To ogranicza nie tylko liczbę pojazdów ale także ilość obsługiwanych przez nie tras. Według branżowego serwisu InfoBus, elektryczne Volvo należące do łódzkiego MPK mają baterie o małej pojemności, zaprojektowane pod gęstą sieć ładowarek rozlokowanych po całym mieście. Dlatego docelowo miały kursować na liniach 80, 83 i 86, przebiegających przez centrum miasta, z ładowarkami na krańcowych przystankach. - Natomiast cały czas – w okrojonym składzie - można je spotkać na linii 87 - podaje InfoBus.

Problem jest tym większy, że miasto w tym roku zamówiło kolejne autobusy elektryczne: 8 przegubowych Solarisów. Tymczasem punkty ładowania powinny zostać uruchomione półtora roku temu. - Jeśli stacje będą pojawiać się w takim tempie jak dotychczas, to obawiam się, że szybko komunikacji nie zmodernizujemy – mówi Marcin Hencz, radny Rady Miejskiej w Łodzi.

W czwartek trzech łódzkich radnych przedstawiło problem uziemionych elektrobusów na zorganizowanej konferencji prasowej. Oskarżyli PGE o nieterminową realizację przedsięwzięć. - Mamy do czynienia z wyższym poziomem chaosu – powiedział Hencz dziennikarzom. – Jeżeli spojrzymy na wszystkie inwestycje, które były realizowane to zobaczymy, że PGE nie wywiązało się z żadnego zadania na czas. Nie wiemy czy to celowa destrukcja, czy niekompetencja ze strony PGE - dodał radny Krzysztof Makowski. Jak stwierdził, o ile elektromobilność wygląda dobrze na papierze, to w momencie realizacji państwowa spółka nie jest w stanie wywiązać się z rządowych planów.

Radny Damian Raczkowski przypomniał, że rok temu radni informowali o problemach PKP: za poprowadzenie przyłączy do nowo powstałych stacji odpowiadało PGE. - Z czego wynikają problemy między dwiema spółkami? Tego nie wiemy. Naszym celem jest zaapelowanie do PGE oraz innych spółek państwowych: nie róbcie nam na złość. Informujcie o swoich problemach – powiedział Raczkowski.

Jak dotąd, Rada Miasta nie zna terminów uruchomienia brakujących stacji ładowania autobusów elektrycznych.