Wciąż trwa rozpoczęty 24 czerwca strajk pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy, gdzie od soboty 25 czerwca zawieszono wszystkie standardowo kursujące linie autobusowe i tramwajowe. W ubiegłą środę domagający się 1000-złotowej podwyżki oraz dymisji prezesa MZK strajkujący pojawili się na sesji Rady Miasta. Jednak nic nie wskórali, poza powołaniem przez radnych doraźnej komisji mającej pomóc w uspokojeniu sytuacji, ale także mającej zająć się zbadaniem kondycji przewoźnika oraz sposobem zarządzania spółką.
Władze miasta odrzuciły żądania strajkujących argumentując, że strajk jest nielegalny, natomiast adresatem żądań płacowych powinna być spółka. Zarazem łatają przewozy autobusowe kursami prywatnej firmy. Jak poinformował bydgoski Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, od 4 lipca na ulicach miasta ma się pojawić więcej autobusów dla wzmocnienia awaryjnej siatki połączeń.
Czytaj więcej
Samorządy podejmują wiele działań doraźnych, by ulżyć mieszkańcom. Ale najważniejsze są projekty, dzięki którym znikać będą miejskie wyspy ciepła.
Gorąco było w Krakowie, gdzie na piątek, 1 lipca, grupa skarżących się na niskie płace i dotkliwe kary finansowe za najdrobniejsze przewinienia kierowców krakowskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego zapowiadała strajk włoski. Miał polegać na drobiazgowym wypełnianiu obowiązków, co doprowadziłoby do opóźnień w rozkładach jazdy.
Ostatecznie komunikacja działała normalnie, na co mogła mieć wpływ zapowiedź kolejnej podwyżki wynagrodzeń w lipcu (o kilkaset złotych pensje wzrosły już w styczniu). Po lipcowej podwyżce wynagrodzenie z tytułu umowy o pracę kierowców MPK wyniesie netto od 4 tys. do 4,3 tys. zł dla początkującego kierowcy, a po pół roku pracy – od 4,2 tys. do 4,4 tys. zł netto. Później pracownicy otrzymują podwyżki za wysługę lat. Prawdopodobna jest także kolejna podwyżka, w styczniu przyszłego roku. Mimo to atmosfera w krakowskim MPK pozostaje napięta.