Autobusy obciążają lokalne budżety

Rośnie dziura między wpływami z biletów a kosztami funkcjonowania komunikacji miejskiej. Jest łatana poprzez wyższe ceny i poprawę jakości usług.

Publikacja: 23.01.2020 13:58

Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Jaworznie kupi  22 autobusy elektryczne.

Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Jaworznie kupi 22 autobusy elektryczne.

Foto: materiały prasowe

– Trzeba pamiętać, że transport publiczny jest zadaniem własnym gminy i nigdy nie był rozpatrywany w kategoriach zarobkowych – mówi Hanna Pieczyńska, rzecznik Szczecina ds. dróg i transportu miejskiego. To proste przypomnienie dobrze wyjaśnia, dlaczego praktycznie w żadnym mieście wpływy z biletów nie pokrywają w całości kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej. I trzeba do niej dokładać z miejskiej kasy. Coraz więcej.

Koszty rosną lawinowo

W Gdańsku obowiązywała zasada, by wpływy ze sprzedaży biletów pokrywały mniej więcej połowę kosztów transportu zbiorowego, a resztę – budżet miasta. Przez kilka lat to się nawet sprawdzało, aż do 2019 r., gdy komunikacja miejska stała się priorytetem samorządu i wydatki na ten cel poszybowały w górę.

Zwiększyliśmy budżet dotyczący przewozów do ponad 110 mln zł przez ostatnie dwa lata – podkreśla Piotr Borawski, zastępca prezydenta ds. przedsiębiorczości i ochrony klimatu. Obecnie wydatki te kształtują się na poziomie 366 mln zł, a dochody z biletów stanowią tylko 33 proc. tych wydatków (jeszcze w 2018 r. było to 46 proc.).

We Wrocławiu bilety jeszcze kilka lat temu zapewniały finansowanie do ok. 46 proc. wydatków. Plan na 2020 r. pokazuje, że będzie to niecałe 30 proc. (ok. 160 mln wypływów wobec ponad 535 mln zł kosztów). Warszawa wylicza, że w tym roku utrzymanie sieci autobusów, tramwajów i metra będzie kosztować ok. 3,1 mld zł. Warszawiacy za bilety zapłacą ok. 0,91 mld zł, ościenne gminy dołożą 0,08 mld zł, a resztę – aż 2,1 mld zł – dorzuci miejska kasa. Dla porównania – w 2018 r. dopłaty wynosiły 1,8 mld zł.

CZYTAJ TAKŻE: Łódź będzie wolna od smogu i plastiku

Samorządowcy tłumaczą, że koszty utrzymania komunikacji miejskiej rosną bardzo szybko. Po ulicach jeździ więcej pojazdów, paliwo drożeje, a koszty pracy szybko rosną. Jak wyliczają gdańscy urzędnicy, w grudniu 2019 r. średnie wynagrodzenie nowego kierowcy w tym mieście wynosiło 5,24 tys. zł i nie było żadnych wakatów. Zaś w styczniu 2018 r. – 4,12 tys. zł i poszukiwanych było 80 osób do pracy.

Dużo ulg

Za to wpływy ze sprzedaży biletów albo rosną bardzo wolno, albo w ogóle. Szczecin planuje, że w tym roku uzyska z tego tytułu 82 mln zł (przy kosztach 257 mln zł), czyli nawet ciut mniej niż plan na 2019 r. Podobnie jest Lublinie, we Wrocławiu, Łodzi itp. – Na wysokość dochodów ze sprzedaży biletów w dużej mierze wpływa liczba grup społecznych korzystających z uprawnień do przejazdów ulgowych i do bezpłatnych przejazdów – wyjaśnia Hanna Pieczyńska ze Szczecina. W tej chwili w Szczecinie to 38 grup, a w 2018 r. rada miasta wprowadziła bezpłatne przejazdy dla jednej z największych grup społecznych korzystających z komunikacji miejskiej: uczniów wszystkich rodzajów szkół.

Co ciekawe, samorządy tworzą różne strategie, by luka między wydatkami na transport a dochodami z tego tytułu już się nie powiększała (choć trzeba podkreślić, że bilety nigdy nie pokryją kosztów w całości). Niektóre miasta zapowiedziały nawet zmianę cenników.

Podwyżki i cięcia

Przykładowo w stolicy Pomorza zlikwidowane mają zostać oddzielne taryfy nocne, ale za to cena np. biletu jednorazowego ma wzrosnąć z 3,2 zł do 3,8 zł, a miesięcznego (cała sieć ZTM, przez cały tydzień) – ze 104 zł do 114 zł. W Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii (która jest organizatorem transportu publicznego w 40 śląskich gminach i miastach) ceny niektórych biletów spadną (np. tzw. odległościowych średnio o 36 groszy), ceny biletów elektronicznych pozostaną bez zmian, a tych papierowych – wzrosną o 20 groszy.

CZYTAJ TAKŻE: Wrocław stawia na komunikację zbiorową

Z kolei Lublin postanowił zmniejszyć środki na funkcjonowanie komunikacji miejskiej w 2020 r. w porównaniu z 2019 r. o ok. 13 proc. (do ok. 180 mln zł). – Nasz budżet musi się zmierzyć z sytuacją znacznego uszczuplenia dochodów ze względu na zmiany wprowadzone przez rząd w systemie podatku PIT oraz niedoszacowanie subwencji oświatowej. Łączna luka finansowa z tych dwóch tytułów w 2020 r. sięgnie ok. 230 mln zł – zaznacza Katarzyna Duma, rzecznik prezydenta Lublina. – Dlatego konieczne było ograniczenie wydatków, w tym na komunikację miejską – wyjaśnia.

Za to wszystkie miasta chcą przede wszystkim przyciągać nowych pasażerów poprawą jakości świadczonych usług.

Zachęty dla wszystkich

– Naszym celem i największym wyzwaniem jest zachęcenie mieszkańców do korzystania z komunikacji miejskiej, odczarowanie jej – przyznaje Kazimierz Karolczak, przewodniczący zarządu GZM. – Chcemy to robić poprzez promocję transportu zbiorowego i stworzenie realnej alternatywy dla samochodów prywatnych – dodaje. W GZM realizowany jest więc m.in. projekt metrolinii, czyli szybkich połączeń autobusowych pomiędzy miastami metropolii (który będzie działać do czasu budowy Kolei Metropolitalnej), czy projekt Metrobiletu, czyli wspólnego biletu 30-dniowego obowiązującego w autobusach, tramwajach i trolejbusach oraz pociągach Kolei Śląskiej.

CZYTAJ TAKŻE: Miejska moda na elektryki nabiera rozpędu

– Rozbudowa nowych połączeń tramwajowych, budowa kolejnych buspasów, sprawne funkcjonowanie systemów ITS, uruchomienie sieci parkingów Park&Ride, atrakcyjne ceny biletów, liczne ulgi, nowoczesny tabor – wylicza Marta Stachowiak, rzecznik bydgoskiego magistratu. – Te działania mają na celu zachęcenie wszystkich do korzystania z ekologicznej, szybkiej i bezpiecznej komunikacji zbiorowej w Bydgoszczy – dodaje.

– Trzeba pamiętać, że transport publiczny jest zadaniem własnym gminy i nigdy nie był rozpatrywany w kategoriach zarobkowych – mówi Hanna Pieczyńska, rzecznik Szczecina ds. dróg i transportu miejskiego. To proste przypomnienie dobrze wyjaśnia, dlaczego praktycznie w żadnym mieście wpływy z biletów nie pokrywają w całości kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej. I trzeba do niej dokładać z miejskiej kasy. Coraz więcej.

Koszty rosną lawinowo

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Finanse w regionach
NIK: rząd PiS ręcznie sterował finansami JST. "Nieudolne reformy i klientelizm"
Finanse w regionach
Minister finansów: System finansowania samorządów wymaga radykalnej zmiany
Finanse w regionach
Rząd przedstawi szczegóły o finansach samorządów w ciągu miesiąca?
Finanse w regionach
Wszystkie regiony Polski gonią unijną zamożność, ale w różnym tempie
Finanse w regionach
Spór o finansne samorządów w Sejmie