Tylko w ostatni czwartek z rozkładu jazdy szczecińskiej komunikacji miejskiej wypadło 81 kursów, w tym połowa na liniach tramwajowych. Tylko w ostatnim czasie rozkład był zmieniany już kilkakrotnie.
Obecnie w Tramwajach Szczecińskich ma brakować 40 motorniczych. Miejskie spółki komunikacyjne zobowiązały się do opracowania planów naprawczych: priorytetowym celem jest zminimalizowanie cięż w kursach, natomiast w dalszej perspektywie – zwiększenie liczby połączeń. Pierwsze pozytywne zmiany w siatce spodziewane są w październiku. Wtedy pracę w Tramwajach Szczecińskich powinni rozpocząć nowi motorniczy, którzy właśnie zdają egzaminy kończące kilkumiesięczne kursy zawodowe.
Jednak spowodowana kadrowymi brakami dramatyczna sytuacja w szczecińskiej komunikacji miejskiej ciągnie się od miesięcy. W czasie wakacji trzeba było kasować nawet ponad setkę kursów tramwajów i autobusów dziennie. Problemem mają być niskie zarobki – ok. 5 tys. zł, które nie wytrzymują konkurencji z wynagrodzeniem proponowanym przez firmy prywatne.
Problemy z brakiem pracowników ma także Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne we Wrocławiu. Według „Gazety Wrocławskiej”, brakuje nawet 90 kierowców autobusów. W rezultacie zdarza się, że autobusy nie podjeżdżają na przystanki, zjeżdżając do zajezdni w połowie kursu, bo kierowca nie ma zmiennika. Kadrowe braki mają także inne miasta, które sięgają nawet po pracowników z zagranicy: poznańskie MPK zatrudniło - do prowadzenia autobusów i tramwajów, a także jako mechaników - kilkudziesięciu Ukraińców.
Z początkiem września kadrowe braki stały się bardziej widoczne, bo miejscy przewoźnicy musieli zamienić wakacyjne rozkłady jazdy na dostosowane do znacznie większych potrzeb pasażerów, związanych z zakończeniem okresu urlopowego i rozpoczęciem zajęć w szkołach. Samorządom będzie trudno zwiększyć zatrudnienie ze względu rosnącą presję płacową i ograniczenia w przychodach. Niewykluczone więc, że będą musiały sięgnąć do kieszeni podróżnych i znowu podnosić ceny biletów.