Komunikacja miejska wraca do życia. „Koszty rosną, a rząd jest głuchy”

Jeśli rząd szybko nie złagodzi ograniczeń liczby pasażerów mogących korzystać z pojazdów komunikacji miejskiej, grożą nam poważne trudności w jej funkcjonowaniu i finansowaniu – przestrzega Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

Publikacja: 07.05.2020 14:30

Komunikacja miejska wraca do życia. „Koszty rosną, a rząd jest głuchy”

Foto: fot. AdobeStock / daniilvolkov

Podkreśla, że obecnie można wykorzystać średnio około 13 proc. miejsc w pojeździe, co oznacza, że w dużym autobusie o długości 18 metrów, który może pomieścić 150 osób, może jechać maksymalnie 21 pasażerów. W autobusie na 100 osób może jechać 13 pasażerów.

– Obostrzenia pozostają, a liczba pasażerów rośnie. Przewoźnicy, jak nasze MPK Lublin, starają zapewnić coraz większą ilość pojazdów, więc koszty rosną, a rząd jest jakby głuchy. Nie ma żadnej reakcji na postulaty złagodzenia obostrzeń w komunikacji miejskiej – dodaje prezydent Lublina.

Podkreśla, że bez złagodzenia obostrzeń w ilości przewożonych osób zapewnienie sprawnego transportu publicznego będzie niemożliwe.

Mimo to miasta próbują „odmrażać” komunikację. Wrocławskie MPK wczoraj przywróciło robocze rozkłady jazdy dla wszystkich dziennych linii tramwajowych i autobusowych. Pracy do wykonania jest bardzo dużo, ponieważ po wprowadzeniu stanu epidemiologicznego w marcu tego roku komunikacja w wielu miastach w Polsce została częściowo zawieszona. Autobusy czy tramwaje jeździły w dni robocze, jak w święta. Później doszły jeszcze kolejne ograniczenia wprowadzone przez rząd. Od końca marca w pojazdach transportu publicznego liczba pasażerów nie może być wyższa niż wynosi połowa miejsc siedzących.

Z czasem na ulicach pojawiało się więcej pojazdów komunikacji miejskiej. I tak np. w Poznaniu od 30 marca na liniach ZTM obowiązuje specjalny rozkład jazdy, który jest systematycznie i na bieżąco zmieniany, dopasowywany do potrzeb pasażerów.

Gęstsza siatka połączeń

W Bydgoszczy od 25 marca na wszystkich liniach autobusowych i tramwajowych obowiązują rozkłady jazdy jak w dni powszednie. A od 27 marca dodatkowym pojazdem wzmocnione zostały w godzinach porannych wybrane linie autobusowe. – Tym samym na przystanek podjeżdżają dwa autobusy – tłumaczy Tomasz Okoński z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.

Jednak są miasta, gdzie specjalne, rzadsze rozkłady jazdy obowiązywały dłużej. Tak było choćby we Wrocławiu. Ale od wczoraj tamtejsze MPK przywróciło robocze rozkłady jazdy dla wszystkich dziennych linii tramwajowych i autobusowych. Na ulice miasta wyjechało więcej autobusów i tramwajów. W życie weszły także zmiany nazwane przez magistrat „wiosennym programem autobusowym”.

CZYTAJ TAKŻE: W dużym mieście medycy poruszają się specjalną, darmową komunikacją

Objął on m.in. uruchomienie nowej linii 151 oraz zwiększenie częstotliwości kursowania 110 i 129. Dzięki temu więcej autobusów dojedzie na Poświętne, Różankę, Popowice, Gądów, Kuźniki, Żerniki oraz na Osiedle „Cztery Pory Roku” i Osiedle Jagodno.

Z kolei Zarząd Transportu Miejskiego w Rzeszowie informuje że od 11 maja planuje stopniowe przywracanie funkcjonowania komunikacji miejskiej do stanu sprzed epidemii. Część linii ma kursować jak w soboty, część jak w wakacyjne dni robocze. – W dalszym ciągu należy przestrzegać dopuszczalnej ilości miejsc w autobusach – przypomina rzeszowski ZTM.

Apel do premiera

Miejscy przewoźnicy skarżą się, że wprowadzone w marcu ograniczenia co do liczby osób są łamane przez pasażerów. Tylko w ostatni poniedziałek we Wrocławiu zanotowano kilkadziesiąt takich sytuacji, mimo, że na ulice miasta wyjechało 370 autobusów i ponad 170 tramwajów, czyli niemal tyle, ile przy pełnym roboczym rozkładzie. – Nasi kierowcy i motorniczowie są kontrolowani przez policję i każde przekroczenie skutkuje mandatem albo skierowaniem sprawy do sądu – mówi prezes MPK Wrocław Krzysztof Balawejder.

Według wrocławskiego przewoźnika oraz Unii Metropolii Polskich i Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej narzucone limity są nierealne. W tej chwili do tramwaju, autobusu, czy też warszawskiego metra może wejść liczba pasażerów równa połowie miejsc siedzących. A przecież pojazdy transportu zbiorowego przystosowane są do przewozu jak największej liczby pasażerów – to oznacza stosunkowo niewielką liczbę miejsc siedzących w relacji do miejsc stojących i pojemności pojazdów w ogóle.

CZYTAJ TAKŻE: Cień Barei nad autobusami. W czasie epidemii obowiązują surowe reguły

– Tym samym dochodzi do paradoksów, gdy prywatne busy międzymiastowe mogą zabrać więcej pasażerów niż nasze pojazdy. Mimo że te mają wielokrotnie więcej przestrzeni do dyspozycji pasażerów – podkreśla w komunikacie MPK Wrocław.

Unia Metropolii Polskich już 21 kwietnia skierowała do ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego wniosek o zmianę rozporządzenia wprowadzającego ograniczenia w zakresie przemieszczania się, w tym również środkami transportu publicznego. – Wskazywaliśmy w nim, że umożliwienie korzystania z lasów, parków, podstawowych form rekreacji oraz wprowadzenie nowych zasad w handlu i usług przełoży się na większą ilość osób korzystających z publicznego transportu miejskiego oraz spowoduje problemy z zachowaniem obowiązującego reżimu sanitarnego – tłumaczy UMP.

Ten wniosek Unii Metropolii Polskich nie został rozpatrzony, dlatego 4 maja ponowiła ona swój apel ponowić. Tym razem trafił on do premiera Mateusza Morawieckiego. – Pana zapowiedź drugiego etapu łagodzenia obostrzeń spowoduje, że nasze propozycje zostaną uwzględnione. Ogłoszone „odmrożenie” działalności galerii handlowych, hoteli, pensjonatów, przedszkoli, żłobków itd., bezsprzecznie i w znacznym stopniu zintensyfikuje korzystanie z komunikacji miejskiej – napisał Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku i prezes UMP.

I prosił: „Panie Premierze apelujemy o wprowadzenie racjonalnych zmian w przepisach, by w praktyce ich realizacja była możliwa”. Na razie premier Morawiecki nie odniósł się do wniosku UMP.

Podkreśla, że obecnie można wykorzystać średnio około 13 proc. miejsc w pojeździe, co oznacza, że w dużym autobusie o długości 18 metrów, który może pomieścić 150 osób, może jechać maksymalnie 21 pasażerów. W autobusie na 100 osób może jechać 13 pasażerów.

– Obostrzenia pozostają, a liczba pasażerów rośnie. Przewoźnicy, jak nasze MPK Lublin, starają zapewnić coraz większą ilość pojazdów, więc koszty rosną, a rząd jest jakby głuchy. Nie ma żadnej reakcji na postulaty złagodzenia obostrzeń w komunikacji miejskiej – dodaje prezydent Lublina.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Koniec z wieloletnimi prezydentami i burmistrzami
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Ilu posłów zostanie prezydentami?
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza
Z regionów
Z Sejmu do sejmiku: Którzy posłowie przenieśli się do samorządu?
Z regionów
Były wiceprezydent Warszawy wyjaśnia, czemu chce być prezydentem Raciborza