Pretekstem miałoby stać się finansowanie pogłębienia 900-metrowego odcinka rzeki Elbląg znajdującej się w granicach miasta i prowadzącej do nabrzeży portowych. Władze Elbląga uważają, że za realizację przedsięwzięcie musi zapłacić Skarb Państwa, bo do niego należy rzeka. Natomiast przedstawiciele rządu próbują przekonywać, że państwowy nadzór nad portem byłby gwarantem jego rozwoju, tymczasem miasto nie ma pieniędzy niezbędnych dla przeprowadzenia koniecznych inwestycji podnoszących jego rangę. Chodzi m.in. budowę obrotnicy dla statków pozwalającej zawracać na akwenie, który obecnie jest zbyt wąski, na umocnienie nabrzeży, budowę nowego terminalu i bocznicy kolejowej.