Grzegorz Cichy, burmistrz Proszowic, przebrany za Świętego Mikołaja pod koniec roku rozdawał dzieciom na krytej pływalni drobiazgi – prezenty. – Pytałem, skąd przyjechały, jakim stylem pływają – opowiada samorządowiec. Z zajęć na pływalni korzystają dzieci z pobliskich miejscowości, z terenu gminy, także dzieci ukraińskie.
– Pierwsza dziewczynka powiedziała, że jest z Bachmutu, druga z obwodu donieckiego, przestałem pytać, bo one nie mają dokąd wracać, takie tam są zniszczenia – opowiada samorządowiec. Dodaje, że w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Proszowicach, w miejscu zakwaterowania tymczasowego, wciąż mieszka 42 Ukraińców. Są to sportowcy, siatkarze. Lokalna społeczność nie tylko ich przyjęła, ale także wysyłała specjalnie przygotowane „zamaskowane” siatki do Ukrainy. Wiosną 2022 r. w ośrodku przygotowano 100 miejsc noclegowych. Samorząd przygotował i prowadził specjalną stronę internetową nie tylko z podstawowymi informacjami na temat różnych form pomocy, ale także z numerami telefonów do osób odpowiedzialnych za tę pomoc.
Część uciekinierów wojennych została w gminie: dzieci chodzą do szkoły podstawowej i średniej, dorośli podjęli pracę. – Ciekawostką jest to, że w pływalni na 12 ratowników instruktorów 10 to Ukraińcy – mówi burmistrz Proszowic. Zapytany o problemy przyznaje, że bywa nim trudność w skoordynowaniu miejsca pracy i mieszkania. – Przyjechali do nas ludzie z wielkich miast, gdzie działa transport publiczny, a tu niekiedy dostać się jest trudno z wioski oddalonej kilkanaście kilometrów do miasteczka, do pracy – dodaje. Część tymczasowych mieszkańców decyduje się na dalszą migrację – do Niemiec.
Czytaj więcej
Jeśli polityka imigracyjna i integracyjna ma być skuteczna, to powinna być podzielona pomiędzy centrum i samorządy.
– Liczba uchodźców zmniejszyła się, szacujemy, że jest ich teraz ok. 25 tys., a w pewnym momencie w 2022 r. było 100 tys. w 200-tysięcznym mieście – mówi Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa. Większość dorosłych Ukraińców pracuje (z badań miasta wynika, że jest to 80 proc.). – Wspierają nasze potrzeby zatrudnieniowe, gospodarkę, ale są niezależni finansowo. To ważna zmiana, bo na początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie większość kosztów utrzymania to były fundusz krajowe, polskie – wspomina samorządowiec.