Inicjatywa lokalna nie jest popularna. Dzieje się tak głównie z dwóch powodów. Mianowicie: braku odpowiedniej reklamy oraz złej jakości przepisów. Takie wnioski płyną z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli.
Inicjatywa lokalna to forma współpracy mieszkańców z samorządem lokalnym w celu wspólnego realizowania, na zasadach partnerskich, ważnych zadań publicznych. W jej ramach mieszkańcy nie tylko zgłaszają pomysł na konkretne przedsięwzięcie, ale również deklarują i biorą udział w jego realizacji oraz odpowiadają za przyjęte zobowiązania.
Głównie infrastruktura
NIK postanowił sprawdzić, jak inicjatywa lokalna działa w praktyce od 2015 do września 2018 r. – Nasza kontrola pokazała, że po ośmiu latach od wprowadzenia, inicjatywa lokalna nie jest ani znanym, ani powszechnie stosowanym narzędziem współpracy – twierdzi Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
– Plany ustawodawcy zakładające, że inicjatywa zaktywizuje mieszkańców w rozwiązywaniu małych lokalnych problemów na ich własnych podwórkach, nie powiodła się. Spośród 434 ankietowanych gmin zaledwie 11 proc. zadeklarowało podjęcie jakiejkolwiek inicjatywy – wyjaśnia prezes NIK. – Najczęściej mieszkańcy wnioskowali o budowę, rozbudowę oraz remont dróg, kanalizacji lub sieci wodociągowej. Wiele wniosków dotyczyło tzw. małej architektury, czyli piaskownic, ławek, koszów na śmieci czy stojaków rowerowych.
Ale zdarzały się też wyjątki. W warszawskie dzielnicy Wawer opracowano i wydano w 1000 egz. książki pt. „Falenica w wielu odsłonach. Przewodnik”, wykonano trawiaste boisko na potrzeby Sportowego Centrum Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży oraz utworzono kwietnik ekorozsadnik. W dzielnicy Wola utworzono miejsca pamięci, poprzez translokację i właściwe wyeksponowanie tablic upamiętniających zdobycie obozu koncentracyjnego Gęsiówka przez Batalion AK „Zośka”.