Ferie zimowe AD 2023. Zepsuły je inflacja i szalejąca drożyzna?

W górach właśnie skończyły się ferie. Prognozy nie były dobre. Różnego rodzaju sondaże przeprowadzane przed feriami zapowiadały, że w tym roku wiele osób ograniczy wydatki albo w ogóle zrezygnuje z wyjazdu. Czy prognozy się sprawdziły?

Publikacja: 26.02.2023 22:25

Choć inflacja osłabiła możliwości wyjazdowe wielu z nas, to na stokach w czasie ferii nie brakowało

Choć inflacja osłabiła możliwości wyjazdowe wielu z nas, to na stokach w czasie ferii nie brakowało narciarzy

Foto: Valentina Proskurina - shutterstock

Tatry

– W ferie mieliśmy sporo turystów, chyba nie powinniśmy narzekać – mówi Helena Buńda, dyrektor Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury przy starostwie powiatowym w Zakopanem. – Na stokach, drogach, parkingach był duży ruch. To dowód, że goście dopisali – dodaje.

Przyznaje, że część miejsc noclegowych była wolna, ale baza noclegowa na terenie powiatu jest bardzo rozbudowana i trudno ją wypełnić w 100 proc. Zabawę popsuła nieco pogoda. – W ostatnim tygodniu aura zrobiła dużego psikusa, bo śnieg, który wcześniej spadł w dużych ilościach, szybko znikał za sprawą deszczu i wysokiej temperatury. Na stokach cały czas warunki były – i jeszcze są – dobre, wyciągi działają, można do woli korzystać – mówi szefowa Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury.

Niestety, wysoka inflacja i drożyzna, które przetrzebiły budżety Polaków, odbiły się także na budżetach wyjazdowych dużej części gości, którzy odwiedzili Podhale. – Dochodziły do mnie głosy, że osoby z bardzo zasobnymi portfelami wybrały w tym roku narty we Włoszech, Francji i Szwajcarii. Do nas przyjechali goście nieco mniej zamożni, odbiło się to na usługach, choć restauracje w Zakopanem raczej tętniły życiem i ludzi było tam pełno. Na pewno jednak liczyli się z pieniędzmi i ostrożniej je wydawali – mówi Helena Buńda.

Zwraca uwagę, że większość gości wybrała przyjazd na krócej niż przed laty. Najczęściej korzystano przy tym z aplikacji do rezerwowania noclegów. – Przeważały przyjazdy indywidualne, ale sporo było też grup zorganizowanych, różnego rodzaju obozów narciarskich i wyjazdów szkolnych – zauważa szefowa Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury.

Podhale odwiedzili w tym roku także turyści z zagranicy, m.in. z Francji, Węgier, Niemiec, Holandii, Słowacji. – Nie są to bardzo duże liczby, ale są – mówi Buńda. – W sumie tegoroczne ferie były u nas całkiem udane – podsumowuje.

Karkonosze

– Dla nas ferie dobrze się ułożyły – zapewnia Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. – Początek w styczniu był mało śnieżny, ale przypadł akurat wtedy, gdy ferie miały województwa wschodnie, z których i tak tradycyjnie przyjeżdża do nas mało gości, bo wybierają regiony, do których mają po prostu bliżej. Początek lutego to bardzo dobre warunki narciarskie i ferie Wielkopolski, z której przyjeżdża do nas dużo gości. Ostatnia tura to ferie naszego województwa dolnośląskiego i mazowieckiego. Szału z pogodą nie było, ale raczej dopiero w końcówce, więc sporo turystów nas jednak odwiedziło – dodaje.

Także tu dominowały przyjazdy krótsze, rezerwowane w ostatniej chwili. – Turyści patrzą dziś na prognozy pogody, zerkają w kamerki na stokach narciarskich i dopiero po tym zaklepują miejsca noclegowe. W blisko 100 proc. zapełnione były większe obiekty noclegowe i hotele. W pensjonatach było nieco słabiej – mówi burmistrz Karpacza.

Turyści uważniej oglądali przed wydaniem każdą złotówkę. – Często zdarzały się przyjazdy jednodniowe, tylko na narty, bez noclegu. Taką metodę wybierali na przykład niektórzy mieszkańcy Wrocławia. Wyjazdów dwutygodniowych, takich jak przed laty, na całe ferie, już dziś w ogóle nie ma – rozkłada ręce Radosław Jęcek. – Dwa najbardziej charakterystyczne zjawiska związane z feriami to bardzo krótkie okno rezerwacyjne, czasem z dnia na dzień, no i krótkie pobyty, już nawet nie na pięć–siedem dni, ale na mniej – dodaje. Tłumaczy, że ma to związek ze wzrostem cen, bo choć branża turystyczna część kosztów wzięła na siebie, to musiały one pójść w górę. – Dziś opłacenie pobytu, karnetu, wypożyczenia nart i instruktora robi się już luksusem – przyznaje burmistrz.

W Karkonoszach mniej niż zwykle było turystów z zagranicy. Było trochę Holendrów, Niemców, Czechów. – Mimo to było dobrze, ale mieliśmy sporo szczęścia z pogodą. Gdyby Wielkopolska była na początku, pewnie byśmy dziś zgrzytali zębami – śmieje się Radosław Jęcek.

Beskidy

– Początek ferii był słaby, gorszy niż przed rokiem. Druga część, ferie warszawskie, była bardzo udana, wręcz znakomita. Goście dopisali, byli zainteresowani naszymi atrakcjami – mówi Jan Golba, burmistrz Muszyny.

Ocenia, że turyści liczyli się w tym roku z pieniędzmi: ci z tradycyjnie mniej zamożnych województw wydawali nawet o połowę mniej niż przed rokiem. – Widać to po obrotach restauracji, kawiarni, różnego rodzaju sklepów i sklepików. Mamy informacje o tym od przedsiębiorców, ale też widzimy to na naszych obiektach: lodowisku czy torze saneczkowym – zauważa Golba. Muszynę odwiedziło w tym roku wielu turystów ze Słowacji. – W pierwszym okresie ferii łatali dziury po turystach z Polski, którzy nie dopisali. Na wyciągach stanowili nawet 25 proc. narciarzy. Pojawili się też goście z Węgier i Austrii – mówi włodarz Muszyny.

Goście dopisali w Szczyrku. – Było ich wprawdzie mniej niż przed rokiem, ale tamten rok był bardzo dobry – opowiada Sabina Bugaj, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury Promocji i Informacji w Szczyrku. – W tym roku słaby był styczeń. Aura nie dopisała, brakowało naturalnego śniegu. Na ponad 40 km tras czynne było tylko kilka kilometrów – dodaje.

Luty był ciut lepszy, zwłaszcza pierwsze dwa tygodnie, gdy spadło dużo śniegu. – Uruchomiliśmy nawet trasy, które od lat były nieczynne: Skrzyczne z samej góry na dół czy kultowa Bieńkula – mówi dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury Promocji i Informacji w Szczyrku.

Narzekali nieco właściciele lokali gastronomicznych, bo klienci wydawali ostrożniej pieniądze i rachunki jednostkowe były niższe. – Wiele osób nie pozwalało sobie na to, by codziennie stołować się w restauracjach. Inni wykupywali całodniowe pakiety żywieniowe w hotelach i pensjonatach – zauważa Sabina Bugaj.

Do Szczyrku przyjechało w tym roku na narty sporo cudzoziemców: z Czech, ale też z Anglii. Zdaniem szefowej MOKPiI do miasta przyciąga ich dobra infrastruktura, ale i dobre położenie czy bliskość Bielska Białej, uzupełniającego ofertę sportową Szczyrku o ofertę kulturalną czy zakupową.

Dominowały przyjazdy krótkie: na kilka dni, góra tydzień. – To był bardzo specyficzny rok. Nierówna zima. Nierówna liczba gości. Ale cieszymy się, że śnieg spadł i jednak sporo ludzi przyjechało – podsumowuje Bugaj.

Jakość życia
Dolny Śląsk bliżej Nowego Szpitala Onkologicznego
Jakość życia
Czy będą termy w Krakowie? Trwa poszukiwanie wód geotermalnych
Jakość życia
Drugie życie miejskich podwórek. Więcej zieleni zamiast betonu
Jakość życia
Taneczna zabawa na świeżym powietrzu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Jakość życia
Na łyżwy i narty latem? W niektórych miastach to możliwe