Limity pasażerów wzrosły od 15 maja. Teraz jest to połowa miejsc, wcześniej było 30 proc. Samorządowcy apelowali o zwiększenie limitów od dawna. Zabiegała o to także Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej, która w liście do premiera zwracała uwagę, że w większości krajów Unii Europejskiej limity pasażerów w komunikacji miejskiej nie są stosowane.
Podkreślała też, że dostępne publikacje światowe, a nawet poprzednie publikacje rządowe nie potwierdzają faktu zwiększenia zagrożenia epidemicznego w środkach transportu zbiorowego. Wręcz przeciwnie – komunikacja miejska nie jest oceniana przez naukowców jako miejsce powstawania ognisk epidemicznych.
Miasta liżą rany
Zwiększone limity pasażerów cieszą samorządowców, bo oznacza to większe wpływy ze sprzedaży biletów.
– Zwiększenie limitów pasażerów w komunikacji miejskiej ma uzasadnienie z uwagi na odmrażanie kolejnych gałęzi gospodarki. Uczniowie wracają do szkół, centra handlowe są otwarte, niebawem otwarte zostaną restauracje i potrzebne będą dodatkowe miejsca w pojazdach, zwłaszcza że weryfikacja liczby pasażerów w czasie wsiadania na przystanku jest bardzo trudna do zrealizowania w praktyce – zauważa Patryk Załęczny z wydziału komunikacji społecznej Urzędu Miasta we Wrocławiu.
CZYTAJ TAKŻE: Przejazdy komunikacją publiczną. Ceny w polskich miastach