Problem, który pozornie należało rozstrzygnąć zasadza się na pytaniu co jest ważniejsze — centrum z budżetem państwa i wielką odległą od obywatela machiną państwową czy bliższa przeciętnemu Polakowi władza lokalna. Kto, w dzisiejszych trudnych dla państwa chwilach powinien ograniczać swoje ambicje i oszczędzać.
Oczywiście ta alternatywa jest nonsensem. W normalnym praworządnym państwie powinno być miejsce dla wszystkich. I w trudnych czasach wszyscy powinni ograniczać swoje plany i oszczędzać. Jednak ten głośny konflikt świadczy o rosnącej roli samorządów w gospodarce. Do tej pory raczej je lekceważono teraz gdy na liczniku długu publicznego zaczyna się liczyć każdy miliard pod lupę trafiły i lokalne finanse.
Ale te zainteresowanie rządu sprowadza się nie tylko do prób ograniczenia wzrostu zadłużania samorządów. Jednocześnie na lokalne budżety przenoszone są kolejne zadania i związane z nimi koszty bez jakiekolwiek nowego dofinansowania. Z drugiej strony wszyscy liczą na rosnącą aktywność samorządów przy zagospodarowania unijnych pieniędzy z czym też wiążą się dodatkowe ich wydatki.
Samorządowcy, coraz bardziej świadomi swojej roli w państwie uczą się też zabiegania o swoje prawa w parlamencie. Warto obserwować pomysły budowy w senacie poparcia dla nich. Jednak z punktu widzenia państwa to nie jest dobre rozwiązanie. W parlamencie powinno być miejsce na spory o metody zarządzania państwem, społeczeństwem, prawa obywateli, a nie czy stolica jest ważniejsza od np. Krakowa.