Zmiany demograficzne wspierają samorządowe starania, by efektywniej niż do tej pory wykorzystać potencjał instytucji i usług publicznych. Często powinno to oznaczać zmianę ich przeznaczenia czy charakteru.
– Czy możemy przestać podchodzić ideologicznie do funkcji opiekuńczej szkoły? Czy możemy podchodzić do niej wreszcie rozsądkowo? Przecież nie może działać do godziny osiemnastej świetlica, bo byłby to skandal. Nie może w jednym budynku funkcjonować: żłobek, szkoła i biblioteka publiczna, albo szkoła i środowiskowy dom pomocy społecznej. To absurd – zauważa Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, sekretarz strony samorządowej w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. – Mówię o tym dlatego, że musimy efektywnie wykorzystać potencjał instytucji i reagować na zmiany demograficzne. Gdybyśmy pewne działania podjęli w drugiej dekadzie XXI wieku, to zmiany demograficzne ilościowe i jakościowe nie działyby się tak szybko jak obecnie – tłumaczy. – Samorządy lokalne czy regionalne podejmują różne działania, lecz wciąż nie wiemy, jak Polska ma wyglądać za 20 czy 30 lat. Wciąż czekamy na narodową strategię. Państwo musi zdecydować, jakie zaproponuje rozwiązania systemowe i prawne – dodaje.
Najnowsze dane GUS, zawarte w publikacji „Regiony Polski 2025” pokazują, że zmiany demograficzne dzieją się coraz szybciej, ale też, że tempo przemian nie jest jednakowe dla wszystkich regionów. Samorządowcy na część zmian reagują, ale te procesy wymuszą na nich poważniejsze działania.
Wszędzie urodziło się mniej dzieci niż w poprzednich latach
Najniższy wskaźnik dzietności w zeszłym roku obliczono dla woj. świętokrzyskiego: 1,01. Najwyższy na Mazowszu (1,29) – poza Warszawą i okolicznymi gminami. Wszędzie w kraju oscylował wokół 1,1 – czyli wskaźnika dla całej Polski (1,099). Po to, by kolejne pokolenia były tak liczne jak wcześniejsze, demografowie szacują, iż wskaźnik dzietności powinien wynieść co najmniej 2,1. W Polsce na tym poziomie był w 2010 r. (2,2).