Władze centralne nie ułatwiają zadania. Ustawa o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw wraz z przepisami wykonawczymi to ukłon w stronę branży węglowej. Znowelizowana latem ustawa zakazuje sprzedaży opału najgorszego sortu, czyli mułów węglowych i flotokoncentratów (zanieczyszczone odpady powstające w procesie produkcji węgla), a także węgla niesortowanego. Wrześniowe rozporządzenia wykonawcze określają zaś parametry jakościowe dla paliw węglowych. Urzędnicy Ministerstwa Energii przedstawiają przepisy jako sukces w walce o czyste powietrze, tyle że część regulacji dotycząca obrotu węglem brunatnym i miałem węglowym zacznie obowiązywać dopiero w czerwcu 2020 roku. To oznacza dwie zimy smrodu i trucia.
Zapisy dotyczące miału węglowego umożliwiają dodawanie do niego 30 procent drobniejszego ziarna, a więc zakazanych w teorii – a popularnych – mułu węglowego lub/i flotokoncentratu.
Czarna lista
Z opublikowanego w 2016 r. raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że spośród 50 miast w Unii Europejskiej najbardziej zanieczyszczonych groźnym pyłem zawieszonym PM2,5 aż 33 znajdują się w Polsce. Na czołowych miejscach są Żywiec, Pszczyna, bułgarski Dimitrowgrad, Rybnik i Wodzisław Śląski.
Zdaniem Piotra Siergieja z Polskiego Alarmu Smogowego (PAS) rozporządzenia o normach jakości węgla chronią polski sektor wydobywczy, natomiast nie przyczynią się znacząco do poprawy jakości powietrza, bo, nie licząc wspomnianego miału, bezterminowo dopuszczają do obrotu każdy krajowy węgiel.
– Wartości dopuszczalnej wilgoci, popiołu i siarki dalece odbiegają od rekomendacji ekspertów, sejmików województw i organizacji pozarządowych – uważa przedstawiciel PAS, dodając, że wycofanie z obrotu miałów węglowych zawierających mieszankę flotów i mułów jest dobrą decyzją, ale odsunięcie jej w czasie nie leży w interesie społeczeństwa.