O szanse powodzenia postulatu Stowarzyszenia Wielkie Jeziora Mazurskie zapytaliśmy resort rozwoju, którego szef Jarosław Gowin często rozmawia z przedsiębiorcami o różnych formach pomocy. Do chwili zamknięcia tego wydania gazety resort nie odpowiedział na nasze pytania.
To jak zmiana czasu?
– Jest końcówka kwietnia, firmy mają plany produkcji, grafiki pracy, wyznaczone terminy kontraktów, które muszą wypełnić. Nagłe wprowadzenie dodatkowego dnia wolnego od pracy w drugiej połowie maja zaburzyłoby to wszystko. Oznaczałoby ogromne zamieszanie – mówi Michał Borowski, ekspert Business Centre Club. Tłumaczy, że firmy musiałyby przeorganizować pracę, zachęcić załogi do tego, by nadrobiły dodatkowy dzień wolny. To zaś wiązałoby się zapewne z dodatkowymi kosztami. – Przedsiębiorcy lubią i potrzebują stabilności. Nie tylko w podatkach, także w codziennym prowadzeniu biznesu i w jego otoczeniu – mówi ekspert BCC. Przypomina, jakie zamieszanie i dezorganizację wywoływało niespodziewane zamykanie różnych branż niemal z dnia na dzień, a potem ich otwieranie i za chwilę znów zamykanie. – A przecież za każdym razem, gdy ogłaszano otwarcie, hotel czy restauracja musiały się przygotowywać do uruchomienia działalności. Musiały szykować pokoje, dogrzewać je, robić zakupy, kompletować załogę – przypomina Michał Borowski.
Przyznaje, że żyjemy w czasach bardzo ciężkich i niestandardowych. – Są branże, które ucierpiały bardzo mocno. Fitness jest zamknięty praktycznie od roku. Gastronomia od pół roku, a przecież wyłączona była także wcześniej. Cierpi turystyka i wiele innych. Nie dziwię się więc, że szukają one sposobów ratunku i na pewno byłyby za tym, by rząd ogłosił przesunięcie długiego weekendu. Z drugiej strony są duże biznesy i branże mniej dotknięte skutkami pandemii, na przykład fabryka, która zatrudnia 1000 osób, która ma ustawioną produkcję, kontrakty, zamówiony transport swoich wyrobów. Tu perspektywa jest z pewnością inna. I pomijając wątpliwości prawne związane z możliwością nagłego wyznaczenia dodatkowego długiego weekendu, trudno pogodzić te różne interesy i zadowolić wszystkich – mówi ekspert BCC.
Pod postulatem Stowarzyszenia podpisuje się Andrzej Sadowski, ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha. – To trochę jak ze zmianą czasu z zimowego na letni i odwrotnie. Umawiamy się, że raz doba ma 23 godziny, a następnym razem 25 – mówi Andrzej Sadowski. I przekonuje, że w obecnej sytuacji kryzysowej każde rozwiązanie, które może pomóc zniwelować koszty i straty, powinno być wdrażane.
CZYTAJ TAKŻE: Majówki nie będzie. „To są koszty. To jest tragedia”
– Rząd pokazał wiele razy, że może niemal z dnia na dzień wprowadzić dowolne przepisy, także te zapisane w ustawach. W tym przypadku nic go to nie kosztuje, za to zyskuje wizerunkowo, bo pokazuje, że słucha głosu obywateli i potrafi wdrażać rozwiązania, które służą społeczeństwu – mówi szef Centrum im. Adama Smitha. – Ale jest warunek. Musiałoby to być realizowane w układzie jeden do jednego, czyli zabieramy wolne 3 maja i dajemy, powiedzmy, 21 maja – zastrzega zaraz. Tłumaczy, że pozwoliłoby to ograniczyć koszty takiego rozwiązania w firmach, które normalnie działają i nie odczuwają dotkliwie skutków pandemii.