumy np. na deptaku w Świnoujściu niczym nie różniły się od obserwowanych w latach poprzednich. Turyści dopisali. – Polacy tłumnie nas odwiedzili. Przyjechały przede wszystkim młode rodziny z dziećmi. Wielu było też turystów z Niemiec – przyznaje Jarosław Jaz z Urzędu Miasta w Świnoujściu.

Ustka też nie narzeka. – Turyści dopisali. Byli również ci zagraniczni, szczególnie z Niemiec. Zaobserwowaliśmy większe zainteresowanie kwaterami „na uboczu”, np. domkami – wyjaśnia Eliza Mordal z Urzędu Miasta w Ustce.

Ale np. w Kołobrzegu nie było już tak różowo. – Okres od maja do lipca był bardzo trudny. W sierpniu turyści już przyjechali. Było ich trochę mniej niż w sierpniu 2019, ale miasto ożyło – mówi Michał Kujaczyński z Urzędu Miasta w Kołobrzegu.

CZYTAJ TAKŻE: Startują wakacje czasów zarazy

W górach i na Mazurach było różnie. Z mijającego sezonu bardzo zadowolony jest Wojciech Karol Iwaszkiewicz, burmistrz Giżycka. – W lipcu i w sierpniu widać było prawdziwe tłumy. Myślę, że był to jeden z lepszych sezonów pod względem frekwencji, ale niestety też był to sezon pełen niepewności i ograniczeń – tłumaczy Wojciech Karol Iwaszkiewicz.

W Augustowie rekordowy był sierpień. Wzrosła wtedy liczba korzystających ze statków, katamaranów itp.

Nie narzekają też w Zakopanym. Jak zawsze Krupówki były pełne. Wprawdzie miasto trafiło na listę żółtych powiatów, ale nie miało to większego wpływu na liczbę turystów.

Odpoczynek od pandemii

Dużo gorzej było w uzdrowiskach, jak Muszyna czy Krynica, gdzie pojawiły się przypadki zachorowań na koronawirusa. Po tym jak trafiły one na listę czerwonych powiatów, zamknięto sanatoria i przestali przyjeżdżać kuracjusze. Ubyło też turystów.

Polacy na wakacjach masowo zapominali jednak o dystansie społecznym oraz zakładaniu maseczek. – Przedsiębiorcy w Giżycku zdali egzamin z odpowiedzialności i bardzo dobrze przygotowali się do tych wyjątkowych czasów. Inaczej jednak sprawa wyglądała wśród turystów, którzy zdaje się odwołali epidemię i w zasadzie niemal zupełnie nie przestrzegali podstawowych zasad profilaktyki. W sumie trudno też oczekiwać, że ludzie, którzy przyjechali „odprężyć się”, będą myśleć o jakimkolwiek reżimie. Raczej dominował wakacyjny luz – przyznaje Wojciech Karol Iwaszkiewicz.

CZYTAJ TAKŻE: Kuracjusze wrócą do uzdrowisk. „Jeśli obostrzenia nie będą restrykcyjne”

– Ani na szlakach górskich, ani na Krupówkach nie przestrzegano dystansu społecznego, choć stale przypominaliśmy turystom o tym obowiązku, a straż miejska upominała – mówi Regina Korczak-Watycha z Urzędu Miasta w Zakopanem.

– Prowadziliśmy kampanię edukacyjną na plażach, a nasi ratownicy zwracali uwagę na aspekty zachowywania dystansu. Kołobrzeskie plaże są szerokie i długie, więc każdy, kto chciał znaleźć na nich kawałek przestrzeni, z pewnością mógł to zrobić. Niestety, na nadmorskich deptakach było gorzej, a wakacyjny luz sprawiał, że często turyści nie nosili np. maseczek. Miasto nie ma narzędzi do prowadzenia kontroli w tym zakresie. Prowadziła je kołobrzeska stacja sanepidu – wyjaśnia Michał Kujaczyński.

Dziura w budżecie nie zniknęła

I choć niektóre miejscowości turystyczne przez wakacje podreperowały swoje budżety, to i tak mają problemy finansowe. Trudno jest im nadrobić straty, jakie poniosły w czasie lockdownu.

– Kondycja finansowa Ustki jest bardzo trudna, znacząco spadły dochody budżetu z tytułu podatków, mniejszych wpływów z opłaty uzdrowiskowej, najmu i dzierżaw, a najważniejsze z tytułu udziału w PIT. Na przygotowanie miasta do sezonu w związku z Covid-19 wydatkowano ponad 215 tys. zł – wyjaśnia Eliza Mordal.

CZYTAJ TAKŻE: Turystyka wrażliwa na koronawirusa

– Na tę chwilę opłata uzdrowiskowa za okres styczeń–sierpień jest mniejsza o 3,7 mln zł niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. To duża strata, tym bardziej że wpływy z opłaty systematycznie co roku wzrastały. Zmniejszyły się również przychody z miejskich dzierżaw i podatków. Przesunęliśmy dużą część inwestycji na przyszły rok, ale już widać, że właśnie w przyszłym roku miasto mocno odczuje skutki epidemii – przewiduje Michał Kujaczyński.

W Giżycku patrzą w przyszłość optymistycznie. – Sytuacja się stabilizuje. Pierwsze miesiące nie wyglądały optymistycznie. Ogromna utrata dochodów i wzrost kosztów nie napawały radością. Obecnie szacujemy nasz deficyt na poziomie 3 mln zł, ale rok jeszcze się nie skończył. Do sezonu letniego specjalnie się nie przygotowywaliśmy. Jedynie uzupełniliśmy środki ochrony i sfinansowaliśmy pobyt dodatkowych policjantów – tłumaczy burmistrz tego miasta.

Dla wielu kurortów tegoroczne wakacje to nie był zły sezon. Nie oznacza to jednak, że dzięki niemu pozbyły się problemów finansowych, jakich przysporzyła im pandemia. Do ideału wciąż jest daleko. Niższe będą też wpływy z opłaty uzdrowiskowej.

Nie wszędzie tłumy

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Koniec z wieloletnimi prezydentami i burmistrzami
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Ilu posłów zostanie prezydentami?
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza
Z regionów
Z Sejmu do sejmiku: Którzy posłowie przenieśli się do samorządu?
Z regionów
Były wiceprezydent Warszawy wyjaśnia, czemu chce być prezydentem Raciborza