Nikiszowiec powstawał w latach 1908-18 równolegle z niedalekim Giszowcem – górniczym miastem-ogrodem. Oba osiedla wyszły spod ręki kuzynów Emila i Georga Zillmannów (którzy pozostawili po sobie wiele śladów na górniczym Śląsku). Jednak różnią się zasadniczo. Giszowiec to domy z ogródkami, Nikiszowiec – kamienice z czerwonej cegły. Tam robotnicza wieś, tu robotnicze miasto. Nazwę zawdzięcza zbudowanemu na początku XX wieku szybowi Nickischschacht (dziś Poniatowski), który z kolei ochrzczono na cześć barona Nickisch von Rosenegk, członka rady nadzorczej spółki „Spadkobiercy Jerzego Giesche”. Zarząd kopalni Giesche (później Wieczorek), która była właścicielem terenu, doszedł do wniosku, że trzeba przyciągnąć tu urzędników i robotników, bo oferta pracy w konkurencyjnych kopalniach Zagłębia Ruhry była kusząca.
Stuletni standard
Zillmannowie zaproponowali trzykondygnacyjne ceglane bloki na planie czworoboków z wewnętrznymi dziedzińcami. Woda we wszystkich, dość przestronnych lokalach, łazienki w mieszkaniach urzędniczych i ubikacje na półpiętrze w domach robotniczych oznaczały wówczas wysoki standard. Do tego niewygórowane opłaty. 1207 mieszkań szybko znalazło lokatorów. Od 2011 roku Nikiszowiec jest Pomnikiem historii (to jedna z prawnych form ochrony zabytków w Polsce), znalazł się także w Lokalnym programie rewitalizacji miasta Katowice. I chociaż przyciąga wycieczki, a miejscowi starają się jak mogą, by ożywić historyczne mury, to diagnoza społeczna nie jest pomyślna: depopulacja, niska aktywność gospodarcza, zły stan techniczny budynków. Ogólny plan zakłada odnowienie tkanki urbanistycznej w połączeniu z rewitalizacją społeczną przy zachowaniu równowagi pomiędzy funkcją mieszkaniową a turystyczną.
fot. AdobeStock
Jednak już teraz warto wpaść tu na popołudniowy spacer. Upływu czasu nie da się ukryć, ale nawierzchnię uliczek odnowiono, wewnętrzne dziedzińce są zadbane i jest gdzie przysiąść nad filiżanką czarnej jak węgiel kawy po wizycie w miejscowym oddziale Muzeum Historii Katowic. Pomieszczono w nim m.in. wystawę dzieł malarzy-amatorów ze słynnej Grupy Janowskiej.
Eksperyment nikiszowski
Przechadzka przynosi niejedno zaskoczenie. Przy centralnym placu Wyzwolenia działa Centrum Zimbardo, firmowane przez prof. Philipa Zimbardo, światowej sławy psychologa społecznego, autora tyleż słynnego, co kontrowersyjnego stanfordzkiego eksperymentu więziennego z 1971 roku. W 2012 roku Amerykanin zawitał na Uniwersytet Śląski, by wygłosić wykład pt. „Moja podróż od zrozumienia zła do inspirowania bohaterstwa”. Tytułowym bohaterstwem nazwał działanie na rzecz tych, którzy są obok. Te słowa wkrótce miały stać się ciałem – właśnie na „Nikiszu”, który także odwiedził.