Nadal nie ma prawa określającego, czy hulajnogą można jechać po chodniku, ścieżkach rowerowych czy w pasie drogowym. Być może takie zasady zostaną wprowadzone w przyszłym roku.
– Poważnym problemem jest też to, że nie wiadomo, gdzie hulajnogi powinny być odstawiane po wypożyczeniu. W Krakowie można je znaleźć w koszach na śmieci, w rzekach, zawieszone na drzewie, porzucone na chodniku, tarasujące bramy i wejścia. W kwestii parkowania nie ma żadnych uregulowań, więc podobnie jak większość miast staramy się tę sprawę sami rozwiązać – mówi Sebastian Kowal z krakowskiego Zarządu Transportu Publicznego.
Przedmioty porzucone?
Do tej pory władzom żadnego z miast nie udało się zmusić wypożyczających hulajnogi i samych operatorów do pozostawiania urządzeń w bezpiecznych czy wyznaczonych miejscach. Próby były jednak podejmowane. W stolicy Małopolski, gdzie problem od dawna jest wyjątkowo dotkliwy (miasto ze względu na spory ruch turystyczny jest bardzo popularne wśród operatorów hulajnóg), jeszcze w poprzednim sezonie władze wpadły na pomysł, aby traktować pojazdy tarasujące drogi i chodniki jako przedmioty porzucone i odwozić je do biura rzeczy znalezionych. Stąd operator musiałby je odbierać za opłatą, następnie koszt odbioru egzekwować od wypożyczającego, który porzucił hulajnogę byle gdzie.
CZYTAJ TAKŻE: E-hulajnogi i deskorolki bywają wątpliwej jakości
– Ta akcja trwała krótko, nie sprawdziła się po prostu. Były też wątpliwości natury prawnej, by taki system stosować – podsumowuje Edyta Ćwiklik z krakowskiej straży miejskiej. Porzucone i zagrażające bezpieczeństwu hulajnogi rekwirowały także służby miejskie w Warszawie czy Gdyni, gdzie hulajnogi pozostawione na publicznych chodnikach, ścieżkach rowerowych czy zieleńcach niezgodnie z przepisami były odwożone do magazynów.