Obecnie marszałkowie odgrywają ogromną rolę w wykorzystaniu funduszy unijnych dla Polski. W ramach RPO zarządzają 40 proc. całej puli pieniędzy dla Polski na lata 2014–2020. I walczą, by mieć przynajmniej taki sam udział w funduszach UE na lata 2021–2027. Walczą, bo politycy PiS, którzy są raczej zwolennikami centralizacji zarządzania europomocą, mają ochotę, by rolę władz regionalnych trochę umniejszyć.
Widoczna poprawa
Dane dotyczące wykorzystania funduszy UE na półmetku perspektywy na lata 2014–2020 dają jednak marszałkom dobre argumenty w obronie swojej pozycji.Okazuje się, że w ciągu ostatnich miesięcy udało się nadrobić opóźnienia. I tak, o ile jeszcze dwa lata temu minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński nakazał wdrażać programy naprawcze, a rok temu alarmował, że grozi im utrata pieniędzy (ok. 700 mln euro), o tyle dziś wszystkie regiony chwali. Według stanu na koniec czerwca tego roku wszystkim udało się zrealizować założone plany w zakresie tzw. rezerwy wykonania oraz realizacji zasady n+3 na 2019 r. – Istotne, że poprawa nastąpiła także wśród dotychczasowych maruderów – zaznacza Kwieciński. Obecnie liderem jest województwo pomorskie, które zakontraktowało już ponad 85 proc. swojego RPO. Bardzo dobrze wypadają też woj. opolskie, wielkopolskie i mazowieckie, gdzie wartość funduszy UE w podpisanych umowach sięga 74–78 proc.
– Zarząd Województwa Pomorskiego udzielił już dotacji 1640 projektom, z czego w realizacji są 1243, a zakończonych jest 397– wylicza Jan Szymański, dyrektor departamentu programów regionalnych w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego. – Wypłaciliśmy beneficjentom 2,4 mld zł, co stanowi prawie 30 proc. puli całego naszego RPO. Zasadniczo zakończyła się faza wyłaniania projektów i są one obecnie realizowane – zaznacza.
CZYTAJ TAKŻE: Rozwojowy skok dzięki Unii