W mikołajki był pan w jednym z olsztyńskich szpitali. Z jednej strony – sprawił pan chorym dzieciom radość, ale z drugiej to chyba ciężkie przeżycie. Część małych pacjentów jest poważnie chora…
To prawda. Wraz z moimi współpracownikami staramy się, aby warunki w naszych szpitalach, zarówno te bytowe, jak i warunki leczenia, były jak najlepsze. Idealnie byłoby, aby te dzieci wcale nie musiały być pacjentami, ale jak już dotknie je nieszczęście choroby, to staramy się, aby podczas leczenia były obdarzone zarówno fachową opieką, jak i przyjaznym miejscem. Wracając do mikołajek, widać było, że niektóre dzieci są tam smutne i na pewno taki dzień jak 6 grudnia wolałyby spędzić w domu. Cieszę się, że mogliśmy zrobić im niespodziankę i wywołać na ich twarzach trochę uśmiechu.
Zmieńmy temat na bardziej przyziemny. Jak wyglądają finanse samorządu województwa? Czy największe miasta w regionie mogą mieć problem z dopinaniem budżetów? W końcu po reformach podatkowych Zjednoczonej Prawicy wszystkim spadły dochody z PIT, ale szczególnie odczuły to większe miasta.
Myślę, że samorządy województw są w trochę innej sytuacji niż samorządy gminne. W lepszej. My swoje dochody w większym stopniu opieramy na podatku CIT niż PIT. W przypadku naszego województwa, mimo wielu zawirowań, zaprojektowaliśmy dobry budżet. Jest zrównoważony, nie będziemy musieli zaciągać kredytu m.in. dlatego, że zwrócono nam pewne kwoty z poprzednich lat i dzięki temu teraz nasz budżet możemy spokojnie zbilansować.
Jeśli chodzi o gminy, to tam jest zdecydowanie większy problem, zwłaszcza w przypadku subwencji oświatowej i pieniędzy przeznaczanych na edukację. Miasta – szczególnie te większe – muszą dokładać na ten cel ze swojego budżetu nawet 50 proc. kosztów wspominanych wyżej zadań.