Paweł Adamowicz to Gdańsk. Nie znamy innego Gdańska niż ten od Pawła Adamowicza – takie głosy wciąż słychać po tragicznej śmierci prezydenta. W latach 80. opozycjonista, radny miasta od 1990 r., od 1994 przewodniczący rady miasta, a od 1998 prezydent Gdańska. 20 lat nieprzerwanej kadencji, stąd trudno się dziwić, że mnóstwo osób nie zna Gdańska bez Pawła Adamowicza. A ci, co znali miasto wcześniej, podkreślają, że współczesny Gdańsk to dzieło jego życia.
Gazetki w walce z komuną
– To wszystko prawda. Paweł Adamowicz miał świadomość, że to, jaki dziś jest Gdańsk, to zupełnie inne miasto od tego, które zastał. Mówił, że to ostatnia jego kadencja. Chciał po sobie pozostawić zupełnie inne miasto, no i pozostawił… – opowiada Grzegorz Pellowski, znany gdański przedsiębiorca, właściciel sieci piekarni i przyjaciel Adamowicza od końca lat 80. – Był szczery, prawdomówny, nigdy nie grał, a to się wynosi z domu. Pochodził z bardzo porządnej rodziny, z Kresów, gdzie były wartości patriotyczne, właściwy stosunek do człowieka i do pracy. To właśnie wyniósł z domu – wspomina Pellowski, dodając, że właśnie rodzinny dom oraz działalność opozycyjna w PRL ukształtowały późniejszego samorządowca Adamowicza.
A dom Adamowiczów pielęgnował mocno tradycje wileńskie, z dużą atencją dla historii. Rodzice – Ryszard i Teresa – zostali przesiedleni z Wilna w 1946 roku. W rodzinnym domu rozmawiano głośno na zakazane w PRL tematy – Katynia, Sybiru. Stąd zarówno Paweł, jak i starszy od niego o cztery lata Piotr szybko włączyli się w działalność opozycyjną. Jako pierwszy Piotr, którego historii uczył Aleksander Hall.
– Wszystko zaczęło się w 1977 roku. Od Aleksandra Halla, no i Ruchu Młodej Polski. To jeden element. Drugi to nasz dom rodzinny. Nasza rodzina pochodzi z Wilna, co oznaczało, że „czerwoni” są źli, bolszewicy są źli, Katyń należy upamiętniać. To była tradycja rodzinna wyniesiona z doświadczeń I wojny światowej, rewolucji bolszewickiej, wojny polsko- bolszewickiej, z 1939 roku i walki z Sowietami. Historia, tradycja, dom rodzinny – to wszystko wpłynęło na nas, na naszą działalność – opowiada Piotr Adamowicz o swoich, ale i brata, początkach działalności opozycyjnej.
Paweł Adamowicz swoją działalność rozpoczął w I LO, w którym naukę zaczął w 1980 roku. – Byliśmy w dwóch kręgach towarzyskich, on bardziej konserwatywny, prawicowy, ja wariat i rozrabiaka działający w kręgu anarchistycznym – wspomina Krzysztof Skiba, lider znanej grupy Big Cyc, który chodził z Pawłem Adamowiczem do tej samej szkoły podstawowej, a potem liceum. – Jednak razem byliśmy przeciwko komunie. Wtedy też na początku lat 80., kiedy trwał karnawał Solidarności, przechwyciliśmy gablotki szkolne. Moja grupa znalazła jakąś martwą gablotkę, gdzie nic się nie działo, wisiał jakiś wiersz Słowackiego i w niej uruchomiliśmy redakcję „Gilotyny”. To była gazetka satyryczna, pełna żartów, robiona na luzie. Co chwilę jednak byliśmy wzywani na dywanik do dyrekcji. W tym samym czasie, w innej gablocie, powstała druga, konkurencyjna gazetka „Godło”, którą współtworzył Paweł Adamowicz. To było już poważne, o zacięciu historycznym – wspomina Skiba.