Sprawa Kolei Zachodniopomorskich przyspieszyła. Dlaczego?
W ubiegłym roku sprawa odżyła, gdy jesienią Polregio zagroziło strajkiem z powodu braku podwyżek płac, które prowadzono w innych województwach. Zarząd Zachodniego Pomorza zaczął wówczas analizować analizować możliwość alternatywnych przewozów kolejowych w regionie, w tym uruchomienia Kolei Zachodniopomorskich, jako przewoźnika zależnego od wojewódzkiego samorządu. We wrześniu szczeciński Urząd Marszałkowski w pismach do Polregio miał dwukrotnie wskazywać na możliwości rozwiązania postulatów pracowników, jednak przewoźnik ich nie uwzględnił. „Zarząd województwa po raz kolejny i ostatni apeluje do zarządu Polregio o podjęcie zdecydowanych działań w celu zapobieżenia paraliżowi komunikacyjnemu w regionie i zapewnienia komunikacji zastępczej na czas zapowiadanego strajku, pod rygorem wypowiedzenia umowy dotyczącej regionalnych przewozów pasażerskich” – ostrzegały władze województwa. Ostatecznie do porozumienia doszło.
Nie zmienia to faktu, że Polregio jest coraz mocniej krytykowane, a dążenia do zastąpienia go samorządowym przewoźnikiem będą się nasilać. Nie tylko na zachodnim Pomorzu przewoźnik zbiera cięgi od podróżnych. Na początku lutego przeciwko fatalnym warunkom podróży protestowali mieszkańcy Korzybia w powiecie słupskim: alarmowali, że jeżdżą w brudnych, przepełnionych wagonach, w których cieknie woda i nie domykają się drzwi. Paradoksalnie, takie warunki funduje przewoźnik na świeżo wyremontowanej linii. - Ludzie domagają się transportu na poziomie a nie wożenia jak ziemniaki czy bydło. To efekt monopolu Polregio, które nigdzie nie daje rady z taborem – komentował Piotr Rachwalski, ekspert ds. transportu publicznego i prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Metropolitalnej.
W styczniu tego roku kolejowy chaos dotknął województwo lubuskie. Tylko 22 i 23 stycznia odwołano przeszło pół setki pociągów. - Naliczamy wielomilionowe kary przewoźnikowi, który wciąż nie potrafi pokonać różnego rodzaju ograniczeń – mówił lubuski marszałek Marcin Jabłoński. Tu także w grę mogą wchodzić działania władz regionu dla wprowadzenia na tory Lubuskiego własnej spółki kolejowej.
Tymczasem przewagi samorządowych spółek kolejowych nad największym regionalnym przewoźnikiem podkreślają także nadzorujący kolej decydenci. Jak mówił w styczniowej rozmowie z „Rzeczpospolitą” Piotr Malepszak, wiceminister infrastruktury, kolej powinna być miejscem, gdzie pracują menedżerowie z biznesowym podejściem. - Trzeba powiązać realizację zadania publicznego z finansową efektywnością. Widać to u samorządowych przewoźników regionalnych, bardziej elastycznych, umiejących liczyć pieniądze – stwierdził wiceminister.