Historia wiele tłumaczy. Ale nie wszystko

Zastanawiające, jak bardzo już odległa przeszłość wpływa na teraźniejszość. Widać to w raporcie Polskiej Fundacji Roberta Schumana i Fundacji Konrada Adenauera przygotowanej przez Politykę Insight na temat miast obywatelskich.

Publikacja: 06.07.2018 12:00

Piotr Gajdziński

Piotr Gajdziński

Foto: materiały prasowe

Z badań wynika, że najbardziej zaangażowani w życie publiczne są sopocianie, którzy pokonali mieszkańców Świnoujścia i Dąbrowy Górniczej, a dwa kolejne miejsca zajęli mieszkańcy Warszawy oraz Koszalina. W pierwszej dziesiątce miast, których obywatele są najbardziej zaangażowani w życie publiczne, znajdują się trzy miasta nadmorskie oraz trzy śląskie, co oznacza, że sześć spośród dziesięciu miast to ośrodki niegdyś znajdujące się pod wpływem kultury niemieckiej. Kultury, której jednym ze znaków firmowych było zaangażowanie mieszkańców w kształtowanie swojej „małej ojczyzny", a także długie tradycje demokratyczne. Często o tym zapominamy, patrząc na historię Niemiec przez pryzmat III Rzeszy, a warto pamiętać choćby o polskich posłach zasiadających w pruskim Landtagu. Były wśród nich postacie piękne – Karol Fryderyk Libelt, prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk i założyciel Towarzystwa Przemysłowego Polskiego Seweryn Mielżyński, Stanisław Motty, ksiądz Piotr Wawrzyniak, Władysław Niegolewski... Dzisiaj to od nich powinniśmy się uczyć patriotyzmu, ale „polityka historyczna" woli nam lansować bohaterszczyznę.

Wracając do rankingu zaangażowania w życie publiczne. Od niemieckiego panowania na Śląsku i terenach północnej Polski mija w tym roku 100 lat, ale jak widać, dobrą tradycję z ludzkich umysłów trudno, na szczęście, wyrugować. Dość powiedzieć, że ranking zamykają mieszkańcy Skierniewic i Siedlec, miast leżących w dawnym zaborze rosyjskim.

Ten dawny wpływ zaborów nietrudno odnaleźć również w rankingu aktywności wyborczej. W pierwszej piątce miast, których mieszkańcy w ostatnich latach najtłumniej poszli do urn, są trzy miejscowości z Górnego Śląska – Mysłowice, Siemianowice Śląskie, Ruda Śląska – oraz dwa z północy kraju, również leżące na terenach dawniej władanych przez Niemców: Olsztyn oraz Słupsk. W pierwszej dziesiątce jest jeszcze Rybnik. Rzucającym się w oczy dowodem, że historia ma niemały wpływ na dzień dzisiejszy jest zaś ostatnie miejsce Sosnowca w rankingu aktywności wyborczej. Sosnowca położonego o rzut beretem od liderów zestawienia, ale miasta podczas zaborów znajdującego się we władaniu carskiej Rosji. A w rosyjskiej satrapii społeczna aktywność nigdy nie była wartością szczególnie hołubioną. Dziś również. Na czas piłkarskich mistrzostw świata prezydent Putin wprowadził zakaz demonstracji, także jednoosobowych. Car był bardziej liberalny, ale sosnowiczanie jakoś z tego nie chcieli korzystać wtedy i nie chcą dzisiaj.

Nie oni jedni zresztą. Polacy bardzo oszczędnie korzystają z podstawowego prawa, jakie daje im demokracja. Spośród 24 krajów Unii Europejskiej, w których udział w wyborach nie jest obowiązkowy okupujemy czwarte miejsce od końca.

Oczywiście historia nie tłumaczy wszystkiego. Mysłowiczanie miejsce lidera w rankingu aktywności wyborczej – w tym badaniu oznacza ona nie tylko frekwencję, ale też korzystanie z biernego prawa wyborczego – zawdzięczają również temu, że nie dali się zdominować przez partie polityczne. Dość powiedzieć, że spośród 23 miejsc w Radzie Miejskiej Mysłowic aż 18 zdobyli kandydaci lokalnych komitetów wyborczych.

Podczas analizowania wyników badań „Miast obywatelskich" zachwycili mnie mieszkańcy Sopotu, którzy uzyskali najlepszy wynik w kategorii postaw obywatelskich oraz zaangażowania w życie publiczne. Ale czy można nie zakochać się w mieście, które jest nie tylko piękne (zwłaszcza, gdy mało w nim turystów), ale także którego jedna czwarta mieszkańców aktywnie działa na rzecz społeczności lokalnej, a z górą połowa świadczy nieodpłatną pracę na rzecz osób potrzebujących? Na dodatek mieszkańcy Sopotu najczęściej ze wszystkich miast uczestniczą w manifestacjach. I jeszcze, cóż za rzadkość, mają zaufanie i do sąsiadów, i policji. Zaufanie do policji?! Parafrazując Siarę, bohatera „Killera" – dawać mnie tu komendanta miejskiego inspektora Piotra Bolina na szefa całej policji!

Bądźmy jednak sprawiedliwi – rozkochać się w Sopocie (zwłaszcza, gdy mało w nim turystów) nie jest aż tak trudno. Ale w Rzeszowie? A mnie się udało. Badania Europolis uświadamiają bowiem, że aż 22 proc. mieszkańców miasta, w którym urodził się i Stan Borys, i Jerzy Grotowski, i strzelec bramki na Wembley Jan Domarski – jest zaangażowanych w działalność jakiejś organizacji. Potęga!

Raport pokazuje jeszcze jedną prawdę – największą aktywność wyborczą, największe rozpowszechnienie postaw obywatelskich i zaangażowanie w życie publiczne występuje w tych miastach, w których prężnie działają organizacje o charakterze religijnym. W przywołanym już tu Rzeszowie aż 9 proc. mieszkańców angażuje się w działalność organizacji religijnych. Chciałoby się powiedzieć, że to wiele tłumaczy, ale akurat w Rzeszowie od 2002 r. wybory wygrywa Tadeusz Ferenc, który ma w życiorysie 26-letnie członkostwo w PZPR i posłowanie z ramienia SLD.

- Niezależny dziennikarz, autor biografii Edwarda Gierka, Wojciecha Jaruzelskiego i Władysława Gomułki pt. „Gomułka. Dyktatura ciemniaków".

Z badań wynika, że najbardziej zaangażowani w życie publiczne są sopocianie, którzy pokonali mieszkańców Świnoujścia i Dąbrowy Górniczej, a dwa kolejne miejsca zajęli mieszkańcy Warszawy oraz Koszalina. W pierwszej dziesiątce miast, których obywatele są najbardziej zaangażowani w życie publiczne, znajdują się trzy miasta nadmorskie oraz trzy śląskie, co oznacza, że sześć spośród dziesięciu miast to ośrodki niegdyś znajdujące się pod wpływem kultury niemieckiej. Kultury, której jednym ze znaków firmowych było zaangażowanie mieszkańców w kształtowanie swojej „małej ojczyzny", a także długie tradycje demokratyczne. Często o tym zapominamy, patrząc na historię Niemiec przez pryzmat III Rzeszy, a warto pamiętać choćby o polskich posłach zasiadających w pruskim Landtagu. Były wśród nich postacie piękne – Karol Fryderyk Libelt, prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk i założyciel Towarzystwa Przemysłowego Polskiego Seweryn Mielżyński, Stanisław Motty, ksiądz Piotr Wawrzyniak, Władysław Niegolewski... Dzisiaj to od nich powinniśmy się uczyć patriotyzmu, ale „polityka historyczna" woli nam lansować bohaterszczyznę.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break