Duże miasta z poślizgiem otwierają swoje żłobki i przedszkola. W poniedziałek zaczęto znowu przyjmować dzieci m.in. w Warszawie, w Krakowie czy w Łodzi. W tym ostatnim mieście przed ponownym startem placówek przebadano wszystkich pracowników pod kątem koronawirusa, co kosztowało miasto ponad pół miliona złotych. – To była dobra decyzja. Na 3337 przebadanych pracowników żłobków i przedszkoli, osób z podejrzeniem koronawirusa mamy 456 – wyliczała Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.
CZYTAJ TAKŻE: Wakacje w przedszkolach będą w tym roku krótsze
W tej sytuacji, władze tego miasta zdecydowały się otworzyć tylko jeden zamiast 28 planowanych żłobków i 31 spośród 146 przedszkoli. Ale i tak okazało się, że w sumie do przedszkoli i żłobków przyprowadzono zaledwie 160 dzieci, a w niektórych placówkach było tylko dwoje maluchów.
Z apelem o masowe testowanie występują prezydenci dużych miast. – W związku z bardzo niepokojącymi informacjami, które docierają do nas z Łodzi, że około 14 proc. pracowników miejskich przedszkoli i żłobków miało kontakt z wirusem SARS CoV-2, apeluję o wydanie dyspozycji Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu, by w ramach swoich uprawnień, podjął w trybie pilnym decyzję o skierowaniu na badania testami genetycznymi wszystkich pracowników żłobków i pracowników oświaty, mających bezpośredni kontakt z dziećmi – z takim apelem do premiera wystąpił Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku, prezes Unii Metropolii Polskich.
Jego apel ponowili we wtorek prezydenci Warszawy, Poznania, Wrocławia, Gdańska i Sopotu. – Rząd odwrócił się plecami od pielęgniarek, od lekarzy, odwrócił się plecami od tych, którzy pracują w żłobkach i przedszkolach. Rząd chowa się za plecami, a próbuje całą odpowiedzialność zrzucić na samorządy – mówił Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy.