Sopot poszedł spać

Najsłynniejszy kurort na polskim wybrzeżu dosłownie stanął. Straty liczą zarówno przedsiębiorcy, jak i lokalne władze.

Publikacja: 04.04.2020 14:34

Zatłoczone z reguły molo świeci pustkami. Kilka dni temu zostało zamknięte przez władze miasta

Zatłoczone z reguły molo świeci pustkami. Kilka dni temu zostało zamknięte przez władze miasta

Foto: fot. Michał Stankiewicz

– Wpływy do budżetu z tytułu turystyki szacujemy na ponad 30 mln zł rocznie – mówi Magdalena Czarzyńska-Jachim, zastępca prezydenta Sopotu. To niemal 10 proc. budżetu.

„Monciak”, czyli ulica Bohaterów Monte Cassino, najsłynniejszy deptak w Polsce, który łączy główną arterię Sopotu z molem, w niczym nie przypomina gwarnego miejsca.

""

Jedyni dziś „spacerowicze” na ul. Bohaterów Monte Cassino. Kiedy popularny „Monciak” znowu wypełni się tłumem turystów? / fot. Michał Stankiewicz

regiony.rp.pl

– Nie pamiętam takiej pustki. Sopot przecież żyje przez cały rok. Wiadomo, że latem jest gęściej, ale zimą weekendy też są gwarne. Przecież jest nawet slogan „Sopot never sleeps”, czyli „Sopot nigdy nie śpi”. Ten slogan już nie jest aktualny – mówi Krzysztof Rebkowiec, który od niemal 20 lat mieszka dosłownie 100 metrów od „Monciaka”.

CZYTAJ TAKŻE: Kiedy wirus sparaliżuje miasta

Mimo ładnej, wiosennej pogody, na deptaku widać tylko pojedyncze osoby. Drzwi do Grand Hotelu – otwarte cały rok i przez całą dobę, głucho zamknięte. W środku cisza. Podobnie w sąsiednim Sheratonie. Pustkami świeci zatłoczone z reguły molo. Władze miasta zamknęły je już kilka dni temu. Pustka panuje też w ulokowanych gęsto lokalach. Tych, które zdecydowały się na lansowaną dzisiaj działalność on-line, czy też na zasadzie dowozu i odbioru osobistego zamówionych potraw, można policzyć na palcach jednej ręki. Taka działalność nie ma sensu. W Sopocie zarejestrowanych jest 300 lokali, a stałych mieszkańców jest raptem 33 tys. Wypada 110 osób na lokal.

772 hotele i obiekty noclegowe

By zrozumieć sytuację najsłynniejszego polskiego kurortu warto poznać więcej liczb. Letnia stolica Polski – jak często nazywany jest Sopot, zajmuje 1728 hektarów powierzchni, z czego tereny mieszkaniowe to 238 ha, rekreacyjno – wypoczynkowe – 149 ha, lasy – 933 ha, a tereny przemysłowe raptem… 4 ha. Sopot, który ma oficjalny status uzdrowiska, od lat rozwija ofertę kulturalną, rekreacyjną, sportową i wypoczynkową. To one stanowią siłę napędową lokalnej gospodarki. Jest m.in. nowoczesny hipodrom i jeden z trzech w Polsce torów wyścigów konnych, są pięknie położone korty tenisowe, czy też nowa marina na końcu mola.

""

fot. Michał Stankiewicz

regiony.rp.pl

Intensywnie rozwija się branża hotelowa. Słynny Grand Hotel doczekał się mocnej konkurencji. To nie tylko sąsiadujący z nim Hotel Sheraton, ale i Hotel Marriott, czy też szykujący się do otwarcia Radisson Sas Blue. To także mniejsze, eleganckie hotele, jak Haffner czy Bayon.

CZYTAJ TAKŻE: Unijne miliony z regionalnych programów pójdą na walkę z koronawirusem

Statystyka jest imponująca. Jak wyjaśnia Anna Golec-Mastroianni, prezes Sopockiej Organizacji Turystycznej, w tym niewielkim mieście zarejestrowane są aż 772 hotele i tzw. obiekty nieskategoryzowane. Mają łącznie 4544 pokoje i 14 725 miejsc. Do tego należy dodać strefy spa i gabinety kosmetyczne. W Sopocie jest ich zarejestrowanych aż 150.

– Branża turystyczna reprezentuje najważniejszy dla Sopotu sektor gospodarczy. Znany w kraju i za granicą kurort buduje swoją ofertę turystyczną na bogatej bazie nowoczesnych firm oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Program kulturalny miasta, wydarzenia muzyczne, teatralne, sportowe to praca zespołu ludzi pracujących w instytucjach miejskich i prywatnych w Sopocie. Zawieszenie działalności to dla całej branży cios finansowy – mówi nam Mastroianni.

Sopot to także cel niezliczonych „pielgrzymek” firmowych i wyjazdów integracyjnych. Tutaj też mocno inwestuje branża eventowa i kongresowa. Wszystkie te gałęzie biznesu zamknęły się całkowicie.

Nie ma planu awaryjnego

Lokalni przedsiębiorcy podkreślają, że miasto, które nie ma przecież ani przemysłu, ani dzielnicy finansowej, dosłownie stanęło.

– Kluby muzyczne Tan i Mewa nigdy nie prowadziły kuchni, zatem jedyne co możemy dostarczać naszym gościom to muzyka za pomocą serwisów muzycznych. Poza wszystkim, do realizacji dowozów należy mieć stosowny odbiór sanepidu, który w obecnym czasie ma inne priorytety – mówi Jakub Jasiński, właściciel dwóch popularnych klubów – Tan i Mewa Towarzyska oraz baru Fidel.

""

fot. Michał Stankiewicz

regiony.rp.pl

Arkadiusz Hronowski, właściciel legendarnego klubu Spatif, wolny czas poświęca na samodzielne prace w lokalu. – Ludzie nie pracują. Rozumieją sytuację, choć obawiam się, że nie wierzą, że to nie potrwa dłużej niż 2-3 tygodnie. Czeka nas prawdziwy sprawdzian – przyznaje.

– Ten rok był dla naszego hotelu znacznie lepszy niż poprzedni. W styczniu i w lutym mieliśmy przyrost rezerwacji ponad 120 proc., jeżeli taka tendencja by się utrzymała w marcu, a podejrzewam, że tak, to na weekendy mielibyśmy zajętych około 30 pokoi, a w ciągu tygodnia 20 – 25 – opowiada Monika Koszewska, właścicielka Hotelu Bursztyn i Restauracji Pomarańczowa Plaża. – Ta sytuacja generuje już olbrzymie straty dla gastronomii i hotelarstwa. Nie mamy planu awaryjnego, nikt nie ma – rozkłada ręce.

Solidarność najemców i właścicieli

Urząd miasta na bieżąco analizuje sytuację i stara się reagować. Ponad tydzień temu ogłoszono pierwszy pakiet wsparcia dla firm. Wszystkie niedziałające hotele, restauracje i inne podmioty mogą anulować opłaty za wywóz śmieci, a nawet najem pojemników. Można też składać wnioski o umarzanie opłat z tytułu dzierżawy ogródków, czy też podatku od nieruchomości. W przypadku tego ostatniego zwolnienia miasto oczekuje jednak solidarności.

– Jeżeli wprowadzimy ulgi dla większych, np. Centrum Haffnera albo Centrum Sopot, to oczekujemy, że właściciele tych budynków wprowadzą także ulgi wobec swoich najemców – mówi Magdalena Czarzyńska–Jachim, zastępca prezydenta Sopotu.

Miasto rozważa też zwolnienie z czynszu najemców użytkowych lokali komunalnych, choć przyznaje, że to pomysł nieco kontrowersyjny, bo zdecydowana większość sopockich nieruchomości jest w rękach prywatnych. Stąd ta pomoc obejmie bardzo niewielką liczbę podmiotów, stawiając jednocześnie wielki znak nierówności w pomocy publicznej.

CZYTAJ TAKŻE: Życie w miastach zamarło, ale parkowanie nadal płatne

– Pomoc powinna być jak najszersza i obejmować nie tylko najemców lokali komunalnych, których jest w Sopocie kilkunastu – komentuje Magdalena Czarzyńska–Jachim. – Potrzebne jest systemowe, państwowe wsparcie dla przedsiębiorców różnych branż.

– Jeżeli uporamy się z epidemią przed sezonem letnim, to konieczne jest podjęcie wszelkich działań, które wydłużą ten sezon na wrzesień i październik. Konieczne jest obniżenie podatku gruntowego i kosztów wywozu śmieci. Odroczenie – ale z taką inicjatywa już władze miasta wystąpiły –  płatności dzierżawczych w czasie. W sumie na niewiele to się zda, bo prędzej czy później opłaty będziemy musieli wnieść – wylicza  Monika Koszewska.

Więcej wydatków, mniejsze dochody

Magdalena Czarzyńska-Jachim podkreśla, że lokalny budżet nie jest workiem bez dna. Miasto – jak wszystkie inne w Polsce – straciło mocno na ubiegłorocznych zmianach w podatku PIT, który jest ważnym elementem budżetu każdej gminy. Równolegle mocno zwiększyły się zadania zlecone gminom, za którymi nie poszły odpowiednie środki z budżetu państwa. Miasta także coraz więcej dopłacają do edukacji. Stąd do walki z pandemią samorządy wystartowały w znacznie gorszej sytuacji  budżetowej niż np. rok temu.

CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus pogrąża miejskie budżety. Zapłacą również mieszkańcy

Do miejskiego budżetu z turystyki wpływa ponad 30 mln zł. Po stronie dochodów jest w nim w tym roku łącznie zapisane 365 mln zł, a po stronie wydatków 412 mln zł. Najwięcej, bo aż 102 mln miało być z podatku dochodowego od osób fizycznych, 61,5 mln zł miały stanowić podatki i opłaty lokalne. Samorząd zakładał w tym roku 22,5 mln zł wpływów z podatku od nieruchomości, 2,8 mln opłaty uzdrowiskowej, 4 mln zł z tytułu zajęcia pasa drogowego, 1,5 mln zł parkowanie, a 10,6 mln zł od czynności cywilno-prawnych. W każdej pozycji szykuje się mocna redukcja.

– Zamknięte jest uzdrowisko, nie będzie więc wpływów z NFZ. Nie zarabia Ergo Arena, nie działa hipodrom, nie mówiąc o instytucjach kultury. Można długo wyliczać. Czeka nas mocna korekta budżetu. Będą dużo mniejsze wpływy i dużo większe koszty – wylicza zastępca prezydenta Sopotu.

Nadchodzi nowa era

Przedsiębiorcy zamrozili swoje działalności i czekają. Ale zdają sobie sprawę, że ich szanse na przetrwanie z każdym dniem maleją.

– Wszyscy musimy zrozumieć skalę problemu, który nie skończy się wraz z ogłoszeniem ozdrowienia ostatniego zarażonego obywatela. To dopiero początek kryzysu globalnego. Świat już nie będzie taki sam. Ta pomoc ze strony włodarzy miast powinna być długofalowa i zakładać ulgi i zwolnienia z opłat  chociażby z zajęcia pasa drogowego przez okres kilku miesięcy, również tzw. sezonowych – mówi Jakub Jasiński.

""

fot. Michał Stankiewicz

regiony.rp.pl

Arkadiusz Hronowski podkreśla, jak ważne są teraz wzajemne relacje. – Jest wojna i słowo faktura przestało mieć znaczenie. Możemy je wystawiać sobie wzajemnie, ale czy później wszyscy pójdziemy do sądu? – ocenia Arkadiusz Hronowski. – Kiedy trwa wojna, wielu się na niej próbuje wzbogacić w sposób bezwzględny. Jeśli państwo polskie myśli, że tarcza antykryzysowa jest ratowaniem gospodarki, to ja odpowiadam, że jest ona jedynie przedłużeniem o dwa miesiące kampanii wyborczej – ocenia.

A jaka przyszłość czeka Sopot? – Będziemy apelować, by Polacy wakacje spędzali w Polsce, korzystali z lokalnej gastronomii i handlu. Trzeba uruchomić popyt wewnętrzny. Takie działania zrobili parę lat temu Niemcy, którzy zaapelowali do swojego społeczeństwa, by spędzali wakacje w kraju – mówi Magdalena Czarzyńska-Jachim.

– Niestety wielu przedsiębiorców w Sopocie nie przetrzyma. Paradoksalnie dla Sopotu koniec epidemii może stać się nowym rozdaniem i początkiem nowej ery miasta. Widzę w tym dużą szansę. Nowa era, nowi ludzie, nowe możliwości – prognozuje Arkadiusz Hronowski.

– Wpływy do budżetu z tytułu turystyki szacujemy na ponad 30 mln zł rocznie – mówi Magdalena Czarzyńska-Jachim, zastępca prezydenta Sopotu. To niemal 10 proc. budżetu.

„Monciak”, czyli ulica Bohaterów Monte Cassino, najsłynniejszy deptak w Polsce, który łączy główną arterię Sopotu z molem, w niczym nie przypomina gwarnego miejsca.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Z regionów
20 lat samorządów w Unii Europejskiej. Jakie wyzwania na przyszłość
Z regionów
20 lat Polski w UE. "Rzeczpospolita" wyróżnia samorządy
Z regionów
Jarmarki wielkanocne w polskich miastach. Pisanki, plecionki i Siuda Baba
Z regionów
Ranking rzetelności przedsiębiorstw: Tam, gdzie mniej firm, tam więcej rzetelności
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Listy kandydatów dopiero zamknięte, a kampania już się kończy