Co przekonało pana i cały ruch Tak! Dla Polski! aby podjąć rozmowę, współpracę z marszałkiem Chełstowskim i jego ludźmi? Co państwa motywowało?
Misją Tak! Dla Polski jest jednoczenie. Mówimy o jednej liście opozycji, mówimy o tym, by wszyscy samorządowcy byli z nami, byśmy byli razem mocni. Gdy zaczynaliśmy rozmowy - na początek zupełnie niezobowiązujące - to marszałek Chełstowski i jego współpracownicy podkreślali, że w urzędzie marszałkowskim dzieje się źle. Że naciski polityczne mają wpływ na decyzje i że się z tym nie zgadza. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać o tym, czy na pewno czuje się dobrze w tym towarzystwie. I czy nie będzie chciał wrócić do tego, z czego się wywodzi, czyli z samorządu. Od tego się zaczęło. Duża w tym zasługa prezydenta Dziuby, znali się - chociaż byli w Tychach w opozycji. Trzeba było zacząć budować zaufanie. Z biegiem czasu to się udało.
Jak długo ten proces trwał?
Te rozmowy to znacznie więcej niż pół roku. Ale te, które doprowadziły do zmian w sejmiku to znacznie krótszy czas, kwestia ostatnich dwóch miesięcy. Ostatni miesiąc to wiele rozmów z różnymi stronami, które uczestniczyły w tych zmianach, które zaszły w sejmiku.
Polityka to też zawsze ryzyko. Pierwsza rzecz - zarzuty, że Tak! Dla Polski! przyjęło polityków związanych z PiS, nawet w jednym przypadku z Solidarną Polską. Nie widzi pan tu ryzyka politycznego?