Choć w telewizyjnych relacjach z pielgrzymek czy dużych imprez religijnych niezwykle rzadko pojawia się wątek pieniędzy, to religijna albo pielgrzymkowa turystyka jest jednym z istotnych filarów biznesu turystycznego w świecie. I to wartym miliardy dolarów rocznie. Na 18 mld dolarów szacowali ją w 2014 r. włoscy eksperci, według których same Włochy zarobiły wtedy na religijnych turystach ok. 5 mld dolarów. Nawet Amerykanie – choć Stany Zjednoczone nie są znane z miejsc kultu – szacują, że co czwarta z podróży w USA ma podtekst religijny.

Przedstawiciele branży przypominają, że pielgrzymki są jedną z najstarszych form turystyki. Europejczycy zaczęli peregrynować do Santiago de Compostela wieki wcześniej, zanim odkryli uroki wypraw na Costa Brava. Według danych branży na świecie co roku w celach sakralnych podróżuje ok. 300–330 mln wyznawców różnych religii. Zapewniają oni utrzymanie setkom tysięcy ludzi, tysiącom firm i dziesiątkom miast, które – jak choćby portugalska Fatima, francuskie Lourdes czy saudyjska Mekka – żyją głównie dzięki przyjazdom wiernych.

Autor analizy społeczno-ekonomicznych skutków turystyki pielgrzymkowej dr Vijayanand, który w 2012 r. oceniał jej wartość na świecie na 8 mld dolarów, znalazł sporo cech wspólnych między peregrynacjami do sanktuariów a wyprawami do tematycznych parków rozrywki. Zwracał uwagę, że w obu przypadkach liczy się przede wszystkim aspekt emocjonalny, a nie poznawczy podróży, a wokół jej celu szybko rozwija się wiele wtórnych branż, m.in. usługi hotelarskie, gastronomiczne, pamiątkarskie. Dla części wiernych takie porównania mogą brzmieć obrazoburczo, lecz trudno uniknąć skojarzeń z parkiem rozrywki, widząc setki straganów z ofertą dopasowaną do sezonowych uroczystości i supermarkety z dewocjonaliami w Fatimie czy Lourdes.

Nie dziwię się więc, że władze Krakowa liczą na pozytywne efekty Dni Młodzieży. Ich uczestnicy będą nie tylko się modlić, ale i sporo wydawać. A w odróżnieniu od innych masowych imprez (zwłaszcza meczów), nie będzie tu raczej obaw o poimprezowe demolowanie miasta. Wszystko to wskazuje, że warto zadbać o dobre warunki do turystyki religijnej. Zarówno w Krakowie, który ma świetny, choć słabo jeszcze wykorzystany atut, jakim jest Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, jak i w innych miastach. Polska, mimo wielowiekowych tradycji pielgrzymek, zwłaszcza na Jasną Górę, niezbyt umiejętnie wykorzystuje potencjał turystyki religijnej. Dobrze byłoby to zmienić, gdyż jak przypominają eksperci branży turystycznej, podróże religijne nie tylko przynoszą miliardy, ale też są mniej podatne na wahania koniunktury gospodarczej. Zapewniają więc stabilny dochód.