Mimo pandemii gminy likwidują szkoły. Najwięcej na Wschodzie

Niż demograficzny i mała liczba uczniów oraz zbyt niska subwencja – tak samorządy tłumaczą zamykanie podstawówek.

Publikacja: 07.02.2021 16:36

W ubiegłym roku zlikwidowano w Polsce aż 163 szkoły podstawowe, przede wszystkim na wsi

W ubiegłym roku zlikwidowano w Polsce aż 163 szkoły podstawowe, przede wszystkim na wsi

Foto: Shutterstock_64930624

Wyremontować małą, rozpadającą się szkołę czy współfinansować budowę mostu? – przed takim dylematem stanął wójt gminy Kramsk w województwie wielkopolskim. Radni, mimo sprzeciwu mieszkańców, podjęli uchwałę o likwidacji placówki.

– Szkoła w Woli Podłężnej, którą chcemy zlikwidować, funkcjonuje w trzech budynkach. Jednego z nich, zgodnie z opinią inspektora nadzoru budowlanego, nie można użytkować. Szkoła wymaga potężnych nakładów, szacowanych na 1,5 mln zł. A gmina musi także w najbliższym czasie wybudować oczyszczalnię ścieków i uczestniczyć w finansowaniu budowy mostu – wyjaśnia wójt Andrzej Nowak. I dodaje, że do szkoły uczęszcza zaledwie 55 uczniów.

W zeszłym roku w Polsce zlikwidowano aż 163 podstawówki. Rekordowo dużo, bo aż 33, na Lubelszczyźnie, a 24 na Podkarpaciu.

Rok wcześniej – w 2019 r. – takich likwidacji było prawie o połowę mniej. Zamknięto wtedy 89 podstawówek. Także w tym roku nie tylko w Kramsku trwają przymiarki do zamknięcia szkoły. Wszystko wskazuje na to, że mimo pandemii likwidacji znów będzie dużo. Zgodnie z prawem decyzję trzeba podjąć do końca lutego. Do kuratoriów oświaty już wpływają zawiadomienia o zamiarach gmin.

Choć w szkołach trzeba zachować dystans i małe klasy są wskazane ze względów epidemicznych, gminy jako przyczynę likwidacji wskazują niż demograficzny i małą liczbę uczniów. Ale najważniejszym powodem są oczywiście finanse – niedostateczne subwencjonowanie szkół.

CZYTAJ TAKŻE: Przedszkola drenują kasę miast

Szkoła nie posiada ani stołówki, ani sali gimnastycznej. Co więcej, klasy były łączone, bo np. do jednej uczęszczała jedna osoba – wylicza Anna Sobczuk-Jodłowska, wójt Ustki. I dodaje, że czeka właśnie na opinię kuratora w sprawie likwidacji.

Podobnie chęć zamknięcia placówki tłumaczą władze Świeszyna (woj. zachodniopomorskie).

– W gminie mamy cztery szkoły podstawowe. Zamierzamy zlikwidować najmniejszą i najsłabszą pod względem lokalowym. Obecnie uczęszcza do niej 48 uczniów. Nasz zamiar likwidacji został pozytywnie zaopiniowany przez kuratorium – mówi Izabella Karlińska-Ćwięka, zastępca wójta gminy Świeszyno.

Weto kuratora

Ale nie wszystkie gminy mogą liczyć na przychylność kuratora oświaty. A od 2016 r., by zlikwidować szkołę, konieczna jest jego pozytywna opinia. Okazuje się, że niełatwo ją uzyskać. Na przykład w zeszłym roku mazowiecki kurator oświaty wydał aż 16 opinii negatywnych, a łódzki – 19. Wyjątkiem jest kurator podlaski, który w zeszłym roku nie zablokował ani jednej likwidacji.

– Właśnie otrzymaliśmy negatywną opinię wielkopolskiego kuratora oświaty co do planowanej przez nas likwidacji szkoły. Będziemy składać zażalenie do ministra edukacji i nauki – zapowiada Andrzej Nowak.

Kurator argumentuje, że przyczyną likwidacji szkoły nie może być pogarszający się stan techniczny budynku, będący konsekwencją systematycznego nieinwestowania w szkołę i niewykonywania niezbędnych prac remontowych. A tego ponoć dopuściły się władze Kramska. Co istotne, przeniesienie dzieci do innej szkoły znacznie wydłuży ich czas dotarcia do placówki i czas pobytu poza domem.

CZYTAJ TAKŻE: Początek roku szkolnego: jaka edukacja w czasach zarazy

– Opinia kuratora jest dla samorządów wiążąca, ale to nie on ponosi odpowiedzialność finansową za prowadzenie szkoły – komentuje Leszek Świętalski, sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich RP.

Nic dziwnego, że sprawy likwidacji szkół często znajdują swój finał w sądzie. Z orzecznictwa wynika zaś, że kuratorzy swoich kompetencji nadużywają. Odmawiając likwidacji, powołują się na politykę państwa i subiektywne opinie lokalnej społeczności, a to niezgodne z prawem (sygn. akt: I SA/Wa 1484/19 i II SA/Wa 2462/19).

Z orzecznictwa sądów administracyjnych wynika też, że stanowisko kuratora w sprawie zamknięcia placówki nie może naruszać samodzielności gminy w wykonywaniu jej własnych, obowiązkowych zadań publicznych w dziedzinie oświaty. Z drugiej strony kurator musi też ocenić skutki przekształcenia szkoły w kontekście zapewnienia uczniom odpowiednich warunków nauki, wychowania i opieki, uwzględnić regionalną i lokalną politykę oświatową oraz dostępność edukacji w poszczególnych rejonach.

– Gminy wskazują na gorszą jakość edukacji w klasach łączonych, co w większości przypadków nie znajduje potwierdzenia. Nie baczą też na stresujące zmiany w życiu dziecka, związane z rozbiciem zespołów koleżeńskich, koniecznością przebywania w świetlicy szkolnej oraz dojazdami do szkoły – mówi Grażyna Kołogrecka-Dul, starszy wizytator w Kuratorium Oświaty w Gorzowie Wielkopolskim.

Likwidowane są zazwyczaj małe, wiejskie szkoły, które oprócz zadań oświatowych pełnią często inne ważne funkcje w życiu lokalnej społeczności.

Zachęty ministerstwa

Jak resort edukacji i nauki zamierza zachęcić samorządy do ich utrzymania?

– Przy podziale subwencji oświatowej uwzględnia się wielkość szkół, ich położenie oraz zamożność samorządów lokalnych – wyjaśnia Anna Ostrowska, rzecznik prasowa MEiN.

I dodaje, że na ucznia uczącego się w małej, czyli liczącej nie więcej niż 96 uczniów podstawówce w tym roku zostanie wypłacone 1,3 tys. zł. Ponadto, jeśli taka szkoła jest położona na wsi lub w mieście liczącym do 5 tys. mieszkańców, otrzyma również dodatkowe środki w wysokości średnio ok. 2,6 tys. zł na ucznia. Przy podziale części oświatowej subwencji ogólnej wprowadzono też mechanizm łączący zamożność gminy z wielkością szkoły. Dzięki temu dodatkowa kwota na ucznia szkoły publicznej w tym roku wyniesie średnio ok. 1 tys. zł.

CZYTAJ TAKŻE: Publiczne przedszkole? Tylko z kompletem szczepień dziecka

Ale samorządowcy twierdzą, że to nie wystarcza.

– Ponieważ subwencja oświatowa jest związana z liczbą uczniów, do funkcjonowania szkoły, którą chcemy zlikwidować, dokładamy 1 mln zł rocznie. Koszty kształcenia jednego dziecka to około 25 tys. zł. W innych placówkach na terenie naszej gminy koszt ten wynosi 12–15 tys. zł – mówi Andrzej Nowak.

Dodaje, że do dramatycznej sytuacji finansowej oświaty przyczyniła się reforma wydłużająca cykl edukacyjny w szkołach podstawowych poprzez likwidację gimnazjów i niewspółmierny wzrost subwencji oświatowej w porównaniu ze wzrostem płac nauczycieli i innych pracowników szkół.

– Subwencja to kropla w morzu potrzeb. W oświacie najwięcej kosztuje nauczyciel i tablica, czyli utrzymanie pomieszczenia. Przeliczanie subwencji na ucznia jest nieporozumieniem – komentuje Leszek Świętalski.

Marek Wójcik, Związek Miast Polskich

Przy likwidacji szkół liczy się nie tylko ekonomia. Przede wszystkim należy dbać o jakość edukacji. Dla kilkudziesięciu uczniów gmina nie wybuduje przecież sali gimnastycznej i nie wyposaży odpowiednio pracowni. Coraz większy problem stanowi też pozyskanie kadry, szczególnie dla starszych uczniów. Fizyk, który będzie dojeżdżał do szkoły na trzy godziny tygodniowo, nie będzie z nią związany, bo w ten sposób będzie obsługiwał pięć innych placówek. Dzieciom z obszarów wiejskich nie należy zamykać okien na świat; nie można pozbawiać ich szans. Większa szkoła, lepiej wyposażona, ale nieco dalej, stwarza lepsze warunki edukacji. Czasem warto więc zdecydować się na to, by uczniów do niej dowozić.

Anna Grygierek, wiceprzewodnicząca zarządu Związku Gmin Wiejskich RP

Decyzja o likwidacji szkoły jest bardzo trudna, bo zawsze pociąga za sobą niezadowolenie społeczne. Niestety, większość wydatków małych, wiejskich gmin wiąże się właśnie z oświatą. W ostatnich latach coraz więcej dokładamy do szkół z własnych środków, bo subwencja oświatowa nie wystarcza nawet na wynagrodzenia nauczycieli. Ministerstwo Edukacji wprawdzie dostrzegło problem i skierowało dodatkowe pieniądze do małych szkół, ale niestety wciąż nie są to wystarczające kwoty. Kuratorzy oświaty i ministerstwo często blokują likwidacje szkół, ale nie biorą pod uwagę tego, że dla gmin zamknięcie placówki
to ostateczność.

Wyremontować małą, rozpadającą się szkołę czy współfinansować budowę mostu? – przed takim dylematem stanął wójt gminy Kramsk w województwie wielkopolskim. Radni, mimo sprzeciwu mieszkańców, podjęli uchwałę o likwidacji placówki.

– Szkoła w Woli Podłężnej, którą chcemy zlikwidować, funkcjonuje w trzech budynkach. Jednego z nich, zgodnie z opinią inspektora nadzoru budowlanego, nie można użytkować. Szkoła wymaga potężnych nakładów, szacowanych na 1,5 mln zł. A gmina musi także w najbliższym czasie wybudować oczyszczalnię ścieków i uczestniczyć w finansowaniu budowy mostu – wyjaśnia wójt Andrzej Nowak. I dodaje, że do szkoły uczęszcza zaledwie 55 uczniów.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Z regionów
W Warszawie otwarto nowy most pieszo-rowerowy. "Symbol i wizytówka stolicy"
Z regionów
20 lat samorządów w Unii Europejskiej. Jakie wyzwania na przyszłość
Z regionów
20 lat Polski w UE. "Rzeczpospolita" wyróżnia samorządy