Reklama

Gdzie rodzi się najmniej dzieci, a społeczność najszybciej starzeje?

Pogłębiają się regionalne różnice dotyczące liczby urodzeń dzieci, zmniejszania się liczby ludności, czy powiększenia grupy mieszkańców w podeszłym wieku.

Publikacja: 24.08.2025 13:07

Gdzie rodzi się najmniej dzieci, a społeczność najszybciej starzeje?

Foto: Adobe Stock


Zmiany demograficzne wspierają samorządowe starania, by efektywniej niż do tej pory wykorzystać potencjał instytucji i usług publicznych. Często powinno to oznaczać zmianę ich przeznaczenia czy charakteru.

– Czy możemy przestać podchodzić ideologicznie do funkcji opiekuńczej szkoły? Czy możemy podchodzić do niej wreszcie rozsądkowo? Przecież nie może działać do godziny osiemnastej świetlica, bo byłby to skandal. Nie może w jednym budynku funkcjonować: żłobek, szkoła i biblioteka publiczna, albo szkoła i środowiskowy dom pomocy społecznej. To absurd – zauważa Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, sekretarz strony samorządowej w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. – Mówię o tym dlatego, że musimy efektywnie wykorzystać potencjał instytucji i reagować na zmiany demograficzne. Gdybyśmy pewne działania podjęli w drugiej dekadzie XXI wieku, to zmiany demograficzne ilościowe i jakościowe nie działyby się tak szybko jak obecnie – tłumaczy. – Samorządy lokalne czy regionalne podejmują różne działania, lecz wciąż nie wiemy, jak Polska ma wyglądać za 20 czy 30 lat. Wciąż czekamy na narodową strategię. Państwo musi zdecydować, jakie zaproponuje rozwiązania systemowe i prawne – dodaje.

Najnowsze dane GUS, zawarte w publikacji „Regiony Polski 2025” pokazują, że zmiany demograficzne dzieją się coraz szybciej, ale też, że tempo przemian nie jest jednakowe dla wszystkich regionów. Samorządowcy na część zmian reagują, ale te procesy wymuszą na nich poważniejsze działania.

Wszędzie urodziło się mniej dzieci niż w poprzednich latach

Najniższy wskaźnik dzietności w zeszłym roku obliczono dla woj. świętokrzyskiego: 1,01. Najwyższy na Mazowszu (1,29) – poza Warszawą i okolicznymi gminami. Wszędzie w kraju oscylował wokół 1,1 – czyli wskaźnika dla całej Polski (1,099). Po to, by kolejne pokolenia były tak liczne jak wcześniejsze, demografowie szacują, iż wskaźnik dzietności powinien wynieść co najmniej 2,1. W Polsce na tym poziomie był w 2010 r. (2,2).

Reklama
Reklama

Przez ostatnie pięć lat wskaźnik dzietności obniżył się najbardziej regionalnie w aglomeracji warszawskiej (z 1,61 w 2020 r. do 1,1 w 2024 r.) oraz w woj. pomorskim (z 1,53 w 2020 r. do 1,15 w 2024 r.). Najmniej zaś w woj. świętokrzyskim (z 1,18 w 2020 r. do 1,01 w 2024 r.) i na Mazowszu (poza Warszawą i okolicami) w zeszłym roku wynosił 1,29, a pięć lat temu – 1,41.

W 2020 r., tak samo jak w 2024 r., najwyższy wskaźnik urodzeń był na Mazowszu regionalnym oraz w woj. wielkopolskim, pomorskim i małopolskim. Ta lista liderów nie zmienia się od lat, tak jak po jej przeciwnej stronie (z najniższym wskaźnikiem) są: Świętokrzyskie, Dolnośląskie i Opolszczyzna.

O tym, jak przedstawiają się proporcje pomiędzy urodzeniami i zgonami, świadczy także zmniejszający się wskaźnik przyrostu naturalnego. W zeszłym roku było to średnio w kraju – 4,2 (wobec – 3,6 rok wcześniej). W przypadku tego wskaźnika różnice pomiędzy województwami są wyraźniejsze niż w przypadku wskaźnika urodzeń. Najmocniej widoczny jest brak wzrostu liczby mieszkańców w woj. śląskim (-6), łódzkim (-6,5) oraz świętokrzyskim (-6,7). Wciąż na minusie, ale najmniejszym, są regiony: Wielkopolska (-2,8), Pomorze (-2,5), aglomeracja warszawska (-1,9) oraz Małopolska (-1,8).

Do jakich regionów przyjeżdżają nowi mieszkańcy?

Dane regionalne pokazują także, że choć Polska stała się krajem imigracji netto, tj. takim, w którym napływ ludności przewyższa odpływ, to jednak saldo migracji zewnętrznych i wewnętrznych (czyli tego, jak osiedlają się cudzoziemcy, i jak mieszkańcy Polski zmieniają miejsce pobytu) w większości województw jest ujemne. Najbardziej w woj. lubelskim i świętokrzyskim. Świętokrzyskie to region, w którym urodziło się w zeszłym roku najmniej dzieci (proporcjonalnie do liczby mieszkańców) oraz drugi (po łódzkim), w którym zmarło najwięcej osób (także proporcjonalnie do liczby mieszkańców).

Dodatnie saldo migracji jest w woj. małopolskim, wielkopolskim, dolnośląskim, pomorskim i warszawskim stołecznym. Są to więc regiony z największymi w Polsce miastami. To właśnie do nich i gmin sąsiadujących przeprowadza się najwięcej osób w kraju.

Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekonomistka i profesor SGH, przypomina, że w kompetencjach samorządów jest wiele działań, które mogą wpływać na zmiany demograficzne. – Są to wszystkie działania poza świadczeniami pieniężnymi – mówi. Pozytywnie na decyzje o posiadaniu dziecka może wpłynąć infrastruktura opieki nad małymi dziećmi, dostępność usług opiekuńczych nie tylko dla małych dzieci, ale też dla osób starszych, tak by ułatwić rodzinom godzenie ról domowych i zawodowych. – Niskiej dzietności towarzyszy wzrost liczby osób starszych, przystosowanie infrastruktury, stworzenie miejsc wypoczynku, ułatwienia w transporcie publicznym. Są to wszystko działania, za które odpowiada samorząd – wskazuje. Od jesieni ubiegłego roku działa przy ministrze pracy Rada do spraw polityki rodzinnej i demograficznej. Prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak jest jej przewodniczącą, a członkami są demografowie i samorządowcy.

Reklama
Reklama

– Po to, by stworzyć odpowiednią infrastrukturę usług publicznych, potrzebne są pieniądze na inwestycje oraz przyjazne przepisy – uważa Adam Ciszkowski, burmistrz mazowieckiego Halinowa. W tej gminie, sąsiadującej z Warszawą, rośnie liczba ludności. Ale, tak jak wszędzie, wzrost wydatków bieżących powoduje zmniejszenie możliwości inwestycyjnych. – Potrzebujemy również autonomii decyzyjnej. Moglibyśmy tworzyć strefy przemysłowe, ściągnąć inwestorów, jednak przepisy dotyczące zagospodarowania przestrzennego ograniczają samorządowe możliwości decyzyjne, albo są zbyt długotrwałe – uważa samorządowiec.

W jakich regionach jest najwięcej starszych osób?

Od kilkunastu lat zmniejsza się odsetek dzieci i młodzieży wśród mieszkańców Polski, a zwiększa – osób w wieku poprodukcyjnym (czyli emerytalnym). W zeszłym roku największy odsetek takich osób żył w woj. świętokrzyskim i łódzkim (powyżej 26 proc.) oraz śląskim, zachodniopomorskim i opolskim (co czwarty mieszkaniec miał ponad 60 lat w przypadku kobiet i 65 lat – mężczyzn). Najmniej zaś w tych województwach, w których najlepsze jest saldo migracji i w porównaniu do innych regionów wyższy jest współczynnik urodzeń, czyli na Pomorzu, w Małopolsce i aglomeracji warszawskiej (powyżej 21 proc.).

Zmiana struktury mieszkańców, wzrost liczby osób w wieku starszym, a spadek w wieku produkcyjnym, powodują, że nawet wydawałoby się pozytywne dane z rynku pracy, czyli wzrost wskaźnika zatrudnienia, pokazują niekorzystne zmiany demograficzne. W zeszłym roku wskaźnik zatrudnienia w kraju wyniósł niespełna 57 proc., a pięć lat temu nieco ponad 54 proc.

Jak mogą i działają samorządy?

– Sejny to mój ulubiony przykład pozytywnej zmiany. Tam efektem zadbania o miejsca w żłobkach jest to, iż mniej młodych ludzi migrowało – przypomina Agnieszka Chłoń-Domińczak.

– Najważniejsze jest stworzenie najlepszych warunków do życia dla młodych kobiet – zauważa Marek Wójcik. Zwraca uwagę, że samorządy regionalne stworzyły strategie demograficzne i działają według celów w nich zapisanych. – Dla wielu samorządów jest to stworzenie „15-minutowego miasta”. To jest koncepcja realizowana nie tylko w dużych miastach, ale także mniejszych – ekspert przypomina, że jest to koncepcja urbanistyczna, zakładająca stworzenie przyjaznych, proekologicznych miejskich przestrzeni, w których mieszkańcy mają dostęp do podstawowych usług i udogodnień w zasięgu kwadransa rowerem bądź pieszo.

Choć przyznaje on, że zmiany demograficzne nie są priorytetem dla wszystkich władz samorządowych, to zwraca uwagę, że część nie pobiera od rodziców dodatkowych opłat za pobyt dziecka w przedszkolu dłużej niż 5 godzin. – Jeśli szukalibyśmy dobrego przykładu, to jest nim to, co zadziało się w Czechach – dodaje ekspert.

Zmiany demograficzne wspierają samorządowe starania, by efektywniej niż do tej pory wykorzystać potencjał instytucji i usług publicznych. Często powinno to oznaczać zmianę ich przeznaczenia czy charakteru.

– Czy możemy przestać podchodzić ideologicznie do funkcji opiekuńczej szkoły? Czy możemy podchodzić do niej wreszcie rozsądkowo? Przecież nie może działać do godziny osiemnastej świetlica, bo byłby to skandal. Nie może w jednym budynku funkcjonować: żłobek, szkoła i biblioteka publiczna, albo szkoła i środowiskowy dom pomocy społecznej. To absurd – zauważa Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, sekretarz strony samorządowej w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. – Mówię o tym dlatego, że musimy efektywnie wykorzystać potencjał instytucji i reagować na zmiany demograficzne. Gdybyśmy pewne działania podjęli w drugiej dekadzie XXI wieku, to zmiany demograficzne ilościowe i jakościowe nie działyby się tak szybko jak obecnie – tłumaczy. – Samorządy lokalne czy regionalne podejmują różne działania, lecz wciąż nie wiemy, jak Polska ma wyglądać za 20 czy 30 lat. Wciąż czekamy na narodową strategię. Państwo musi zdecydować, jakie zaproponuje rozwiązania systemowe i prawne – dodaje.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Ludzie
Kandydat na prezydenta Krakowa, Andrzej Kulig: Kraków musi mieć metro
Ludzie
Wolontariusze zorganizują Wigilie dla samotnych starszych osób
Ludzie
Jest wniosek o Honorowe Obywatelstwo Województwa Małopolskiego dla Jerzego Buzka
Ludzie
Prof. Lidia Buda-Ożóg z Politechniki Rzeszowskiej laureatką nagrody im. prof. Stefana Bryły
Ludzie
Komisarze w urzędach, ale jeszcze nie wszystkich. Nowy rząd ich wymieni?
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama